Wokalistka zespołu Lombard Marta Cugier i jego lider Grzegorz Stróżniak w rozmowie z portalem wPolityce.pl wspominają Stanisława Soykę. Wybitny muzyk, wokalista i kompozytor odszedł nagle, tuż przed swoim planowanym występem na Top of the Top Sopot Festival, gdzie miał pojawić się na scenie podczas finałowego koncertu „Orkiestra mistrzów”.
Stanisław Soyka, wokalista, pianista, skrzypek, kompozytor i aranżer, jeden z najważniejszych artystów na rodzimej scenie muzycznej ostatnich dekad zmarł wczoraj w wieku 66 lat.
„Byłam jego wielką fanką”
Marta Cugier wskazuje, że ze Stanisławem Soyką mieli okazję spotykać się na dużych imprezach.
Nie miałam prywatnego kontaktu ze Stanisławem Soyką. Byłam jego wielką fanką i już jako nastolatka bardzo dobrze znałam jego twórczość. Potem na jakiś czas trochę o nim zapomniałam i spotykałam się z nim już jako zawodowa wokalistka zespołu Lombard
— przyznaje wokalistka zespołu Lombard.
Mówi też o wspólnym koncercie, m.in. zespołu Lombard i Stanisława Soyki w sali koncertowej w Londynie z okazji 100-lecia odzyskania niepodległości przez Polskę.
Spotykaliśmy się na festiwalach. Ten człowiek był zawsze radosny, serdeczny, zawsze miał coś miłego do powiedzenia. Ostatnie nasze spotkanie miało miejsce dość dawno, ale wspominam ten koncert, ponieważ był wyjątkowy. Była to 100 rocznica odzyskania niepodległości przez Polskę. Koncert odbywał się w Royal Albert Hall w Londynie i został zorganizowany przez brytyjską Polonię. Przepiękny koncert i na scenie występował i Lombard, i Stanisław Soyka, i cała plejada artystów. Niesamowite było to, że na finał tego koncertu razem zaśpiewaliśmy i z Grzegorzem Stróżniakiem, liderem zespołu Lombard, utwór „Przeżyj to sam”
— wskazuje Marta Cugier.
„Będzie żył w nas zawsze”
Zdradza też, jak zespół Lombard zapamięta jednego z najważniejszych artystów na rodzimej scenie muzycznej ostatnich dekad.
Na pewno zapamiętamy Stanisława Soykę jako wybitnego artystę, wspaniałego człowieka, muzyka, wokalistę o niepowtarzalnym, ciepłym głosie. Zapamiętamy jego „Tolerancję”. Mam nadzieję, że ludzie będą bardziej uważnie wsłuchiwać się w teksty, które pisał, ponieważ są mądre. Śpiewał też poezję. Był artystą popowym, jazzowym. Naprawdę wybitna postać. Myślę, że będzie żył w nas zawsze, ponieważ jego piosenki były ponadczasowe. Mam nadzieję, że ludzie będą sięgać do jego twórczości, mimo że odszedł tak tragicznie i tak nagle, bo 66 lat to tak jak napisałam i dużo, i mało, bo przecież moglibyśmy jeszcze długo słuchać jego głosu, a myślę, że z czasem te męskie głosy stają się jeszcze bardziej głębokie i ciekawe
— mówi.
Czasami mam takie wrażenie, że odchodzą ci wielcy artyści, ci śpiewający muzykę głęboką, pełną emocji, ciekawą, a współcześnie niestety muzyka, która powstaje, już tak głęboka nie jest, więc na pewno jest to wielka strata dla polskiej kultury i polskiego świata muzycznego
— podkreśla wokalistka.
„Zawsze traktował mnie bardzo miło”
Zaznacza też, że bardzo przeżywa śmierć wokalisty i ujawnia, że też mieli występować na Top of the Top Sopot Festival.
Ja na pewno bardzo to przeżywam, tym bardziej, że jako zespół Lombard mieliśmy wystąpić w Sopocie, co prawda nie na tym koncercie, z innych powodów, że tak powiem, odmówiliśmy udziału w tym festiwalu. Być może byłaby to jedyna okazja, żeby się po raz ostatni ze Stasiem spotkać
— mówi Marta Cugier.
Trzeba też powiedzieć, że jestem innym pokoleniem niż pan Stanisław. Z zespołem Lombard współpracuję 26 lat, więc jestem osobą młodszą. Ale nigdy nie dał mi odczuć w żaden sposób, że ta różnica wieku istnieje. Zawsze traktował mnie bardzo miło i to było naprawdę wyjątkowe, że zawsze znalazł jakieś dobre słowo, żeby każdemu powiedzieć czy mi na scenie, czy poza sceną, że fajnie, że super zaśpiewałaś, czy nawet Grzegorzowi Stróżniakowi, z którym znali się długo, zawsze coś miłego miał do powiedzenia. Wspomnę takie fajne zdanie. Znali się panowie bardzo długo i na tej scenie w Londynie wszyscy śpiewaliśmy „Przeżyj to sam”. I Stasiu Soyka podszedł do Grzegorza, uściskał go i mówi: „Ty Grzegorz, Ty fajnie śpiewasz”. To było takie strasznie miłe. Pamiętam to bardzo dobrze, bo ten uśmiech, ciepło, które od niego biły, były nie do podrobienia
— zaznacza.
