Nowe fakty w sprawie śmierci Jima Morrisona

fot. youtube.com
fot. youtube.com

Brytyjska piosenkarka Marianne Faithfull twierdzi, że wie co zabiło Jima Morrisona. Śmierć miała być wynikiem przedawkowania zbyt silnej heroiny.

Oficjalną przyczyną zgonu wokalisty The Doors jest zawał serca. Jednak od dnia śmierci Morrisona nie ustają spekulacje na temat tego, co tak naprawdę zabiło piosenkarza. Wielokrotnie pojawiały się głosy sugerujące, że zmarł z przedawkowania narkotyków. Do tej pory jednak nie było na to żadnych dowodów, tylko poszlaki.

Narkotyk miał artyście dostarczyć diler, Jean de Breiteuil, były partner wokalistki Marianne Faithfull. Artystka twierdzi, że Breiteuil dostarczył Morissonowi zanieczyszczoną, zbyt mocną heroinę. To ta substancja miała zabić wokalistę.

Faithfull nie oskarża jednak swojego byłego partnera o bezpośrednie spowodowanie śmierci. Miał to być wypadek, wynikający z pomyłki.

Jim Morrison nie żyje od 1971 roku. Został pochowany na paryskim cmentarzu Père-Lachaise. Dlaczego Paryż? Tam właśnie znaleziono ciało martwego Morrisona i tam mieszkał przez ostatnie lata swojego życia. Do dziś na grób piosenkarza pielgrzymują tysiące fanów „The Doors”.

Morrison pochodził z Florydy. Największą sławę zdobył jako lider zespołu „The Doors”, z którym nagrał takie hity jak m.in. „Riders on the storm”, czy „Light my fire”.

tvp.info/tk

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych