Ta książka pokazuje życie w okupowanej Polsce (1939-1945) bardziej od podszewki, niż się to zwykło czynić. Jej autor miał do tego specjalny tytuł. Jako prezes Rady Głównej Opiekuńczej Adam Ronikier (1881-1952) widział więcej niż przeciętny zjadacz chleba, a ponieważ swoje wspomnienia zredagował ostatecznie w 1945 roku, przeto można sądzić, że jeszcze dobrze pamiętał wydarzenia, które opisywał.
RGO była jedyną polską organizacją społeczną uznawaną przez władze okupacyjne (Polski Czerwony Krzyż był polską filią organizacji międzynarodowej), to wymuszało na jej działaczach z prezesem na czele jakiś stopień respektu dla tych władz. Było to konieczne dla prowadzenia jawnej działalności charytatywnej, a ta z kolei była konieczna dla zapobieżenia temu, co byśmy dziś nazwali katastrofą humanitarną.
RGO rozdzielała początkowo tylko pomoc amerykańską dla ludności cywilnej Generalnego Gubernatorstwa (ale nie tylko dla Polaków, lecz również, w proporcji wyższej niż ich udział w ogólnej liczbie ludności, dla Żydów i dla Ukraińców). Później udało jej się zmobilizować ofiarność samych Polaków i to z tego źródła pochodziła większość funduszy wydatkowanych na pomoc. RGO umiejętnie tę pomoc rozdzielała.
Zarówno hierarchowie Kościoła, jak i przedstawiciele Polskiego Państwa Podziemnego dobrze rozumieli delikatną rolę RGO i akceptowali jej – konieczne przecież - kontakty z władzami Generalnego Gubernatorstwa. Ale, jak to dziś dobrze wiemy, gorzej to rozumieli Sowieci i ich poplecznicy w Polsce po instalacji nowego porządku w r. 1944/1945. Adam Ronikier, który był nieprzejednanym antykomunistą, wolał nie sprawdzać w praktyce stopnia ich wyrozumiałości i wyjechał na Zachód.
Zapewne prawidłowo przewidywał, jaki będzie jego los pod rządami Nowej Wiary, skoro do pudła trafiali żołnierze AK walczący z Niemcami, nierzadko z oskarżenia o współpracę z nimi. W liście z 8 lipca 1940 prezes RGO pisał do SS Obergruppenfűhrera Friedricha Krűgera, że musi ustać niemiecki terror wobec Polaków. Inaczej – klarował Ronikier – wzmoże się niebezpieczeństwo bolszewizmu. Pisał zatem:
Niech Pan mi zechce wierzyć, że będzie lepiej, jeżeli Pan od czasu do czasu ze strony uczciwie traktującego sprawy polskiego miejsca prawdę o wszystkim usłyszy. Atmosfera braku zaufania, która w związku z aresztowaniami w Polsce stała się nie do wytrzymania, musi być usuniętą. Na tej drodze można wiele osiągnąć, by bolszewizm, który wszystkimi siłami dąży, by kraj opanować, a który przedstawia wspólne niebezpieczeństwo tak dla Niemców, jak dla Polaków, pokonać.
Jako środek perswazji w stosunku do Niemców, a nawet jako analiza sytuacji politycznej, ten tekst nie zawiera żadnego błędu. Można dyskutować, czy Niemcom należało wysuwać jakąkolwiek ofertę, czy też nie. Np. arcybiskup Sapieha, kilkakrotnie nagabywany o to przez gubernatora Franka, odmówił. Nie dlatego, iżby nie doceniał grozy komunizmu, lecz dlatego, żeby nie ustawiać (choćby w najsłuszniejszej sprawie) w jednym szeregu z nazistami. Adam Ronikier nie był na tyle przezorny (na tyle ostrożny?). Dlatego wolno sądzić, że gdyby został w kraju po wkroczeniu tu Armii Czerwonej, niechybnie trafiłby za kratki (choć może nie od razu).
Lektura obowiązkowa dla tych, którzy interesują się historią niemieckiej okupacji.
Roman Graczyk
Adam Ronikier, Pamiętniki. 1939-1945, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2013
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/92714-ronikier-o-okupacji
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.