„Poeta od zawsze. Wiersze publikował nieśmiało, bo kiedy się uczy o Donnie, Szekspirze, Leśmianie czy Rilkem, to własne rymy wydają się […] niedoskonałe. „Metafizyki” trafiły do Austerii w nagłym przypływie odwagi” – z okładki „Metafizyk”.
Kto czytał „Burzę i zwierciadło”, złożoną w bukiet listów powieść, ręką Naborowskiego pisanych [sic!], słynnego niegdyś medyka i dyplomaty, podróżnika i awanturnika, w wolnych chwilach grającego na strunach sensów i dźwiękach słów, ten sięgnie łapczywą ręką po tomik poetycki „Metafizyki”. Sięgnie, by spotkać się ponownie – z nimi: Krzysztofem Mrowcewiczem, profesorem, historykiem literatury, pisarzem i – przemawiającym przez „Metafizyki” – Danielem Naborowskim. I nie tylko z nim, bo także z duchami innych poetów. Niegdyś – sławni i podziwiani, dziś – niemal nikt ich nie czyta. Co mówić o czytaniu! O tym, że istnieli, wie niewielu.
Sprawdźmy… Gdy słyszysz „barok”, czy nie wydaje Ci się może, iż to epoka równie prehistoryczna jak mezozoik? I pewnie nie od razu przyjdzie Ci do głowy, że tamci ludzie, tańczący menueta i siekący się szablami, byli tacy jak my. Tak jak my… dziś!
Był to czas, gdy pewien Włoch, zwany Galileo Galilei, po raz pierwszy skierował ku niebu stworzony przez siebie teleskop i tam, gdzie gołym okiem widział ciemność, ujrzał gwiazdy. Był to czas, gdy holenderski optyk Zacharias Janssen skonstruował pierwszy mikroskop optyczny i przeraził się, oglądając przez szkła powiększające nowy świat. Był to czas, gdy chodząca „niepojęcie godzina za godziną” po raz pierwszy została zmierzona za pomocą zegara ze spiralą. Był to – mówiąc wprost – wielki czas, w który człowiek odkrył nieskończoność w skali makro- i mikro-, i gdy – mierząc się z niepojętymi nieskończonościami – sięgnął po artystyczne formy i środki zadziwiające na miarę zadziwienia nowoodkrytymi światami. Poprzez owe formy i środki artystyczne poeci barokowi wyrażali fascynację i lęk, rozpacz i zdumienie, poczucie niestałości i grę złudzeń, by z pomocą nowego języka – w sposób adekwatny – mówić o przemijaniu i nieustannych przemianach świata, o miłości i śmierci, o niestałości i ruchu. Były to formy błyskotliwą, niestroniące od kontrastów i konceptów, zwodzeń i mistyfikacji. Wiersze z pozoru „lekkie”, w rzeczywistości podszyte egzystencjalnym niepokojem i zwątpieniem. Odpowiednie do mówienia o świecie, który – stając się bardziej poznawalnym – paradoksalnie – stawał się coraz bardziej niepewnym i niemożliwym do poznania. Zupełnie tak, jak dziś.
Po podobną formę i zbliżoną tematykę sięgnął Krzysztof Mrowcewicz w tomiku poezji zatytułowanym „Metafizyki”. Tytuł to nieprzypadkowy. Nie tylko z uwagi na mroczne, niepokojące sensy zaszyfrowane w utworach, motywy przemijania i śmierci, lecz także na fascynacje wydawcy „Antologii polskiej poezji metafizycznej epoki baroku”. To dzięki tej antologii ożywają duchy metafizycznych poetów: Daniela Naborowskiego, Mikołaja Sępa Szarzyńskiego, Sebastiana Grabowieckiego, Wacława Potockiego czy Zbigniewa Morsztyna. A dzięki „Metafizykom” odżywają na nowo zapomniane, barokowe formy i środki artystyczne, znakomicie opisujące zagadkową niepewność istnienia i pewność śmierci, umykający czas i zapomnianą miłość, nietrwałość ciała i niestałość ducha – w dodatku w arcytrudnej formie sonetu.
Lecz jest i drugie oblicze poezji baroku. Nie-dworskie i nie-subtelne. To ogród nie […] plewiony z wierszy, których bohater żyje, gnijąc (umierając) w swym ciele za życia, rodzi się martwy lub umiera w żywym grobie. Tu uwagi o rzeczach ostatecznych inną przyjmują postać i formę: przerażającą lub wręcz ohydną. Ten rodzaj mówienia o życiu-umieraniu cielesnym reprezentuje poezja księdza Jana Baki. A w „Metafizykach” jest to część zbiorku zatytułowana „Ten sam, ale niejednaki – kilka uwag księdza Baki”.
Autor Metafizyk, zdradza, że publikował te wiersze nieśmiało, ale śmiało mogę powiedzieć, iż z wirtuozerią sięga po zarówno po jedną, jak i drugą stylistykę. Jest wszak znawcą poezji barokowej, znakomitym badaczem i charyzmatycznym wykładowcą, wsłuchanym w jej rytmy i rymy, dźwięki i brzmienia, akcenty i tony. Nie dziwi więc, że część sonetową kończy – jak przystało na artystę – kodą; a Bakowską – odą. Ach, te barokowo-Mrowcewiczowe brzmienia, kontrasty i koncepty!
