Wilgotne obszary kina

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Dzieła do „porzygania”… - w Niemczech wchodzi na ekrany film oparty bulwersującej książce Charlotty Roche.

W samych tylko Niemczech ponad 2 mln nakładu, 28 przekładów na języki obce… - biorąc pod uwagę choćby tylko te liczby można by wyciągnąć wniosek, że chodzi o jakieś epokowe dzieło, którego autor wkrótce z pewnością otrzyma literackiego Nobla. Dla porównania, powieści niemieckich noblistów „Skrzynka” Güntera Grassa i „Huśtawka oddechu” Herty Müller wystartowały w nakładach 150 tys. i 200 tys.

Jednak Charlotte Roche na Nobla nie ma co liczyć. W jej przypadku chodzi o autobiograficzną książkę pt. „Wilgotne obszary”, która przed pięciu laty wstrząsnęła nie tylko niemiecką opinię publiczną, a przy której menstruacyjno-odchodowe wynurzenia wczesnej Manueli Gretkowskiej brzmią jak spowiedź Matki Teresy.

Kim jest Charlotte Roche i czemu zawdzięcza swą ogromną popularność?

Jest imigrantką, urodziła się w High Wycombe w Wielkiej Brytanii, ale większość życia spędziła w RFN. Uciekła z gimnazjum, utworzyła z koleżankami garażowy zespół rockowy, ogoliła sobie głowę na łyso, zrobiła sobie tatuaże, wbiła piercing w sutki, okaleczała się, malowała obrazy własną krwią, puszczała się na lewo i prawo, piła, ćpała… - krótko mówiąc, nie była dziewczynką z dobrego domu i z dobrymi referencjami.

Obecnie jej „cv” przyozdabiają poważne i nobilitujące adnotacje: autorka, aktorka, producentka i moderatorka telewizyjna. Ta 35 letnia, samotna matka intryguje nie tylko książkami, lecz całym swym życiorysem. W 1998 r. wzięła udział w telewizyjnym castingu muzycznej Vivy i - ku jej zdziwieniu, dostała propozycję poprowadzenia programu. Bezceremonialny sposób rozmawiania z gośćmi tej stacji wykatapultował ją na szczyt popularności wśród młodzieży. Podczas jednego z wywiadów zwróciła się np. do Robbiego Williamsa, żeby jej pokazał majtki. Gdy ten odparł, że nie nosi bielizny, włożyła mu rękę w spodnie i sprawdziła: „Rzeczywiście, nie nosisz…”.

Przy kolejnej rozmowie zwierzyła mu się, że karmi dziecko i nosi wkładki w staniku, aby nie przesiąkł mlekiem. „Pewnie czujesz jego zapach”, zagadnęła. Na to skonfundowany piosenkarz: „To więcej informacji niż konieczne…” Nie stroniła też od polityki, lecz na swój własny sposób - zaproponowała np. prezydentowi RFN Christianowi Wulffowi upojną noc w zamian za odrzucenie planu wyłączania siłowni jądrowych. W kwestii formalnej, prezydent nie skorzystał.

„Aby nie popaść w nudę, zawsze chciałam być najważniejsza, najgłośniejsza, najbardziej >>krass<< (krass w żargonie młodych Niemców oznacza: tłusto, mocno, twardo, grubiańsko), wyznała Roche w jednym z wywiadów. Nudno nie było: popadła za to w alkoholizm, w głęboką depresję z napadami strachu, dręczyły ją myśli samobójcze i anoreksja. Ale jej popularność nie malała, przeciwnie, po wydaniu pierwszej książki pt. „Wilgotne obszary”, nie było w Niemczech gazety, która nie rozpisywała się o tym „wydarzeniu”. Piszę „wydarzenie” w cudzysłowie, bowiem, ani ta pozycja, ani następna książka Roche pt. „Modły łona” dziełami literackimi nie były. Są natomiast przesycone seksem i wręcz kapią wszystkimi ludzkimi wydzielinami. Roche uprawia w nich swoisty damski ekshibicjonizm; wprawdzie nie wyskakuje z krzaków i nie rozchyla płaszcza, lecz obnaża się całkowicie przed czytelnikami, opowiadając z lubością i drobiazgową dokładnością swe doznania seksualne i erotyczne fantazje. Ba, poucza, co jej zdaniem powinni robić, aby ich życie było bardziej sexy…

Oto próbka z jej „Wilgotnych obszarów”: „Od dawna robię eksperymenty z nieumytą cipką. Moim celem jest, żeby jej bałamutny zapach przenikał ze spodni, także przez grube dżinsy czy narciarki. Wykorzystuję moje wydzieliny jak inni flakon perfum. Krótko palcami w cipkę, potem wetrzeć trochę śluzu za płatkami uszu - czyni cuda już przy powitalnych buziakach”. To relatywnie najłagodniejszy fragment „Wilgotnych obszarów” Roche. Ta przepełniona obscenicznym seksem książka ocieka śluzem, spermą, krwią, moczem i ekskrementami. Jej obsceniczne strony wypełniają np. opisy, „jak miłe mogą być stosunki analne mając kalafior hemoroidów”, czy np. spółkowanie podczas menstruacji, lub np. zachowanie pod paznokciami wyschniętych resztek po partnerze, żeby można go było sobie powąchać w szkole czy w pracy…

Roche nie kryje, że chce „więcej świntuszenia”, że „prawdziwego seksu, który ma zapach, smak i wydaje plugawe dźwięki nigdy nie będzie dosyć”, że dla niej „robienie kawy jest cięższe od zrobienia loda”. Do przedstawienia swych erotycznych fantazji posłużyła się postacią osiemnastoletniej uczennicy Heleny Memel. Fabuła powieści jest następująca: Helen zacięła się przy wygalaniu okolic odbytu, dostała zakażenia, trafiła do szpitala, gdzie przy okazji usunięto jej hemoroidy. Tam zaprzyjaźniła się z pielęgniarzem. Po daremnych próbach pogodzenia przy szpitalnym łóżku swych rozwiedzionych rodziców, nie wraca do matki, wsiada z nim na rower i odjeżdża w siną dal. To wystarczyło, aby podniecić całe Niemcy, ba, niemalże całą Europę. Książkę okrzyknięto sukcesem wszechczasów wśród autorów młodego pokolenia. Sama Roche nie uważa się za literata, tzn. nie ujmuje sobie powieściopisarskich zdolności, uważa jednak, że literaci są „hochsztaplerami”, zaś ona gardzi obłudą, ceni szczerość i otwartość. Jest prowokująca, bezwstydna, i rozpływająca się w opisach obrzydliwości - jak określił ją tygodnik „Stern” - „królową sprośności w krainie cipki” i „Super-Girl w Kraju Siku-Kupy”.

Książki Roche, że nawiążę do barwnego opisu spod jej pióra - tu cytat - „kutasa udekorowanego kaką po stosunku analnym”, mógłbym skwitować jednym zdaniem, że Roche wie, jak z g… zrobić pieniądze. Jest jednak jeszcze drugi aspekt tej całej sprawy: czy ta niemiecka autorka zapoczątkowała nowy rozdział dekadencji nie tylko w literaturze, czy raczej ona sama jest żywym dowodem postępującej nie tylko w RFN cywilizacyjnej degrengolady? Jaki wpływ wywiera Roche i podobne postaci na młode pokolenia?

Zanim Roche ustami swych bohaterek powiedziała: „wdupcz mnie z powrotem do życia”, w 1962 r. nieżyjąca już Beate Uhse otworzyła we Flensburgu pierwszy sexshop na świecie. Do 1992 roku wpłynęło ponad 2 tys. pozwów za obrazę moralności, nawet lokalny klub tenisowy nie chciał jej przyjąć do grona swych członków. Cztery lata później Uhse wypiła lampkę szampana na otwarciu jej berlińskiego „Muzeum erotyki” i ulokowała na giełdzie swe pornograficzne przedsięwzięcie. Porno-babcia urosła do rangi ikony erotyki. Także Roche miała początkowo trudności z wydaniem pierwszej książki. Słowa, za które niedawno trafiłaby przed oblicze sądu, dziś wyniosły ją na wydawniczy Olimp. I nie tylko, bowiem adaptację „Wilgotnych obszarów” wystawiono w teatrach w Brandenburgu, Hamburgu i Halle, a w najbliższy czwartek (22 bm.) odbędzie się niemiecka premiera najnowszego filmu, zrealizowanego na podstawie tej książki.

Co zafundował kinomanom rówieśnik Roche, reżyser David Wnendt? Zobaczymy. Jak wynika z zapowiedzi, ekranowa adaptacja też nie będzie „grzeczna”. Do tego całego zjawiska można podejść z socjo-, psycho- i filozoficzną dociekliwością dotyczącą jego podłoża; fenomen Roche intryguje bynajmniej nie z powodów literackich, ekskrementalnych dywagacji, ani nawet harakiri dokonywanego przez autorkę „Wilgotnych obszarów” na ludzkiej wrażliwości i poczuciu estetyki - książki Roche są w gruncie rzeczy jak krzyk tęsknoty za miłością, dramat młodości przeżytej w osamotnieniu, zaniedbań wychowawczych, rozpaczliwe próby zwrócenia na siebie uwagi, uboczny produkt tabloidalnego sprymitywnienia dzięki sprawcom zza zafajdanych biurek i braku autorytetów. Seks jest wymyślonym przez Roche sposobem na przetrwanie, protezą czy erzacem wiary i poczucia przynależności. De facto, nie dla niej pierwszej, już francuski naturalista z końca dziewiętnastego stulecia Emil Zola mawiał: „Niebo i dupa to dwie zasadnicze dźwignie”. Jego twórczość wywarła wielki wpływ na rozwój literatury. Ale, jeśli juwenilia młodej generacji mają skończyć się na dupie, to znaczy, że my wszyscy ponieśliśmy wielką porażkę.

Czy film Wnendta będzie takim samym skandalem i sukcesem kasowym jak książka Roche? Tego nie wiem, bo filmu jeszcze nie widziałem. O książce „Wilgotne obszary” najlepiej traktują słowa, które pozwolę sobie zapożyczyć od jej głównej bohaterki Helen, choć w nieco innym kontekście: „Prawie się porzygałem”. Ale, może na tym polega dziś sztuka…?

Klaser

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych