Przed blokiem leżała nieprzytomna dziewczynka. Wezwana karetka nie przyjeżdżała. Wiktorię uratowali strażacy po służbie

Fot.youtube.pl
Fot.youtube.pl

Wiktoria spieszyła się na spotkanie z koleżankami, z którymi miała iść do kościoła, na odbywające się właśnie rekolekcje. Biegnąc, nie zauważyła studzienki, zahaczyła o nią nogą i przewracając się, głową twarzą uderzyła w beton. Od razu straciła przytomność. Do tego tragicznego wypadku doszło w Koronowie w powiecie bydgoskim. O tym jak udało się uratować życie dziewczynki pisze Gazeta Pomorska.

Trzy razy żona prosiła, abym podszedł do okna i zobaczył, co tam się dzieje. Ale myślałem, że to prima aprilis. A potem szybko zbiegłem na dół, by ratować tę dziewczynkę-

opowiadał jeden z bohaterów tych dramatycznych wydarzeń Jan Michalski.

Michalski to komendant gminny Ochotniczej Straży Pożarnej. Na szczęście dla dziewczynki, w tym samym bloku mieszka drugi strażak - Mariusz Sadecki. Mężczyźni od razu wzięli sprawy w swoje ręce.

Natychmiast zajęliśmy się reanimacją. Miała bardzo siną twarz, duży obrzęk, traciła oddech. Ludzie wezwali już telefonicznie pogotowie, ktoś nawet pobiegł, ale karetka nie przyjeżdżała. Uciskaliśmy klatkę piersiową, resuscytacji uczyliśmy się na kursach ratowników OSP. Wspólnie ratowaliśmy Wiktorię. Jej koleżanki powiedziały, że tak ma na imię-

relacjonował Mariusz Sadecki.

Sytuacja była dramatyczna.

Ludzie nie wierzyli, że ją uratują. A ona chwilami charczała, ale po kilkunastu chyba minutach otworzyła na chwilę oczy. Męczyli się ci strażacy, pogotowia nie było. A ona odpływała -

opowiadała jedna z mieszkanek osiedla.

Faktycznie, po kilkunastu minutach zaczęła dawać znaki życia. Otworzyła oczy, ale znowu odpłynęła. Wtedy dopiero przyjechał z przychodni dr Andrzej Nowak. O której godzinie? Chyba po 9.20 -

opowiada komendant OSP Michalski.

Okoliczni mieszkańcy bardzo się denerwowali sytuacją i nie mogą zrozumieć dlaczego w tak dramatycznej sytuacji karetka nie przyjeżdżała.

Czy jesteście w stanie sprawdzić, czy jest u nas karetka? Chyba nie, skoro po tę dziewczynkę musiał przylecieć z Bydgoszczy helikopter. Szczęście, że byli na miejscu strażacy. Oni uratowali to dziecko.

Jeden z mieszkańców miasta mówi, że nie po raz pierwszy w Koronowie czeka się długo na karetkę. Opowiedział historię swego brata, który w zeszłym roku miał wypadek.

Policja zdążyła przyjechać, pomoc drogowa, karetka długo po nich - z… Tucholi.

Dr Andrzej Nowak, dyrektor NZOZ w Koronowie odpowiada:

Mamy jedną karetkę. Ta jedyna przewoziła rodzącą kobietę z Sokola Kuźnicy do szpitala w Bydgoszczy. Dysponowaliśmy tylko samochodem, który służy pielęgniarkom. Jestem pediatrą, wsiadłem i pojechałem na Witosa. Strażacy reanimowali już dziewczynkę, chwilę potem przyleciał samolot. Przyjechała też karetka z Bydgoszczy.

Dziewczynkę w ciężkim stanie przewieziono do szpitala w Bydgoszczy. Nie udziela on informacji o jej stanie zdrowia.

Mieszkańcy mówią:

Najważniejsze, że została uratowana. Przez strażaków.

ann/pomorska.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych