"I pomyśleć, że kiedyś nie interesowałam się historią" mówi gimanzjalistka, która opisała historię dziadka Sybiraka i wzieła udział w konkursie "Losy Bliskich i losy Dalekich"

Fot.zdjęcie ilustracyjne youtube.pl
Fot.zdjęcie ilustracyjne youtube.pl

W ciągu kilkunastu minut rodzina sześcioletniego Józefa Krupińskiego musiała opuścić dom. Wywieziono ich  w głąb ZSRR. Bolesną historię swojego dziadka opisała gimnazjalistka Adrianna Krupińska i znalazła się w gronie finalistów ogólnopolskiego konkursu „Losy Bliskich i losy Dalekich”.

I pomyśleć, że kiedyś nie interesowałam się historią. Pracy było bardzo dużo, ale opłacało się. Zadowolenie dziadka jest dla mnie największą nagrodą

—mówiła Ada w rozmowie z Gazetą Pomorską.

Dziadek dziewczyny, urodzony w 1934 r. na Wołyniu, Józef Krupiński mieszka dzisiaj we Włocławku. W dzieciństwie przeszedł gehennę.

Wszystko zaczęło od przymusowego wysiedlenia. - Najpierw mieszkańcy wioski Marianówka zawiezieni zostali saniami do stacji Kiwerce, a później w okropnych warunkach - wagonami towarowymi - w nieznane. Podróż trwała około dwóch tygodni. Pierwszym przystankiem była Nianda w obwodzie archangielskim (dzisiejsza północno-zachodnia Rosja). W 1941 r., po ataku Niemiec na ZSRR, wielu Polaków, w tym rodzinie Krupińskich, udało się uciec na południe, do Kazachstanu. Wielu wstąpiło do tworzonej właśnie armii gen. Andersa. Rodzice mojego dziadka pracowali w kołchozie, on ze starszymi braćmi trafił do ochronki. Największym problemem był głód

—- opisuje losy dziadka Adrianna.

Aby uchronić dzieci od śmierci głodowej matka pana Józefa musiała podjąć dramatyczną i trudną decyzję i oddać je do sierocińca.

Cieszę się, że wspomnienia dziadka zostały przelane na papier. Dzięki temu historia będzie mogła dłużej żyć. Podziwiam determinację dziadka Józefa, jest moim autorytetem

—dodaje gimnazjalistka i przyznaje, że historia rodzinna całkowicie ja pochłonęła.

W komitecie honorowym konkursu „Losy Bliskich i losy Dalekich” byli m.in. prezydentowa Karolina Kaczorowska, prof. Władysław Bartoszewski i ks. kardynał Stanisław Dziwisz.

ann/pomorska.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych