Wojciech Tomczyk wystosował list otwarty do osób popierających stanowisko Zespołu redakcyjnego „Dialogu” ws. powołania nowego redaktora naczelnego przez Instytut Książki.
Szanowni P.T. Popieracze!
Zwracam się do wszystkich popieraczy zespołu miesięcznika Dialog. Proszę mi wierzyć - ośmielam się zawracać Państwu głowę dla ważnych powodów.
Po pierwsze popieracie Państwo zespół miesięcznika Dialog, który w ostatnich kilku latach stosował polityczną cenzurę prewencyjną.
Należę do dramatopisarzy, którzy byli zaszczycani odmową publikacji kolejnych sztuk. Jest nas kilku, dotkniętych bezwzględnym zakazem publikacji.
W wypadku mojej sztuki - „Zaręczyny” (Grand Prix Festiwalu Rzeczywistość Przedstawiona w Zabrzu 2015) Justyna Jaworska napisała w liście do mnie, że nie odpowiada im antykomunizm tekstu. Można to sprawdzić - Jacek Sieradzki ów list opublikował.
W wypadku „Marszałka” (Nagroda za oryginalny tekst dramatyczny, festiwal Dwa Teatry Sopot 2018), redakcja była postawiona w trudnym położeniu. Tekst jest raczej antynazistowski. Trudno byłoby znów zarzucić mi antykomunizm. Chyba, że redakcja przyjmuje, tak jak niektórzy historycy, że narodowy socjalizm był herezją komunizmu. Albo po prostu - nie lubią krytyki totalitaryzmu w jakiejkolwiek formie. Tego się już nie dowiemy - w wypadku sztuki Marszałek redakcja wybrała dostojne milczenie.
Wówczas pojąłem, że w Dialogu zostałem objęty zapisem osobowym. Jest to pojęcie znane choćby z Czarnej księgi cenzury PRL. Kto nie czytał - może warto się zapoznać.
Dla mnie, to było wyróżnienie. Być na indeksie autorów zakazanych, choćby w takim piśmie, jakim był w ostatnich latach Dialog - to jest coś. Człowiek czuje, że żyje.
Państwo - Drodzy P.T. Popieracze - jesteście za utrzymaniem tego, co było. Nasz interes jest wspólny. (Częściowo). Chcecie, abym zachował zaszczytny status dramatopisarza wykluczonego, wyjętego spod prawa. Właściwie powinienem Wam, Drodzy Popieracze, po cichu sprzyjać. Ale nie sprzyjam.
Istnieje pewien drobiazg, który każe mi zapomnieć o własnym, partykularnym, interesie. Ten drobiazg to los polskiej literatury dramatycznej i teatru polskiego. Dla mnie to są sprawy pierwszorzędnej wagi. To może trudno zrozumieć, ale ciągle istnieją ludzie, którzy teatr traktują poważnie. Jestem jednym z nich.
Proszę jeszcze o chwilę cierpliwości - zmierzam do brzegu. Ale przedtem muszę cofnąć się w czasie. Dwadzieścia lat temu debiutowałem w Dialogu. Miesięcznik poświęcony dramaturgii współczesnej opublikował sztukę pod tytułem „Wampir”.
Dzięki tej publikacji debiutowałem w teatrze, poznałem wspaniałych artystów sceny, którzy dowiedzieli się o moim istnieniu i zainteresowali się moją pracą.
Taka była rola Dialogu - rola pośrednika między autorami i teatrami. Ważnego pośrednika. W teatrach czytano Dialog, czytali go reżyserzy, aktorzy, dyrektorzy, kierownicy literaccy. To działało. Powtórzę jeszcze raz - to jest bardzo ważna rola.
Redaktorem Dialogu był wtedy Jacek Sieradzki. I chyba wówczas rozumiał tę rolę. Niestety przez lata zrobił wszystko żeby z tej funkcji jego miesięcznik abdykował. I to się całkowicie powiodło. Dialog jest prenumerowany przez dwadzieścia kilka teatrów. To nie jest imponująca liczba. Abdykacja zwieńczona została całkowitym sukcesem.
Kilka lat później temu napisał do mnie, nieznany mi osobiście, młodszy Kolega dramatopisarz. Miał kłopot - oto napisał dobrą sztukę. Żywą, dotyczącą polskiego tu i teraz. Na dodatek, sztuka była napisana nowocześnie, zapraszała do stworzenia przedstawienia nowego teatru. Niestety zawierała prawdziwe i rozpoznawalne portrety trójki „ludzi godnych szacunku” (by użyć ulubionego szlagwortu jednego z nich). W tej sytuacji Dialog opublikował bardzo pochlebne, wręcz odważne, streszczenie sztuki, ale samej sztuki nie wydrukował. Utwór zgasł zanim zaistniał. Sztuka, która mogła przejść przez polskie i europejskie sceny istnieje wyłącznie w pamięci autora i tych kilku osób, które ją przeczytały.
Jej Autor jest dziś cenionym pisarzem i o ile wiem, trzyma się z daleka od teatru. Odnosi znaczące sukcesy na innym polu. Zrozumiał lekcję.
