Stanisław Rembek, pisarz krótko po wojnie jeszcze tolerowany, póki nie nastały w Polsce w pełni stosunki sowieckie, w PRL zakazany jako uczestnik wojny polsko-bolszewickiej 1919-1920 i autor najważniejszej o niej prozie powieściowej (obok „Lewej wolnej” Józefa Mackiewicza), okazuje się też pisarzem historycznym, autorem powieści i opowiadań o polskich dziejach w okresie zaborów. W pierwszym pełnym wydaniu utworów Rembeka, opublikowanym w dziewięciu tomach przez Państwowy Instytut Wydawniczy, proza historyczna zajmuje trzy ostatnie tomy; kolejno jest to powieść z XVIII o Józefie Wybickim pt. „Przemoc i szabla”, niedokończona powieść z lat 1820-1831 „Wianek Malwiny”, a więc sprzed Powstania Listopadowego oraz bardziej może znane opowiadania o czasach Powstania Styczniowego.
Młodociany artylerzysta w wojnie polsko-bolszewickiej, który poszedł na front jako ochotnik jeszcze z ławy szkolnej przed maturą (podobnie jak jego rówieśnik z Wilna Józef Mackiewicz), historyk z wykształcenia, pasjonat wiedzy o przeszłości był wieloletnim nauczycielem historii. Pisarstwo było jego zajęciem pobocznym, może stałoby się głównym, gdyby nie opresyjne warunki PRL. Od roku 1947, gdy udało mu się jeszcze opublikować „Wyrok na Franciszka Kłosa” w wydawnictwie prywatnym (były jeszcze wtedy takie), do roku 1955 nie mógł niczego wydać ze względu na swą wojenną przeszłość. W ogóle wegetował wtedy w biedzie, nie mógł być też nauczycielem. Proza historyczna, najlepiej o najdalszej, „piastowskiej” przeszłości była w PRL jeszcze tolerowana, ale nie ta kojarzona ze sprawą niepodległości i nie pod nazwiskiem takich jak Rembek. Dlatego pisał „do szuflady” i niektóre jego powieści jak „Wianek Malwiny” z czasów przed Powstaniem Listopadowym pozostały niedokończone, zachowały się tylko fragmenty, widać że pisarz tracił nieraz wiarę w sens takiej konspiracyjnej pracy. Był wtedy niewątpliwie pod specjalnym nadzorem, nękany pod byle pretekstem, karany administracyjnie „za chuligaństwo”, wysyłany do szpitala psychiatrycznego. Nie były to już takie represje jak w latach stalinowskich, ale jednak metodyczne utrudniające pisarzowi życie i zniechęcanie do pracy pisarskiej. Przed wydaniem powieści „W polu” w paryskiej „Kulturze” tak przedstawiał swoje ówczesne życie w liście do Jerzego Giedroycia z 1958 roku: „Nie brakło wyroków sądowych i kolegiów orzekających, skazujących mnie na więzienie czy grzywnę za samowolę czy po prostu za chuligaństwo. Przesiedziałem także dwa miesiące w domu wariatów”. Pozwolił sobie wtedy też na mocniejsze wyznanie: „jest faktem, że na widok szczególnie obleśnej i aroganckiej mordy niejednego groźnego wypierdka wielkiej i krwawej rewolucji rosyjskiej doznaję zawsze tak nieznośnego swędzenia pięści, że często przestaję panować nad sobą”. Stwierdzenie niegdyś mocne, dziś już mało kontrowersyjne, nie takie rzeczy słyszymy publicznie…
Opowiadania z czasów Powstania Styczniowego miały szansę przebić się do PRL-owskiego czytelnika dzięki filmowi Juliusza Machulskiego „Szwadron”, który miał powstać jeszcze za życia pisarza po umowie w 1982 roku, ale został wtedy odłożonego na półkę i powstał dopiero dziesięć lat później. Rembek był nowatorem w prozie historycznej, nie szedł tropem Sienkiewicza czy Kraszewskiego ani też współczesnych mu pisarzy katolickich, takich jak Kossak-Szczucka, Malewska, Bunsch, Gołubiew. Bliższy był już może poszukiwaniom elitarnego Teodora Parnickiego. Jako człowiek z doświadczeniem wojennym pisał o powstaniach, potyczkach i konspiracji z punktu widzenia ich uczestnika, często ofiary i obiektu działań historycznych, a często także z punktu widzenia przeciwników, wrogów, najczęściej w opisywanych zdarzeniach obcych zwycięzców. Tak w niektórych opowiadaniach przedstawiona jest historia okiem zaborców, oficerów rosyjskich, nieraz nawet przychylnych lub rozumiejących racje Polaków. Tak powstaje złożony, wielostronny obraz zmagań historycznych, postacie ludzkie wciągnięte w wir historii, jej ulegających i często zdradzających swe słabości w najtrudniejszych wyborach, między życiem a śmiercią i z wyzwaniem jeszcze wtedy rycerskiego honoru w tle. W ten sposób Rembek tworzył zróżnicowany obraz decydujących zdarzeń historycznych niejako od środka, w niepewnym działaniu, z różnymi motywacjami i ryzykownymi często wyborami, bez wiedzy o tym, jak potoczą się wydarzenia i czym się skończą.
Historia Powstania Styczniowego, przypomniana teraz z okazji obchodzenia Roku tegoż powstania, była ostatnią tragiczną batalią przed odzyskaniem niepodległości. Jej zdobywcy uznawali się za spadkobierców pokolenia styczniowego. Rembek wydobywa w swych opowiadaniach tragizm tamtego zrywu, i pokazuje go w całej komplikacji wydarzeń wojennych (jest przecież batalistą po wojnie bolszewickiej), losów poszczególnych postaci, ale i pewnym etosie przeciwstawnych często postaw, wierności i zdrady, heroizmu aż do unicestwienia i kolaboracji z wrogiem, słabości i siły przez oddanie się ponadindywidualnym celom dla dobra wspólnoty, postaci zarówno pozytywnych jak i negatywnych. „Historia nie zna spraw daremnych. Ma zawsze głębszy sens. Staram się w sposób możliwie obiektywny poznać jej mechanizm wyznaczający ludzkie losy i sytuacje człowieka, jego reakcje na tle konkretnych wydarzeń” – mówił w wywiadzie z 1978 roku.
Te pierwsze opowiadania styczniowe udało mu się wydać już w 1956 roku i od razu zyskały one szerszy oddźwięk, który jednak potem miał być szybko wyciszony. Takie utwory czytano wówczas aluzyjnie, tematykę powstańczą odczytywano jako kostium historyczny, rzecz odnoszono do aktualnej sytuacji PRL pod panowaniem już nie rosyjskim a sowieckim. Były to sprawy ledwie tolerowane, trzeba przypomnieć, że „Dziady” Mickiewicza pozwolono zagrać w teatrze dopiero dziesięć lat po wojnie w 1955 roku. Rembek sam to przyznawał we wspomnianym wywiadzie: „bezpośrednią inspiracją moich gawęd styczniowych były przeżycia minionej wojny, był widok ruin Warszawy”. Nie mógł już w publikowanym pod cenzurą wywiadzie powiedzieć, że chodziło i o dalsze skutki tej wojny dla Polski. Ten sam sposób pisania historycznego i aktualnego zarazem będzie uprawiał później o pokolenie młodszy Władysław Terlecki w wielu powieściach i opowiadaniach (ich zbór pt. „Twarze 1863” wydał niedawno PIW).
Ostatni tom dzieł Rembeka zamyka zbiór jego publikacji publicystycznych rozsianych po czasopismach po 1956 roku, kiedy udało mu się jeszcze utrzymać w życiu literackim (choć na krótko, bo gdy wydał w 1958 roku powieść „W polu” w paryskiej „Kulturze” jako pierwszą publikację pisarza krajowego na emigracji, znów stał się autorem zakazanym). W publicystyce tej dalej rozgrywają się spory o polską historię między apologetami i krytykami, co widać najlepiej w stosunku do powstań i innych zrywów niepodległościowych. Rembek, który nie pisze historii, lecz uprawia literaturę, w której stara się pokazać całą jej komplikację i tragizm poprzez losy ludzi i ich postawy, nie popiera wersji heroicznej, ale jednocześnie przeciwstawia się jednostronnie negatywnemu jej widzeniu. Ta część jego publicystyki nosi tytuł „Uzupełnienia brązownicze” i powstała niejako na przekór przedwojennej jeszcze kampanii Boya Żeleńskiego, który chciał odbrązawiać główne postacie polskiej literatury, romantycznych wieszczów, ale dotyczyło to także zbyt patriotycznego i heroicznego podejścia do tradycji historycznej. Rembek jako człowiek walki stawał przeciw defetyzmowi który wynikał z podważania sensu historii, negowaniu wysiłków i lekceważenia ludzkiej ofiarności, choć ich nie gloryfikował, widząc nieraz odwrotną ich stronę. Stawał przeciw postawom rezygnacji, które odwodziły od dalszej walki, bez której nie byłoby w końcu największego osiągnięcia – polskiej niepodległości. W tej części są więc rozważania o charakterze polskich powstań, ich szansach i sporach wokół nich, pisane często z pozycji praktyka wojskowego. Są artykuły ogólniejsze, jak ‘Grzechy Rzeczpospolitej’, ‘Polskie poczucie niższości’, ściślej wojskowe: ‘Kościuszko jako wódz’, ‘Wojsko jako grupa społeczna’, ‘Miara Napoleona’, rozważania o pisarstwie Sienkiewicza i Conrada, czy w końcu rodzaj recenzji o filmie „Lotna” Andrzeja Wajdy, opowiadającego o kampanii wrześniowej 1939 roku. Rembek łagodnie zakpił z sentymentalnej legendy, przedstawionej w tym filmie o rzekomej szarży polskich ułanów na niemieckie czołgi we wrześniu 1939, która była wytworem niemieckiej propagandy, podobnie potraktował inne romantyczne gesty i zachowania postaci w tej sentymentalnej balladzie filmowej. Andrzej Wajda, który był później zagorzałym krytykiem polskiego heroizmu, a w latach 90. nakręcił film według „Wyroku na Franciszka Kłosa”, byłby zapewne zaskoczony ironiczną puentą recenzji Rembeka z „Lotnej”: „A swoją drogą film był niezły. Ze względu na wspaniałe konie poszedłbym nań chętnie jeszcze raz, gdyby zdecydowano się na jedną maleńką poprawkę: ustroić aktorów i statystów po indiańsku: w pióra na głowie, w skalpy wrogów (…) i koniecznie w tomahawki. Zawsze jest to skuteczniejsza broń przeciw czołgom i armatom niż szable i lance. Ponieważ Amerykę znam głównie z książek o Indianach – akcja nabrałaby dla mnie choć trochę egzotycznego prawdopodobieństwa”.
Dzięki wydaniu dzieł zebranych Rembeka w dziewięciu tomach przez Państwowy Instytut Wydawniczy w starannym opracowaniu i z poglądowymi posłowiami prof. Macieja Urbanowskiego, przywrócono teraz literackiej pamięci utwory jednego z ważniejszych polskich pisarzy niepodległościowych XX wieku. Trzeba więc czytać póki czas (nie tylko Rembeka oczywiście), dopóki PIW-u nie zlikwidują, lub go (wrogo) nie przejmą.
Stanisław Rembek, Dzieła zebrane, tom VII Przemoc i szabla. Powieść z XVIII wieku; tom VIII Ballada o wzgardliwym wisielcu oraz dwie gawędy styczniowe; tom IX Wianek Malwiny. Powieść z lat 1820-1831 (fragmenty). Uzupełnienia brązownicze; redakcja i opracowanie Maciej Urbanowski, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2023
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/675863-exlibris-z-rembekiem-30