Rosyjscy i polscy gimnazjaliści w "Szkole pod żaglami". Wypływają 23 sierpnia

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. freeimages.com
Fot. freeimages.com

W drugiej połowie sierpnia na legendarnej „Pogorii” znów wypłynie „Szkoła pod Żaglami Krzysztofa Baranowskiego”.

Wyselekcjonowani gimnazjaliści znowu dowiedzą się, że to nie zabawa, a prawdziwa szkoła życia. Z wielu listów od rodziców uczestników wiemy, że rejs ich odmienia. Po prostu stają się dorośli i odpowiedzialni

— mówi kapitan Krzysztof Baranowski, którego fundacja „Szkoła pod Żaglami” już od 1983 roku organizuje edukację na morzu.

Grupa młodzieży wybierze się na dziesięciotygodniowy rejs po Morzu Bałtyckim, Północnym, Atlantyku, i Morzu Śródziemnym. „Pogoria” zatrzyma się m.in. na wyspach Owczych i Wyspach Kanaryjskich. Wyprawa wyruszy z Gdańska, a zakończy się 25 października we włoskim porcie Civitavecchia.

W tym roku, podobnie jak w zeszłym, w rejs wyruszy 16 dziewcząt i 16 chłopców wieku piętnastu lat (połowa z Polski, połowa z Rosji). Pomimo że 24 godziny na dobę uczniowie będą zwykłymi marynarzami, obowiązków szkolnych też im nie zabraknie.

Młodzież uczy się w praktyce żeglarstwa, sprząta, pomaga w kuchni, ale po 4-godzinnej wachcie idzie prosto na zajęcia lekcyjne, które trwają 5 godzin. To naprawdę wymaga dużej dyscypliny. W zeszłym roku już  po pierwszym sztormie na Bałtyku czwórka zażądała wyokrętowania

— mówi kapitan Baranowski.

Przekonaliśmy ich jednak, że nie wybaczyliby sobie, gdyby się poddali. Dopiero po kolejnym sztormie na kanale La Manche doszli do siebie

— śmieje się.

Najgorzej znosiłem chorobę morską

— wspomina Mateusz Zabielski, który przed dwoma laty brał udział w „Szkole pod Żaglami”.

Ale zupełnie nie przeszkadzało mi to w nauce. W warunkach dyscypliny żeglarskiej uczyłem się więcej i lepiej

— chwali się.

W czasie rejsu uczniowie normalnie uczestniczą w lekcjach, które prowadzi kilku nauczycieli podróżujących na „Pogorii” – uczącymi są nawet oficerowie. Każdy z nich wykłada przynajmniej po 2 przedmioty.

Syn nie dość, że nie miał żadnych zaległości, to jeszcze wyprzedzał program obowiązujący w szkole

— cieszy się Marek Zabielski, ojciec Mateusza.

Polsko-rosyjskie rejsy „Szkoły Pod Żaglami” finansuje Centrum polsko-rosyjskiego Dialogu i Porozumienia. Wszystkie podręczniki i materiały zapewnia wydawnictwo Nowa Era, które już po raz trzeci towarzyszy młodzieży w ich edukacyjnej przygodzie na pokładzie.

Jesteśmy dumni, gdy po zakończonym rejsie dostajemy uczniów, ich rodziców czy nauczycieli informacje, jak dobrze sobie radzą – nie tylko osiągają doskonałe wyniki podczas egzaminów, ale także rozwijają swoje zainteresowania, odnajdują pasje

— mówi Agnieszka von Mallek z Nowej Ery.

To rzeczywiście dobry moment na taką przygodę; psychologowie potwierdzają, że zmiany charakterologiczne w wieku 14-16 lat są bardzo trwałe i mogą być niezwykle pozytywne.

Ich problemem jest to, że po powrocie z rejsu nie mają o czym rozmawiać z rówieśnikami. Zajmują ich ważniejsze rzeczy

— mówi Zbigniew Bosek, członek Zarządu Fundacji „Szkoła pod Żaglami Krzysztofa Baranowskiego”.

Nie tak łatwo się dostać na pokład – najpierw trzeba się wykazać przynajmniej rocznym stażem w wolontariacie (Mateusz np. rozwoził paczki świąteczne dla potrzebującym, zabezpieczał imprezy, szukał zaginionych). Potem trzeba przejść przez eliminacje sprawnościowe.

To już czwarta edycja „Szkoły…” z udziałem załogi polsko-rosyjskiej. Pierwszy raz Polacy i Rosjanie (wtedy także z Amerykanami) popłynęli razem w rejs w 1989 roku, do kontynuacji programu powrócono 23 lata później. Wtedy wraz z Polakami popłynęła dwójka Rosjan, w zeszłym roku skład narodowościowy był wyrównany, podobnie jak w tym roku.

Wychowujemy nowe elity

— twierdzi kapitan Baranowski, który planuje w przyszłości „rejs Unii Europejskiej”.

Miałoby w nim wziąć udział po dwóch członków załogi z każdego kraju unijnego.

MG/nowaera.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych