Adam Strużyk zginął w sobotę w katastrofie samolotu w Topolowie. Był komandosem, który walczył w Afganistanie i byłej Jugosławii.
Uwielbiał adrenalinę, nawet po odejściu z wojska szukał mocnych wrażeń. Szkolił skoczków spadochronowych, pojawiał się na lokalnej strzelnicy.
Kiedyś powiedział nam, że jak ma mu się coś stać, to może mu się stać w każdej chwili, na ulicy, w samochodzie. Że jak ma zginąć, to woli już na misji czy podczas skoku. I tak się stało…
— mówi matka komandosa, Teresa Strużyk.
Były żołnierz zginął w katastrofie samolotu, którym lecieli skoczkowie spadochronowi.
Myślę sobie, że on nie miał szans tego przeżyć. Gdyby była jakaś możliwość, na pewno zdołałby się uratować. Był w świetnej formie, był doświadczony w skokach
— podkreśla jego ojciec.
Mimo, że rodzice nie mogli zaakceptować tego jak Adam spędza wolny czas, on nie porzucił swoich pasji. Doprowadziło to do tragedii. Adam Strużyk zostawił żonę i osierocił córkę. Jego pogrzeb odbędzie się Lublińcu, miejscu stacjonowania jednej z elitarnych jednostek Wojska Polskiego.
tk/se.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/lifestyle/204241-rodzice-ofiary-katastrofy-w-topolowie-nasz-syn-kochal-ryzyko-dlatego-zginal