Mniej więcej w tym samym czasie byłem świadkiem czytania performatywnego sztuki debiutującej dramatopisarki. Utwór żywy, napisany z nerwem. Wyraziste postaci, świetna konstrukcja, tekst trzymał widzów czytania za twarz od pierwszej do ostatniej minuty. Na dodatek sztuka zawierała istotną prawdę o świecie.
I znów nastąpiło to samo. Dialog opublikował sympatyczne omówienie. Sztuki nie wydrukował. Zapewne była zbyt tradycyjna w formie. Składała się z realistycznych sytuacji scenicznych i - o zgrozo - dialogów.
Dziewczyna też zrozumiała przekaz. Postanowiła pisać „pod Dialog”. (Pisanie „pod Dialog” to musi być naprawdę przeżycie istotne - Broń Boże - nie próbujcie robić tego sami w domu!).
Od tej pory w swoich tekstach Autorka przerzuciła już ze dwa razy całą forsowaną przez redakcję agendę. Jest czołową dramaturżką. Kilka razy podjąłem próbę lektury tekstów napisanych po owej pierekowce. Niestety, nie udało mi się niczego ukończyć. To musi być straszne dla pisarza, tak sponiewierać własny talent. Tak właśnie kończą autorzy formatowani przez czynniki zewnętrzne. Lektura ich dzieł staje się udręką. Kto chce poznać więcej szczegółów powinien sięgnąć do klasyki - przypomnieć sobie „Umysł zniewolony” Czesława Miłosza.
Opisałem Państwu przypadki dwójki autorów. Całą naszą trójkę redaktorzy Dialogu pokonali.
Wiem, że było nas więcej. Wiem na pewno.
Jest taki genialny film Wojciecha Marczewskiego - „Ucieczka z kina Wolność”. Można tam zobaczyć scenę, w której Małgorzata (Teresa Marczewska) wyprowadza Cenzora Rabkiewicza (Janusz Gajos) na dach kamienicy. Tam okazuje się, że dachy miasta zaludniają ofiary cenzury - aktor wycięty z filmu, poeta, pisarze. Ich nie ma. Snują się po tych, za przeproszeniem, cenzorskich „polach elizejskich”, chodzą pomiędzy kominami. Nikt nie wie o ich istnieniu.
Oczywiście ta scena, z ducha dickensowska, jest alegoryczna. Redaktorzy Dialogu mogą spokojnie biegać po dachach. Ludzie, postaci i całe sztuki wycięte przez nich z polskiej kultury po prostu nie istnieją.
Jak już napisałem wyżej, misją miesięcznika „poświęconego dramaturgii współczesnej” było pośredniczenie między autorami a ludźmi teatru. Pośredniczenie, nie zaś kształtowanie autorów czy indoktrynacja. Redakcja Dialogu zrezygnowała z tej służebnej wobec autorów i teatru roli. Zamiast tego podjęła beznadziejną misję kreowania tekstów zgodnych z ich wyobrażeniami.
Może lepszym pomysłem byłoby, gdyby redaktorzy Dialogu sami wzięli się za pisanie sztuk. Przecież najlepiej wiedzą co, jak i w jakiej sprawie. Dlaczego wobec tego nie piszą? Czyżby nie potrafili?
Jeśli nie potrafią, to może jednak nie wiedzą - co i jak? A zwłaszcza - w jakiej sprawie? Dlaczego wobec tego uzurpują sobie prawo do decydowania - co i jak i w jakiej sprawie - ma pisać Wojciech Tomczyk?
Umówmy się - za przedstawienie teatralne, jego treść i formę odpowiadają artyści - pisarze, reżyserzy, aktorzy, scenografowie i wszyscy inni ludzie teatru. Na żadnym teatralnym afiszu nie ma redaktorów jakiegokolwiek miesięcznika.
Ludzie teatru nie potrzebują żadnego ministerstwa prawdy, żeby wiedzieć co mają robić. Nie potrzebujemy też cenzury politycznej (której stosowanie jest w UE przestępstwem).
Dlaczego Państwo, Drodzy P.T. Popieracze - chcecie, aby redaktorzy Dialogu kontynuowali swoją misję? Misję samozwańczych inżynierów dusz?
Po co są Wam potrzebni wychowawczynie i wychowawcy? Naprawdę oczekujecie, że ktoś „dorosły”, „oświecony” będzie Wam mówił co i jak? I przede wszystkim - w jakiej sprawie?
Potrzebujecie tego? Naprawdę? Serio?
Jeśli tak jest, w co trudno uwierzyć, to pozwolę sobie na chwilę wejść w tę rolę. W rolę inżyniera dusz, oświeconego wychowawcy i jaką jeszcze chcecie.
Przypomnę Wam jedną z fundamentalnych prawd o zasadach korzystania z wolności.
Otóż - korzystanie z wolności ma swoje granice. Jedną z nich, nieprzekraczalną, jest takie korzystanie z wolności, które ogranicza wolność innych.
Redakcja Dialogu naruszyła moją wolność. I nie tylko moją.
Państwo chcecie, by robili to dalej.
Nie zgadzam się.
Wojciech Tomczyk
List ukazał się pierwotnie tutaj.
tkwl/e-teatr.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/648226-list-otwarty-wojciecha-tomczyka-do-popieraczy