Beret Moniki. Była praktykantka nie daje zapomnieć eksprezydentowi Clintonowi o ich sekscesach. Felieton KLASERA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Unrealy2k/CC/Wikimedia Commons
Fot. Unrealy2k/CC/Wikimedia Commons

Czy ktoś jeszcze pamięta tę pierwszą w świecie polityki odsłonę rozporka głowy państwa? Mało kto jednak pamięta o roli, jaką odegrała inna praktykantka w Białym Domu.

Czy ktoś jeszcze pamięta tę pierwszą w świecie polityki odsłonę rozporka głowy państwa? Nasieniem Billa Clintona na sukni praktykantki w Białym Domu ekscytowały się przed laty media na całym świecie. Pikantne zwierzenia praktykantki Moniki Lewinsky o jej przeżyciach w „oral”-office , gdzie jej prezydent „wtykał cygaro, które potem wkładał do ust i mówił, że bardzo mu smakowało”, powielały gazety we wszystkich krajach i językach naszej planety. Prezydent najpierw wypierał się wszem wobec, jakoby cokolwiek łączyło go „z ta kobietą”:

Powiem to jeszcze raz. Nie miałem stosunków seksualnych z tą kobietą, panną Lewinsky. Nikogo, nigdy i ani razu nie nakłaniałem do kłamstwa. Te zarzuty są nieprawdziwe. A teraz muszę wrócić do mojej pracy dla amerykańskiego narodu. Dziękuję…

Na tym stanowczym oświadczeniu i „podziękowaniu” Clintona się jednak nie skończyło. Po laboratoryjnej analizie i porównaniu próbek plam z sukni panny Moniki z próbkami DNA pobranymi od… prezydenta USA, „najpotężniejszy człowiek świata” musiał uderzyć się w piersi za swe - jak to oględnie określił - „niestosowne stosunki” i kłamstwa, przeprosił naród, żonę Hillary, córkę i psa, po czym znów zaapelował, by pozwolili mu skupić się na sprawach państwa.

Amerykański naród i rodzina okazali wielką wyrozumiałość, do impeachmentu nie doszło. Clinton mógł sobie jeszcze trochę pourzędować, rozwodu nie było. Dla panny Lewinsky skończyło się gorzej. Po „aferze rozporkowej” z prezydentem długo nie mogła znaleźć sobie ani stałego zatrudnienia, ani miejsca. Łapała się różnych zajęć, na przykład projektowania damskich torebek, które próbowała sprzedawać poprzez swój internetowy portal „The Real Monica”. A że ani ten, ani innej jej pomysły nie wypaliły, kilka lat później przeniosła się do Wielkiej Brytanii. Wobec brak zadowalających ja ofert zatrudnienia, zapisała się do Londyńskiej Szkoły Ekonomii i w 2006r. uzyskała dyplom magistra psychologii społecznej. Co robi dzisiaj? Nadal walczy sama z sobą i nie daje zapomnieć byłemu prezydentowi USA o ich aferze.

Właśnie zwierzyła się na łamach wydawanego w kilku językach, amerykańskiego magazynu „Vanity Fair” („Jarmark próżności”), co sądzi o tym głośnym skandalu sprzed lat. Wprawdzie tekst opatruje tytuł: „Mój szef mnie wykorzystał”, lecz bynajmniej nie dotyczy seksu. Jak podkreśla Lewinsky:

Co do tego punktu będę obstawać: to był związek z przyzwoleniem obustronnym”.

W tym kontekście „głęboko żałuje za to, co zaszło między nią a prezydentem”, Clintona obwinia natomiast za to, co było później: że zrobił z niej „kozła ofiarnego” dla „zachowania władzy”. Ponoć po ujawnieniu ich miłosnego afektu otrzymała od nieujawnionych przez nią osób finansowe propozycje „przekraczające 10 mln dolarów”, z których nie skorzystała, a wszyscy i tak rzucali jej kłody pod nogi, nikt nie chciał przyjąć jej do pracy, popadła w depresję, myślała wręcz o samobójstwie.

Dla przypomnienia, cały ten skandal nie został zapoczątkowany przez tę wówczas 22-letnią praktykantkę, lecz przez jej koleżankę Lindę Tripp. Po Białym Domu, Lewinsky praktykowała z nią jeszcze w departamencie obrony. Tripp, której opowiedziała o swym romansie z prezydentem, poradziła jej „na wszelki wypadek” nie prać i przechować zaplamioną sukienkę, co potajemnie nagrała, a następnie przekazała je zagorzałemu przeciwnikowi Clintona, sędziemu Kennethowi Starrowi (znanemu wcześniej m.in. z dochodzenia w tzw. aferze Whitewater). Sama Lewinsky początkowo odmawiała udzielenia jakichkolwiek wyjaśnień, na zeznania zgodziła się dopiero pod presją prawników z komisji śledczej i zagwarantowaniu jej immunitetu. Na marginesie, Clinton został też oskarżony o seksualne molestowanie przez urzędniczkę Paulę Jones.

Kto właściwie był sprawcą, a kto ofiarą? I czyją? 41-letnia dziś Monica Lewinsky chciałaby raz na zawsze zamknąć ten rozdział jej życia.

Nadszedł czas,  by spalić beret i pogrzebać niebieską sukienkę…

— pisze w „Vanity Fair”.

Dla tych, którzy nie pamiętają lub nie wiedzą: chodzi o beret z fotografii, na której widnieje roześmiana w objęciach Clintona, oraz o suknię - dowód rzeczowy, który zdemaskował krzywoprzysięstwo prezydenta.

Beret można spalić, ale tego, co Lewinsky ma „pod” beretem usunąć chyba nigdy nie zdoła. Były prezydent Clinton takiego problemu nie ma, w końcu nikt, nigdy go nie widział ani w sukni, ani w berecie, i nikogo, nigdy i ani razu nie nakłaniał do kłamstwa…

Klaser

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych