W Peru mają kontrowersyjną tradycję. Stroją świnki morskie, a potem je zjadają. Co kraj to obyczaj. Jedni walczą z bykami, inni noszą żywe karpie w reklamówkach, a jeszcze inni zjadają domowe pupile.
Ojczyzną świnek morskich jest Ameryka Południowa. Występowały one od tysięcy lat właśnie na terenach dzisiejszego Peru, Brazylii i Paragwaju, jako dzikie zwierzęta.
Konkwistadorzy, którzy przybyli z Europy na podbój Nowego Świata krótko po Krzysztofie Kolumbie, zobaczyli jednak świnki morskie biegające wokół domów. Zostały one udomowione przez Inków a później wylądowały na talerzach. Służyły także jako ofiary dla bogów.
W Peru do dziś mięso tego małego i sympatycznego gryzonia jest prawdziwym przysmakiem. Znawcy twierdzą, że najlepsze, najdelikatniejsze mięso uzyskuje się od sześcio- do dziewięciomiesięcznego zwierzątka. Zazwyczaj pieczoną świnkę serwuje się w całości, wraz z głową, kończynami i podrobami. Podobno smakuje jak kurczak.
Świnki morskie w Peru mają nawet swój festiwal. Są one poprzebierane w wymyślne i bajeczne ubranka niczym lalki Barbie. Są strojone nawet w nakrycia głowy. Startują w konkursach na najpiękniejsze przebranie. Są pieszczone, głaskane, całowane, a na koniec festiwalu lądują na talerzu i są zjadane.
Każdego roku w Peru zjadanych jest około 65 milionów świnek morskich.
fot.chronicles.com
ann
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/lifestyle/101015-jedni-je-glaszcza-inni-jedza