„W przeszłości do represjonowania obywateli przywódcy wykorzystywali siłę i przemoc. Dziś, dzięki technologii, nie potrzebują już przemocy tak jak kiedyś. Mogą kontrolować społeczeństwo, prać ludziom mózgi i odzierać ich z człowieczeństwa, aż staną się posłuszni” - to słowa jednej z bohaterek, która pojawia się w mrożącym krew w żyłach reportażu autorstwa Geoffrey’a Caina o chińskim systemie inwigilacji. Zgadzacie się Państwo z tą oceną?
Chiński problem z Sinciangiem
Przenosimy się do autonomicznego regionu Chin - Sinciangu. To właśnie tę zachodnią prowincję Państwa Środka zamieszkują bohaterowie reportażu Caina - Ujgurzy. O tej grupie etnicznej pochodzenia tureckiego świat usłyszał kilka lat temu, gdy media zaczęły pisać o masowej inwigilacji i uwięzieniu bez procesu ponad miliona Ujgurów i innych mniejszości muzułmańskich w „obozach reedukacyjnych”. Dlaczego do tego doszło? Konflikt Ujgurów z Chińczykami sięga XVIII wieku. Na początku XXI wieku doszło do zamachów terrorystycznych wymierzonych w ludność Han. To wtedy Pekin postawił na masową inwigilację jako metodę walki z „trzema pokusami zła: terroryzmem, ekstremizmem i separatyzmem”. Dodać do tego można walkę z religią. Historię tego konfliktu lepiej poznamy z reportażu Caina.
Choć głównym tematem książki jest sytuacja Ujgurów, to autor rozbija go na kilka innych, równie ważnych i ciekawych tematów. Wszystkie one składają się na obecną sytuację Ujgurów w Państwie Środka. Drugim dominującym w książce wątkiem jest pogoń za rozwojem technologicznym, który z jednej strony jest jedną z osi rywalizacji ze Stanami Zjednoczonymi, a z drugiej strony, służy totalitarnej władzy do inwigilacji ludzi.
„Technologia nie przyniosła nam wolności”
Niestety, z książki Caina dowiadujemy się, że zachodnie koncerny w pełni świadomie wspomagały chińskie przedsiębiorstwa w działaniu na rzecz osiągnięcia tego drugiego celu. Zysk przeważnie okazywał się ważniejszy niż, jak w przypadku Ujgurów, prawa człowieka. Zachodnie przedsiębiorstwa, a przynajmniej duża część z nich, udawały, że nie widzą, że chińskie koncerny, rzekomo prywatne, a w rzeczywistości powiązane z władzami w Pekinie, technologię często wykorzystują do łamania praw człowieka, ale również szpiegowania zachodnich konkurentów.
Kiedy byłem młodszy, jeszcze w Chinach wygłosiłem wykład na uniwersytecie. Powiedziałem, że te technologie zmienią świat. Że nikt nie zdoła zdusić wolności słowa, że nikt nie zdoła powstrzymać tych, którzy pragną być wolni. Mówiłem tak moim uczniom i stronnikom. Obiecywałem im lepszy świat. Ale się pomyliłem. Technologia nie przyniosła nam wolności. Siedzimy w cyfrowym więzieniu, nawet jeśli na zewnątrz, w świecie fizycznym, wydajemy się wolni. Świat, na który mieliśmy nadzieję, nigdy się nie ziścił
— mówi jeden z bohaterów, z którymi rozmawiał Cain.
To także reportaż o rosnącej potędze Chin, które po tzw. „wieku poniżenia”, nie zamierzają się już dłużej na nikogo oglądać. To o państwach, które skuszone miliardami płynącymi z kasy w Pekinie, wpadły w sidła komunistów, z których trudno się wydostać bez dotkliwych strat.
