Płonąca pochodnia wolności

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot.wikimedia.org
Fot.wikimedia.org

Ta broszura jest świadectwem bezsilności jednostki wobec masy. Dokładniej: pewnej odmiany tej bezsilności w ustroju totalitarnym. Jeszcze dokładniej: bezsilności zbuntowanej jednostki wobec społeczeństwa pogodzonego z systemem komunistycznym.

Wszystkie autentyczne świadectwa z 1968 r., jak i późniejsze wspomnienia o dramatycznym geście Ryszarda Siwca, który 8 września tego roku dokonał aktu samospalenia w proteście przeciwko rządom komunistycznym, a szczególnie wobec zbrojnej interwencji w Czechosłowacji, są zgodne: Siwiec był w swoim geście osamotniony. Był niezrozumiany, lekceważony (komentarze typu „wariat” nie należały wtedy do rzadkości), a jego dramatyczny czyn skrzętnie pomijany, usuwany z pamięci. Wynikało to być może, po trosze, z wyrzutów sumienia, ale pozostaje twardym faktem, że reakcją na jego czyn było przez długie lata głuche milczenie.

Swoistą alegorią tej postawy milczenia (wyparcia?) jest obraz ze Stadionu Dziesięciolecia z 8 września 1968, zapamiętany przez Grażynę Niezgodę mieszkankę Przemyśla, która uczestniczyła tego dnia w tych samych co Siwiec dożynkach:

Niebieskie niebo. Młodzież tańczyła, grała muzyka i nagle w sąsiednim sektorze wybuchł ogień, słup ognia. Ludzie zaczęli uciekać. Mówili: >>Wódka, wódka się w facecie zapaliła<<. Zobaczyłam tego człowieka. (…) Był potwornie poparzony, płaty ubrania razem ze skórą odchodziły z całego ciała. (…). Wyjechała karetka i ludzie próbowali go do tej karetki zapędzić. On dłuższy czas coś wołał, ale grała muzyka i myśmy nic nie słyszeli. Był jakby w szoku, co mogło sprawiać wrażenie, że jest pijany. Młodzież przestała tańczyć w tej części stadionu, gdzie my byliśmy. W końcu go do tej karetki zapędzono. Karetka odjechała, z tunelu wypuszczono nową młodzież, w jakimś radosnym tańcu, nie pamiętam, może to był mazur. Niebo nadal było niebieskie, dalej grała muzyka. Pamiętam gołębie. Wszystko wróciło do normy.

Świadkami tej sceny były tysiące ludzi, wśród nich dziesiątki dziennikarzy, potem – gdy Siwiec przez 4 dni umierał w szpitalu – personel medyczny, w końcu znajomi i rodzina. Mimo to przez wiele lat o sprawie było w Polsce cicho (dopiero pół roku po fakcie informacja o nim dotarła do Monachium, a stamtąd na falach Wolnej Europy do Polski, wcześniej – w styczniu 1969 – wspomniał o niej „Le Nouvel Observateur”). Ale i później czyn Siwca długo pozostawał nieznany szerokiej opinii. Jeszcze w roku 1989 w Przemyślu nie udało się zorganizować demonstracji w 21 rocznicę samospalenia na Stadionie Dziesięciolecia.

Bo Ryszard Siwiec był samotnym prorokiem, a wiadomo, że proroków – tych co mówią na czarne „czarne” – traktuje się w najlepszym razie jak Don Kichota. Tak jest dla wszystkich wygodniej.

Niewątpliwie przełomem w społecznej percepcji jego gestu był film Macieja Drygasa „Usłyszcie mój krzyk” z roku 1991. To w nim zawarte są słowa ks. Józefa Tischnera, oddające Siwcowi sprawiedliwość, mądre słowa:

Na czym polegał dramat tamtych czasów? Wydawało się, że nie ma miejsca na wolność, na wolną decyzję. Że przestrzeń wolności, tak potrzebna każdemu człowiekowi, została zaanektowana przez totalitarną władzę. Tymczasem w wypadku Siwca mieliśmy do czynienia z aktem wolnym. Może nawet podwójnie wolnym. Wolnym od totalitaryzmu i wolnym od przeciętnych poglądów religii chrześcijańskiej. A więc jakby na tym stadionie płonęła wolność. Ale nie płonęła w sensie zniszczenia, tylko w sensie światła. Zapaliło się jakieś ogromne światło wolności.

Aby to zrozumieć rodacy Ryszarda Siwca potrzebowali nieco czasu. Lepiej późno, niż wcale.

Roman Graczyk

Całopalny. Protest Ryszarda Siwca, Ośrodek KARTA, Warszawa 2013

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych