Kanał Zero przyjrzał się wystawie „Familiar strangers” w brukselskim Centrum Bozar, którą MKiDN uznało za priorytet polskiej prezydencji w Radzie UE. Postmodernistyczne, kontrowersyjne „dzieło” naszpikowane jest jednak treściami politycznymi o zabarwieniu lewicowo-liberalnym i wykrzywia perspektywę polskiej historii a także polskiej współczesności. Dyrektor Instytutu Adama Mickiewicza Olga Wysocka powiedziała też, że Centrum Bozar pokryło 64 proc. wydatków na realizację tego projektu, z czego wynika, że resztę pokryć musiano z pieniędzy polskich podatników.
Na początku bieżącego roku Polska przejęła rotacyjną prezydencję w UE, w ramach której realizowane są rozmaite projekty, mające na celu promowanie Polski w Europie. Do takich inicjatyw należy też wystawa „Familiar Strangers”, opowiadająca o mniejszościach i diasporach w Polsce. Jest ona współfinansowana ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Oczami migrantów
Reporter Kanału Zero Hubert Kłoda udał się do Centrum Sztuk Pięknych Bozar w Brukseli przedstawił wystawę, która ma Europejczykom przybliżyć polską historię oraz współczesność. Zapytał też specjalistów to, jaki był konkretnie zamysł powstania tej wystawy.
W pewnym sensie jest to obraz Europy Wschodniej na podstawie Polski, który pokazuje pewną różnorodność, która odbywa się w tej części Europy. Przez tę różnorodność i dylematy artystyczne i aktywistyczne społeczności, często pochodzące z mniejszości w Polsce, w pewnym sensie dąży do tego, żeby Europa zobaczyła się w pełni
— tłumaczyła Kanałowi Zero kurator wystawy Joanna Warsza.
Hubert Kłoda pokazywał więc jak wygląda wystawa w Centrum Bozar i trzeba przyznać, że jest to wyjątkowo abstrakcyjna i postmodernistyczna sztuka, coś na kształt tego, co można odnaleźć w warszawskim Muzeum Sztuki Nowoczesnej.
Szybko zorientowałem się, że ta wystawa nie opowiada o Polsce i Polakach. To raczej historia naszego kraju widziana oczami migrantów. „Familiar strangers” w tłumaczeniu na polski oznacza „znajomi nieznajomi”
— zaznaczył Kłoda.
Dobudowywanie ideologii
Reporter poprosił też o lepsze wytłumaczenie tej koncepcji dyrektor Instytutu Adama Mickiewicza Olgę Wysocką.
Dla mnie jest to pojęcie bardzo szerokie i głębokie, dlatego, że dotyka i obejmuje obecność, różnorodność i solidarność, czyli możliwość prezentowania różnych oblicz, rożnych zdań, odmiennych, wydawałoby się że nieznanych i obcych. Jednocześnie okazuje się, że zrozumiałych w momencie, kiedy wsłuchujemy się w te głosy, obrazy czy przestrzenie
— powiedziała.
Hubert Kłoda pokazywał też poza trudnymi do zdefiniowania obrazami czy też instalacjami także nagranie ludzi, który siedzą w różnych miejscach i wydają z siebie nieokreślone odgłosy. Reporter wyjaśnił jednak, że najprawdopodobniej są to ludzie z Ukrainy, którzy starają się naśladować dźwięki bomb, które spadają na icj ojczyznę.
Sugestie tę potwierdziła dyrektor Instytutu Adama Mickiewicza Olga Wysocka, dodając, że Polska jest teraz krajem bezpiecznym dla uchodźców i krajem solidarnym.
W wystawie znalazło się też miejsce na zaprezentowanie nagrania polskiej performerki Natalii Lach Lachowicz, która zasłynęła w latach 70. nagraniem, gdzie jako roznegliżowana kobieta je banana w bardzo sugestywny sposób.
Reporter Kanału Zero przyznał, że kolejne filmy nie wzbudziły jego szczególnego zainteresowania.
W zasadzie nie mam pojęcia o czym były
— przyznał.
Priorytet prezydencji?
Bardzo ciekawym fragmentem reportażu okazuje się za to wypowiedź rzecznika MKIDN Piotra Jędrzejowskiego, który stwierdził, że wystawa jest priorytetem polskiej prezydencji w Radzie UE.
Przede wszystkim ta wystawa wpisuje się w priorytety polskiej prezydencji w Radzie UE. Jednym z tych priorytetów są młode artystki i młodzi artyści i sytuacja, gdzie są w trakcie wchodzenia na rynek. Jeśli chodzi o młodość to identyfikujemy ją jako moment w karierze, a nie tylko jako kategorię wiekową
— mówił.
Wystawa „Familiar strangers” pokazuje cały przekrój artystów i artystek polskich współczesnych, którzy w bardzo interesujący sposób reagują na otaczającą ich rzeczywistość. Jest też okazją do tego, by pokazać współczesną, aktualną polską kulturę z prestiżowym brukselskim partnerem
— zaznaczył.
Lewicowy odchył
W wystawie zaprezentowano też instalacje, które mają podkreślać „feministyczny opór”. Reprezentuje ją czarny sztandar z wypisanymi w języku hebrajskim w kolorach tęczowych słowami „nigdy nie będziesz szła sama” czy „siostrzeństwo”, co jasno sugeruje wątek aborcyjny. Wiszą tam też sztandary, które mają chyba symbolizować waginę oraz siedmioramienna menora.
To jest wystawa o Polsce i ona promuje i pokazuje Polskę, która jest krajem otwartym, bezpiecznym, w którym solidarność jest na pierwszym miejscu. Krajem, w którym jesteśmy dumni z tego, jaką mamy kulturę, jakie dziedzictwo, (…) że jesteśmy krajem demokratycznym i wolnym.
— powiedziała dyrektor Instytutu Adama Mickiewicza.
Jak pokazał Hubert Kłoda autorzy wystawy w Brukseli zostawili na koniec bardzo specyficzną instalację, gdzie gość może posłuchać sobie na słuchawkach słynnych krzyków Jany Szostak.
Olga Wysocka nie widzi jednak we wplataniu treści politycznych w wystawie nic kontrowersyjnego.
A dlaczego miałoby być kontrowersyjne? W jaki sposób krzyk dla Białorusi, czyli poparcia dla osób, które potrzebują wsparcia, dlaczego krzyk poparcia miałby być kontrowersyjny?
— dziwiła się dyrektor Instytutu Adama Mickiewicza.
Jesteśmy krajem wolnym. To jest naszą największą wartością
— dodała.
Dodała też, że Centrum Bozar pokryło 64 proc. wydatków na realizację tego projektu, z czego wynika, że resztę pokryć musiano z polskich pieniędzy publicznych.
CZYTAJ TEŻ:
maz/Kanał Zero/X
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/728851-lewicowa-wystawa-o-polsce-w-brukseli-kto-zaplacil
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.