Wygrał prawie 3 mln złotych. Rzucił pracę i zaczął wieść luksusowe życie. Teraz ma problemy psychiczne

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. YouTube
Fot. YouTube

36-letni Aleksander z Gdańska wygrał przed trzema laty prawie 3 mln złotych Lotto. Niestety nie potrafił nimi rozsądnie gospodarować i dziś zostało mu zaledwie kilkadziesiąt tysięcy złotych. A na dodatek korzysta z pomocy psychologa.

Ale zacznijmy od początku. Pan Aleksander skreślił kupon Lotto i stało się to, o czym marzą rzesze innych grających - wygrał fortunę. Po odbiór 2 mln 900 tys. złotych poszedł z żoną, szwagrem i ojcem. Mieli mnóstwo planów, co zrobić z pieniędzmi. Chcieli wydać je na remonty, zainwestować w biznes i w siebie, a część przeznaczyć na spadki.

**Życie szybko jednak weryfikuje takie górnolotne pomysły

— wyznaje dziś pan Aleksander.

Postanowił zakosztować luksusowego życia. Najpierw kupił bardzo drogi samochód. Potem pojechał z żoną na Hel, gdzie przeszastali kilkanaście tysięcy złotych. Mając na koncie miliony, wcale nie uważał tego za spory wydatek. Po powrocie urządził dla znajomych imprezę. W pierwszym tygodniu stracił kilkaset tysięcy złotych!

Jednak największym błędem była decyzja o porzuceniu pracy.

Zarówno żona, jak i ja przed wygraną mieliśmy spore problemy w swoich miejscach pracy. Takie z dogadaniem się z innymi pracownikami lub szefostwem. Jeszcze przed odbiorem wygranej powiedzieliśmy więc sobie prawie jednogłośnie, że „no to nam to Lotto”. No i rzuciliśmy pracę

— wspomina.

Jakby tego było mało, wiadomość o jego wygranej szybko się rozniosła wśród rodziny i znajomych. Nie zabrakło więc takich, którzy przyszli po pożyczkę.

Nie pamiętam już, ilu dokładnie dłużników miałem. Na pewno ponad piętnastu. Oddało mi pieniądze tylko sześciu. I to wcale nie „najlepsi” koledzy, tylko tacy ludzie, co trochę ze wstydem przyszli po pomoc, bo woleli od kogoś znajomego z twarzy pożyczyć, aby wyrwać się z tych wszystkich chwilówek i komorników

— mówi 36-latek.

Jednemu ze swoich kumpli pożyczył 200 tys. na wykupienie domu.

Miał mi oddać z kredytu wziętego później pod zastaw. Dołożył i kupił, ale nie dom, a mieszkanie. Podobno w Oslo. Tak mi zdradzili wspólni znajomi, bo od dwóch lat na oczy go nie widziałem, ani żadnej wiadomości od niego nie odstałem

— opowiada pan Aleksander.

Dziś oprócz tego, że z wygranej fortuny już niewiele mu zostało, to jeszcze od kilku miesięcy chodzi na psychoterapię. To, że człowiek, który nigdy wcześniej nie miał do czynienia z dużymi pieniędzmi, może nie umieć ich właściwie zagospodarować, już wie. Resztę wygranej w ostatniej chwili udało mu się ostatniej chwili ulokować na lokacie.

Podobno od przybytku głowa nie boli. Jak widać, nie zawsze się to sprawdza.

zz/fakt.pl/natemat.pl

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych