Nie zdawałem sobie sprawy, że są w Polsce artyści, którzy mogą krytykować i podważać zasadność funkcjonowania prac innych artystów, i bojkotować przez to właściwie całą imprezę, ponieważ nie umieją pohamować cenzorskich zapędów - mówi w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl Wojciech Korkuć, jeden z najlepszych polskich ilustratorów i projektantów graficznych w Polsce.
wPolityce.pl: Wydarzenia na tegorocznym Biennale Plakatu w Lublinie, kiedy Pana wyróżniony przez jury plakat (patrz: grafika wyżej) na tyle nie spodobał się niektórym artystom, że zmusili do ponownej oceny przez jury wszystkich nadesłanych prac, każe zadać pytanie, czy istnieje sztuka lepsza przez to, że poprawna politycznie, i gorsza, czyli niepoprawna politycznie, i na tę drugą nie ma w przestrzeni publicznej miejsca?
Wojciech Korkuć: Nie wiem, gdzie, leżą te granice. Nie znam definicji poprawności i niepoprawności sztuki. Dla mnie ważne jest, by sztuka wywoływała emocje, a gdy chodzi o plakat – by sztuka miała konkretny przekaz. W tym sensie, dzięki moim kolegom-artystom, wiem, że mój plakat spełnia te kryteria. Nigdy jednak do końca nie wiadomo, które plakaty wywołają zdecydowane emocje, kontrowersje a nawet protesty.
W Pana plakacie nie ma nic wymyślonego. Jest wpisane w trupią czaszkę z napisem „10.04.2010” zdjęcie Donalda Tuska i Władimira Putina z miejsca katastrofy smoleńskiej ze słynnymi uśmiechami i zaciśniętymi pięściami, które jest jak najbardziej autentyczne…
… gdyby ich tam nie było nie byłoby tematu. Ale oni tam są. Ja ich nie stworzyłem, ale jedynie wpasowałem w pewien kontekst. A ten kontekst był tam dookoła nich, w postaci 96 trupów. No, ale jak widać, wywołuje to skrajne opinie – i zachwytu, i opinie, że to jest obrzydliwe. Nikt jednak nie powiedział, że to jest manipulacja, że to jest nieprawdziwe.
Też się zgadzam z tym, że to, co przedstawia ten plakat, jest obrzydliwe – to, co się tam, wtedy, na miejscu katastrofy działo.
Jak Pan przyjął tę falę krytyki i wymuszoną decyzję jury?
Rozróżnimy pewne rzeczy. Jury sobie obradowało, zrobiło pewną selekcję i wybrało te plakaty, które mają być potem jeszcze ocenione pod kątem otrzymania ewentualnie jakiś nagrody. Wśród tych plakatów był plakat i mój, i m.in. artysty Pana Szymona Szymankiewicza, wykładowcy poznańskiej ASP. I jemu się mój plakat nie spodobał.
Nie zdawałem sobie sprawy, że są tacy artyści, na tyle bezczelni, którzy mają taką moc, że mogą krytykować i podważać zasadność funkcjonowania prac innych artystów przesłanych na międzynarodowy konkurs i bojkotować przez to właściwie całą imprezę, ponieważ ten Pan zorganizował jeszcze parę innych osób, prawdopodobnie jego uczniów lub osób od niego zależnych, i oni wywołali cala tę awanturę przejawiając zapędy cenzorskie.
Jest to wg mnie wybitnie żenujące i niedopuszczalne. W podobny sposób stworzono kiedyś potęgę NSDAP albo naszej władzy ludowej PRL. i PRL-u. W Polsce też mieliśmy w latach 50-tych XX w. takie napędy cenzorskie: co można pokazywać, jak można myśleć, a jak nie wolno myśleć, ponieważ można za to trafić do więzienia. To, co się dzieje na tym Biennale, jest z tej samej półki.
Przypomnijmy, kim jest Szymon Szymankiewicz?
To jest artysta „niebanalny”. Znany jest z politycznych manipulacji, wymyślania sobie do komentowania artystycznego rożne rzeczy. Prawdopodobnie ma obsesję na punkcie paru postaci, które są ważne dla wielu Polaków, z Jarosławem Kaczyńskim na czele. To są obsesje frustrata. I tenże Szymankiewicz atakuje mnie za to, że pokazałem pewien konkret, prawdziwą historię obrazowaną prawdziwym zdjęciem.