„Words, words, words”… Grają te słowa w poezji Krzysztofa Mrowcewicza, podobnie jak niegdyś grały w wierszach barokowych. Grają aliteracje i paronomazje, grają neologizmy, grają rytmy, rymy i refreny… W brzmieniu słów skrywają się ich prawdziwe znaczenia, jak „mur w rum obrócony”, tak zdumiewa bezmiar „morza i przestworza”. Sępowe „obrotne obłoki lotne czasy pędzą”, Mrowcewiczowe „niebo wiruje w obrotach obłoków”. Zaskakują trafne i pomysłowe, metaforyczne obrazy, jak ten z sonetu I:
Co mówi mewa gdy na niebie
kołuje w płynnej kaligrafii
na odwróconej morza tafli
gdy niebo w morzu morze w niebie
Sprawiają intelektualną radość obeznanemu z barokiem czytelnikowi gry i zabawy słowne w wierszu NA BAROK / NABOROWSKI, zakończonym kunsztownym hołdem złożonym poecie w postaci figury sumacji (Naborowski stosował ją z upodobaniem!).
Fascynację Mrowcewicza „Rytmami” Sępa Szarzyńskiego odnajdziesz, Czytelniku, nie tylko w wyborze gatunku, jakim jest sonet. Metaficzyczne sonety Krzysztofa Mrowcewicza nie zawierają znaków interpunkcyjnych. A cóż to ma wspólnego z Sępem Szarzyńskim? – zapytasz. Niech mi wolno będzie zdradzić, iż niespełnionym marzeniem Profesora, było eksperymentalne wydanie wierszy Mikołaja Sępa Szarzyńskiego… bez interpunkcji, bo w przypadku poezji Sępa jej wstawienie już interpretacją, a może nawet uproszczeniem wpisanej w utwory wieloznaczności. Krzysztof Mrowcewicz nie wydał (jeszcze) Sępowych wierszy bez przecinków (poza kilkoma sonetami w drugim wydaniu swojej antologii), za to w „Metafizykach” umożliwił czytelnikom zakosztowanie zaskoczeń, związanych z potencjałem sensów, które nie są skrępowane narzuconą interpunkcją.
Wiele w tym zbiorze niepokojów i mroku związanego z przemijaniem i śmiercią, jak choćby wiersz „Dla przyjaciela”, który „Młody był i na zawsze już młody pozostał”. A przecież „nic poza imieniem” nie pozostało, bo „stat rosa pristina nomine, nomina nuda tenemus”. W innym wierszu poeta zwraca się do siostry: „Przutul mnie siostro przytul przed ciemnością nocy”, choć po chwili powie „Ty umarłaś”:
Ty umarłaś i oni umarli umrzecie
umrzemy umieramy umieracie umrę
Bo nie tylko słowo „śmierć” można odmieniać przez przypadki, jeszcze bardziej przejmujące jest przyjrzenie się, w jakich rodzajach może występować czasownik „umierać”.
I to śmierć łamie „decorum”, a nie poeta, gdy jeden z sonetów poświęca swoim psom. Jeden z nich „miał serce większe od świata”, a czwarty „ciepły życia kłębuszek” – jak pisze Mrowcewicz:
pójdzie ze mną – jak inne – Tam
bo jeden pies jest i jeden pan
Uważny czytelnik być może już wcześniej, otwierając „Małe folio”, zorientował się, co znaczy dedykacja „Żadnego dnia bez Ołówka”. Jeśli nie, to teraz rozszyfrowanie tej gry słownej z pewnością będzie łatwiejsze.
Wiele w tych wierszach mroku, jak wtedy, gdy w Bakowskim stylu pisze poeta:
Bylebym nie oddawał ducha
jak niemowiątko w snu pieluchach
poziomy głuchy ślepy żadny
jak niemowiątko znów bezradny
Bo przecież przed śmiercią, może Ci się przytrafić jeszcze starość, która – bardziej niż kościotrup z kosą – odziera człowieka z godności. Nie chcemy o tym myśleć, lecz czyż możemy umknąć?
Drogi Czytelniku, jeśli cenisz zabawę słowem, która nie jest czcza; jeśli czerpiesz przyjemność z poetyckiego kunsztu i melodii słowa; jeśli doświadczyłeś miłości i straty, jeśli – gdy mowa jest o literaturze – nie kwitujesz tego zdaniem: „Nie interesuje mnie”, nie wahaj się wstąpić do świata „Metafizyków” Krzysztofa Mrowcewicza. Spotkasz tam nie tylko duchy poetów epoki baroku, lecz także mniej mezozoicznych, jak choćby: Mickiewicza czy Leśmiana.
Zdradzę Ci coś na koniec, choć nie wiem, czy powinnam. Czytając „Metafizyki”, poznasz kolejną twarz Profesora Mrowcewicza, który ¬– niczym Proteusz – przeistacza się z wykładowcy w historyka literatury, z historyka literatury w eseistę, z eseisty w pisarza, z pisarza w poetę, z poety w…? Mam pewność, że – podobnie jak barokowy twórca – jeszcze nieraz nas czymś zadziwi:
Bo się wszystko zamyka w jednym sztuka słowie:
Poeta, pisarz, sztukmistrz, wiersz, esej i powieść.
O autorze tomiku „Metafizyki”:
dr hab. Krzysztof Mrowcewicz, prof. PAN (ur. 1965 r.) – historyk literatury, profesor w Instytucie Badań Literackich PAN, nauczyciel akademicki (Uniwersytet Warszawski, Akademia Teatralna), laureat Nagrody Literackiej Gdynia (Rękopis znaleziony na ścianie), nominowany do Nagrody Literackie Gdynia (Małe folio), pisarz (powieść Burza i zwierciadło), eseista, poeta.
O autorce recezji:
dr Ewa Rot-Buga – (ur. 1980) – polska pisarka, historyk literatury i kultury w IBL PAN, wykładowca akademicki, dziennikarka prasy hipologicznej. Autorka książek Konno po marzenia (wyróżnienie – Literacka Nagroda Motyli) i Roxley. Wibracja Piękna.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/670836-metafizyki-krzysztofa-mrowcewicza-recenzja