Ale przede wszystkim jest to reportaż o człowieku, który w zderzeniu z totalitarną władzą jest jak mrówka, która próbuje powalić słonia. Inwigilacja w Sinciangu urosła do rozmiarów rodem z dystopijnych opowieści George Orwella i Aldousa Huxleya. Wydawać by się mogło, że pojęcie „protozbrodni”, czyli takiej zbrodni, która nie została popełniona, ale według, w tym przypadku chińskiego systemu inwigilacji, mogła dopiero zostać w przyszłości popełniona przez daną jednostkę, pozostanie w świecie fantazji. Okazuje się jednak, że Chiny postanowiły urzeczywistnić ten koszmar. Żeby zostać oskarżony o „protozbrodnię” nie trzeba wiele. Czasem wystarczą studia podjęte za granicą lub o kilka książek za dużo w domowej biblioteczce. Nadgorliwi funkcjonariusze systemu nie dadzą się przekonać, że doszło do nieporozumienia. Choć w przypadku ludzi można jeszcze próbować odwoływać się do ich sumień, można próbować na ich wpłynąć, to jak trafić do bezdusznej maszyny? To codzienna rzeczywistość mieszkańców Sinciagnu.
Reportaż Caina pokazuje również jak masowa inwigilacja rozbija chińskie społeczeństwo. Gdy każdy czuje się obserwowany, a w niektórych przypadkach prywatności nie ma również we własnym domu, społeczne zaufanie jest systematycznie niszczone. Można zostać zdradzonym przez własnego przyjaciela, nie mówiąc już o donosach ze strony szefa czy współpracowników. Często zdradza również rodzina. Lepiej więc się nie wychylać, nie wyróżniać, w końcu nie próbować walczyć. Być jak inni. Być numerkiem. Zrezygnować z siebie.
Gdziekolwiek się oglądałam, widziałam przedstawicieli służb. Kiedy ktoś mnie o coś pytał, myślałam, że mnie przesłuchuje, że muszę coś ukryć. Ilekroć brałam do ręki smartfon albo otwierałam laptop, odnosiłam wrażenie, że jakaś maszyna mnie obserwuje, ocenia, myśli o mnie. Po co prowadzić głębsze rozmowy? Po co czytać coś, a potem dyskutować o tym z innymi? Złożoność i człowieczeństwo wydawały mi się ryzykowne?
— mówi przywoływana przeze mnie na początku książki bohaterka, która w chińskim obozie spędziła kilka miesięcy.
Z książki wyłania się również istotne pytanie o to, jak kontrolować proces rozwoju technologii, aby ten nie odwrócił się przeciwko człowiekowi. Czy będąc niemal przyspawanymi do smartfonów zauważymy, że technologia zagrabia kolejne połacie naszego życia? Czy w porę zareagujemy, gdy niszczona będzie nasza prywatność?
I choć może się wydawać, że to wszystko nie dotyczy nas, ludzi Zachodu, europejczyków, bo przecież reportaż jest o dalekich totalitarnych Chinach i Ujgurach, to nic bardziej mylnego. To, co dzieje się dziś w Chinach, jutro może stać się naszą rzeczywistością. Cenzura i inwigilacja mogą przybrać różne formy, mogą nam zostać sprzedane, również tak jak w Chinach, jako coś, co ma na celu nasze dobro. Ot, choćby pod płaszczykiem walki o nasze bezpieczeństwo.
Na koniec przywołam jeszcze raz cytat, który pojawił się na początku tego tekstu:
W przeszłości do represjonowania obywateli przywódcy wykorzystywali siłę i przemoc. Dziś, dzięki technologii, nie potrzebują już przemocy tak jak kiedyś. Mogą kontrolować społeczeństwo, prać ludziom mózgi i odzierać ich z człowieczeństwa, aż staną się posłuszni.
Geoffrey Cain, Doskonałe państwo policyjne. Wyprawa w głąb chińskiej inwigilacyjnej dystopii, Wydawnictwo SQN.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/713459-o-tym-jak-chinczycy-zawstydzili-orwella-i-huxleya