W ubiegłym tygodniu opinia publiczna, i to nie tylko ta, która jest zainteresowana tematami filmowymi, została dotknięta nowymi informacjami o jednym z najbardziej oczekiwanych projektów filmowych w ostatnich dziesięcioleciach.
Film Mela Gibsona o zmartwychwstaniu Jezusa, kontynuacja kultowej „Pasji” nagranej 20 lat temu, naprawdę jest niecierpliwe oczekiwanym projektem, już przekraczającym granice sztuki filmowej, stając się zjawiskiem kulturowym, wręcz duchowym.
Premiera w 2027 roku
Teraz dowiedzieliśmy się, że premiera zaplanowana jest na 2027 rok, oraz że w rolę Jezusa nie wcieli się Jim Caviezel, który tak dobrze robił to w „Pasji”, ale młody aktor z Finlandii Jaakko Ohtonen. Dalej, Maryję, matkę Jezusa, zagra polska aktorka Katarzyna Smutniak, która już od lat mieszka i pracuje we Włoszech.
Wiadomości o zmianach w obsadzie aktorskim filmu Gibsona wywołały mocne reakcje. Przede wszystkim, ta o Caviezelu, aktorze, który po „Pasji” cieszy się wielką popularnością w kręgach chrześcijańskich (z drugiej strony, trzeba to jasno napisać, że ta rola skomplikowała jego karierę w Hollywood).
Wielu z niecierpliwością oczekujących na ten film widziało Caviezela jako integralną część projektu, a fakt jego nieobecności będzie dla widzów pewnym rozczarowaniem.
Nie wiemy z pewnością, co było powodem zakończenia współpracy Caviezela i Gibsona. Całkiem możliwe, że – jak spekulują media – aktor po prostu jest za stary do tej roli. W każdym razie nie da się zaprzeczyć, że taka decyzja Gibsona nadała całemu projektowi pewnego dynamizmu artystycznego i sprawiła warunki, że nowy film nie będzie jedynie zwykłą kontynuacją kultowej „Pasji”.
Druga wiadomość, dotycząca nowej Marii (w „Pasji” granej przez rumuńską aktorkę Marię Mortgensen), wywołała równie silną, a może nawet silniejszą reakcję, zwłaszcza w Polsce.
W internecie pojawiły się zdjęcia Smutniak z czasów Strajku Kobiet, na których lobbuje na rzecz aborcji eugenicznej w bardzo dobrze znany wulgarny i agresywny sposób.
„To ma być aktorka, która zagra Najświętszą Maryję Pannę?!”, takie reakcje towarzyszyły informacji o jej wyborze, typowej przedstawicielki światu filmu, postępowej lewaczki. Dowodem tego jest także jej film dokumentalny o kryzysie na granicy polsko-białoruskiej pt. „Mur”, który jako reżyser zrealizowała w podobnej do czarno-białej konwencji „Zielonej granicy” Agnieszki Holland: tam jest cierpienie „biednych” nielegalnych migrantów i bezduszność polskich służb.
Pasolini i McDonagh
Do pewnego stopnia mogę rozumieć niezadowolonych. Od filmu, który kręci Gibson, oczekuje się, że będzie dziełem „z misją”. Sztuką, która ma przekonująco głosić Ewangelię Jezusa Chrystusa. Skoro tę sztukę tworzą ci, którzy, o ile nam wiadomo, mają niewiele wspólnego z Ewangelią (zabijanie nienarodzonych jest jej przeciwieństwem), czy możemy oczekiwać, że taka sztuka będzie prawdziwie „natchniona”?
Chodzi o to, że właśnie możemy. Prawdopodobnie najlepszy film o Jezusie nakręcił człowiek, który był marksistą, homoseksualistą i ateistą (w sensie metafizycznym). Chodzi oczywiście o włoskiego reżysera Piera Paolo Pasoliniego i jego „Ewangelię według św. Mateusza” z 1964 roku, którą watykański „L’Osservatore Romano” uznał za najlepszą filmową adaptację życia Jezusa.
Albo na przykład film „Kalwaria” irlandzkiego reżysera Johna Michaela McDonagha z 2014 roku, który jest prawdopodobnie najlepszym obrazem duchowego pustkowia, w którym znalazła się Irlandia po agresywnej sekularyzacji ostatnich dekad. Ten film, nakręcony przez ludzi, którzy mają niewiele wspólnego z chrześcijaństwem, wyjaśnia to duchowe pustkowie właśnie poprzez wygnanie Boga z irlandzkiego społeczeństwa.
Przytaczam te przykłady, ponieważ pochodzą one ze świata filmu, ale mógłbym długo wymieniać sytuacje, w których sztukę inspirowaną chrześcijańską Prawdą tworzyli ludzie niewierzący.
Moim zdaniem, siła „Pasji”, filmu napełnionego Duchem Świętym, nie polegała na tym, że wszyscy jego twórcy byli praktykującymi wierzącymi (bo nie byli). Jej siłą było to, że stworzyli go utalentowani artyści, którzy byli na tyle otwarci, by szanować wizje Mela Gibsona i wyrażać się poprzez tę artystyczną „energię” (używam tego niefortunnego określenia), którą reżyser wprawił w ruch na planie.
Nowa Maryja w filmie Gibsona jest lewaczką. I co z tego? Liczy się tylko to, by była dobrą aktorką, która zrozumie, czego Gibson od niej wymaga, a jednocześnie wniesie swój wkład w postać Maryi.
Mówimy o Polce, członkini narodu, którego katolicyzm jest głęboko zakorzeniony w genach kulturowych. Z tego co znamy, pani Smutniak się odcięła się od swoich katolickich korzeni, ale jak powiedział kiedyś słynny muzyk Bruce Springsteen: „Raz katolik, zawsze katolik”.
W końcu, jeśli mówimy o tych smutnych miesiącach z końca 2020 roku, kiedy Polską wstrząsały protesty proaborcyjne, dla mnie o wiele większym skandalem niż polityczne zaangażowanie gwiazd filmowych byli katolicy, którzy milcząco zgadzali się na przemoc wobec nienarodzonych. Katolicki celebryci, którzy albo milczeli, albo mówili o tym jak „rozumieją” tych, którzy protestowali. Do tego księża i zakonnicy, którzy podpisali wówczas list „Zwykłych księża”, wyrażający ich poparcie dla zwolenników aborcji eugenicznej.
— Ten list dzieli Kościół w czasie, kiedy on jest na celowniku
Żaden z tych księży nigdy nie poniósł z powodu tego zgorszenia żadnych konsekwencji. To jest problem, a nie pozowanie jakiejś tam aktorki.
A może mają rację ci, którzy piszą dziś w Internecie, że doświadczenie kręcenia tego filmu mogłoby stać się dla Smutniak bardzo duchowym przeżyciem? Warto przypomnieć historię włoskiego aktora Pietra Sarrubiego, który zagrał w „Pasji” zbrodniarza Barabasza. To doświadczenie było dla niego tak potężne, że odmieniło jego życie i pozwoliło mu wrócić do Boga.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/743676-nowa-maryja-w-filmie-gibsona-jest-lewaczka-i-co-z-tego
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.