Szymankiewicz nazwał Pana plakat „haniebnym dziełem”. Tymczasem sam znany jest z dzieł obrazobórczych, na których widzimy np. kapłańską koloratkę wpisaną w męskie slipy.
To artysta, który te wszystkie lewicowe skandale bardzo mocno wspiera. Mamy całą kolekcję przedstawień Kaczyńskiego: jako Kadafi, jako zabójca Adamowicza, jednoręki bandyta itp. Po prostu obsesja, jakby Jarosław Kaczyński miał w wielką moc, takąż sprawczość. A żadnego jego plakatu z Donaldem Tuskiem nie widziałem. Facet się przyczepił i grzeje temat ku radości salonu, inteligentów. Przyznam, że nie wiedziałbym po prostu, co ze sobą zrobić, gdybym to ja się tak zachowywał. Mam tu na myśli wspomniane zwalczanie twórczości innych artystów, którzy nie myślą tego, co on. On się urodził w złym momencie i miejscu. Gdyby trafił na lata 30. XX w., w Monachium czy lata 50-te w Polsce – by pasował idealnie.
Próby narzucania jednemu artyście przez drugiego tego, co jest przyzwoite, a co nieprzyzwoite – dla mnie to kompromitacja.
W „teczce” Szymankiewicza są plakaty z Putinem, ale przedstawienie Tuska z Putinem - to okazuje się za wiele.
Szymon Szymankiewicz to człowiek „dyspozycyjny”. Dla niego Tusk, to święty. I kto tu jest partyjnym artystą?
Szymon Szymankiewicz nie jest jedyny. Wiktor Soma pisze o panu, że Pan jest „graficznym wagnerowcem, który nie cofnie się przed najgorszym świństwem. Podobnie Jarosław Koziara, że jest Pan kiepskim propagandystą.
(Śmiech) Jarka znam. Uzależniony od Jurka Owsiaka, od PO; bardzo dawno zdecydował się politycznie, z kim będzie współpracować. Jaka w mojej pracy jest propaganda? To jest plakat wręcz dokumentalny.
Wydaje mi się, że to, co przeraża autorów podobnych opinii, to ładunek prawdy ujętej w tym plakacie. Ponieważ to – niestety - wydarzyło się. Bardzo ubolewam nad tym, ale na tym zdjęciu widać, że panowie Tusk i Putin mają na miejscu tej katastrofy „niezły Tu-polew”. I to może najbardziej przeszkadza.
W kontekście całego tego wydarzenia - jak ważną sztukę przekazu, jaką jest plakat, oceniać?
Wydaje mi się, że na takim biennale jest miejsce – i powinny być docenione - wszystkie plakaty, które są ważne. To artyści sami decydują wysyłając je na przegląd. Ocenia je niezależne jury, i to powinno być szanowane. A przede wszystkim nie powinno się naciskać na jury z tej czy innej strony i kontestować ich wybór. To oni dokonali wyboru mojego i kilkuset innych plakatów i mają do tego prawo.
O czym - Pana zdaniem - ta niemiła historia z próbą cenzury Pana twórczości świadczy?
Jak wspomniałem - że ktoś tkwi mentalnie w latach 30. w Niemczech, czy latach 50. w Polsce Ludowej.
Proszę sobie przypomnieć kilka lat temu falę obrazobórczych sztuk teatralnych. Czy ich autorzy uważali, że ludzie się na sztuce nie znają? Mówili wtedy, że „ci, którym się to nie podoba, nie muszą tego oglądać”. Wtedy bronili wolności artystycznej. Dziś te same osoby - a Pan Szymankiewicz moim zdaniem przekracza bezczelnie granice przyzwoitości - chcą wyznaczać innym artystom granice, których nie wolno przekroczyć. To w czystej postaci prawo Kalego. Naprawdę zastanawiam się, czy oni nie mają wstydu?
Rozmawiał Radosław Molenda
CZYTAJ TAKŻE: Bojkot i cenzura na Biennale Plakatu w Lublinie! Grafika Wojciecha Korkucia pod ostrzałem krytyki mimo decyzji jury
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/648044-wywiad-korkuc-niektorzy-polscy-artysci-tkwia-w-prl-u