„Razem zaczęliśmy raczkować na scenie”
Lider zespołu Lombard Grzegorz Stróżniak również podkreśla, że jest fanem twórczości Stanisława Soyki.
Natomiast i Stasiu, i ja oglądaliśmy siebie nawzajem, jak na tej scenie zaczęliśmy raczkować. Podpisuję się pod wszystkimi słowami, które wypowiedziała Marta Cugier o tym wielkim człowieku, o wielkim i nieprzeciętnym artyście. Jeżeli się wylicza już to, że był gitarzystą, aranżerem, autorem, kompozytorem, pianistą, to już to wystarczy. To jest i tak wiele na jednego człowieka. W każdej z tych dziedzin potrafił się naprawdę świetnie pokazać
— wskazuje.
Jestem fanem twórczości Stanisława Soyki, jego interpretacji, jego dbałości o warsztat. Poza tym, że miał wspaniały warsztat, był świetnym wokalistą. Grał charakterystycznie, podgrywał tak, jak wokalista sobie podgrywa, czyli pod wokal
— mówi.
„Wielka szkoda, wielki żal”
Nie obyło się bez zwrócenia uwagi na bezbłędną dykcję Stanisława Soyki.
Stara gwardia zawsze zwracała uwagę na dykcję. Jego język polski zawsze był wyrazisty i docierał do odbiorców, ponieważ tam była dbałość o szczegóły. Nasz język jest dość wymagający i trudny do śpiewania. To trzeba przyznać. Niejednokrotnie przez te nasze szeleszczące spółgłoski tracimy na tym w porównaniu do wykonawców zachodnich. Stanisław Soyka to nieprzeciętna postać, nieprzeciętny artysta. Wielka szkoda, wielki żal
— podkreśla lider zespołu Lombard.
Stanisław Soyka to prawie mój rówieśnik, ponieważ ja jestem tylko rok starszy od niego. Przerażające. Na szczęście zostanie po nim ogromny dorobek i repertuar. W wielu utworach będziemy mogli go jeszcze posłuchać
— mówi Grzegorz Stróżniak.
„Nieprzeciętny talent i wielość”
Wspominał też „przygodę studyjną” ze Stanisławem Soyką.
Byłem kiedyś świadkiem, jak on nagrywa i po prostu byłem w szoku. Nikt go nie przebił, chyba że Zbigniew Wodecki, również miałem przyjemność być ze Zbigniewem Wodeckim w studiu. Chciałem powiedzieć tylko o jednym, jak to byli zdolni ludzie, jak Soyka był zdolnym człowiekiem. On wchodził do studia, z marszu zakładał na głowę słuchawki, nagrywał wersję pierwszą, drugą i trzecią. Wychodził ze studia i pytał, która jest dobra. A oni mu opowiadali: „Wszystkie trzy”. Po prostu nie wiadomo było, którą wersję wybrać, bo każda była dobra, jedna lepsza od drugiej w jednych aspektach, a inna w innych. To świadczy o jego nieprzeciętnym talencie i wielkości
— zastrzega.
Na koniec lider zespołu Lombard podkreśla, że Stanisław Soyka był „starą gwardią dżentelmenów, których jest coraz mniej w branży - ludzi ciepłych, otwartych, bezpośrednich”.
Przede wszystkim wysoka kultura i to sprawia, że bycie z kimś takim w garderobie czy na jednej scenie, to jest naprawdę sama przyjemność i szkoda, że tacy ludzie odchodzą. Taka kolej, że tak powiem, losu, ale mogę tylko potwierdzić, że był świetnym człowiekiem prywatnie poza sceną, na którą wchodził i się po prostu zatapiał w niej, bo on na tej scenie się realizował, odpływał. Scena wymaga pewnego stanu ducha, do którego się dochodzi i jak się szanuje publiczność, a on to robił. Jak się szanuje kolegów artystów, on to też to robił, ponieważ był po prostu dżentelmenem. Takiego go zapamiętam - kulturalnego, fajnego człowieka
— dodaje Grzegorz Stróżniak.
Wokalista kompozytor i aranżer
Stanisław Soyka, wokalista, pianista, skrzypek, kompozytor i aranżer, łączył jazz, pop, soul, poezję śpiewaną i muzykę klasyczną, a jego charakterystyczny głos i emocjonalny sposób interpretacji sprawiły, że zyskał miano jednego z najwybitniejszych interpretatorów polskiej piosenki.
Urodził się w 1959 r. w Żorach. Śpiewać zaczął jako 7 -latek udzielając się wraz z ojcem w chórze katedralnym w rodzinnych Gliwicach. Następnie ukończył liceum muzyczne w klasie skrzypiec oraz Wydział Kompozycji i Aranżacji Akademii Muzycznej w Katowicach.
W czasie studiów śpiewał z big-bandem Puls, z którym dokonał pierwszych nagrań dla archiwum Rozgłośni PR w Katowicach. Stanisław Soyka debiutował w listopadzie 1979 r. recitalem muzyki bluesowej i gospel w Filharmonii Narodowej w Warszawie. Śpiewał tam utwory Raya Charlesa, Carole King i Beatlesów. Zapis tego koncertu znalazł się na jego pierwszym albumie „Don’t You Cry”.
CZYTAJ TEŻ:
nt/wPolityce.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/738389-tylko-u-nas-lombard-wspomina-soyke-bedzie-zyl-w-nas-zawsze
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.