McCartney śpiewa: komuno wróć!

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot: www.stadionnarodowy.org.pl/Marcin Bąkiewicz
fot: www.stadionnarodowy.org.pl/Marcin Bąkiewicz

Były Beatles w czasie koncertu w Warszawie pozwolił sobie na sentymentalną podróż do przeszłości.

W czasie niedawnego koncertu na Stadionie Narodowym, Paul McCartney zaprezentował się fanom z dobrej strony, pokazał że mimo ponad 70-ki na karku wciąż jest w doskonałej formie, zagrał swoje największe przeboje i przez całe show utrzymywał świetny kontakt z publicznością, co chwila żartując i zapowiadając niemal każdą kolejną piosenkę.

Wprowadzenia nie było tylko w przypadku jednego szlagieru. Większość swoich utworów Paul McCartney komuś dedykował: a to żonie, a to nieżyjącym już rodzicom i kolegom z dawnego zespołu, czasem też opowiadał ciekawe historie dotyczące powstania konkretnego hitu. Jednak w przypadku piosenki „Back in the USSR” z ust Sir Paula nie padło żadna zapowiedź. Może to i dobrze, bo w przypadku tego przeboju chyba nie bardzo jest się czym chwalić...

To dynamiczny, rockowy utwór z repertuaru Beatlesów, który został „zlepiony” z kilku fragmentów, m.in. cytatów z repertuaru grupy Beach Boys. Piosenka opisuje radość podróżnika, który opuszcza Zachód i udaje się w podróż do Związku Radzieckiego, a gdy osiąga cel po morderczej podróży jest szczęśliwy, że dotarł do swojej „ziemi obiecanej”.

W utworze próżno szukać historycznych faktów, czy opisu realiów, jakie panowały w ZSRR. Nie ma tu ani słowa o komunie, represjach, służbach bezpieczeństwa, cenzurze, łagrach, dyktaturze ani nawet o zimnej wojnie. Są za to piękne mieszkanki republik radzieckich.

W czasach świetności Beatlesów, w mediach pojawiły się zarzuty, że piosenka „Back in USSR” ma wydźwięk prosowiecki i nie powinna powstać w czasie wojny w Wietnamie. Co ciekawe, piosenka została nagrana w kilka dni po inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację.

Zagranie tego utworu w Warszawie można zatem traktować jako – delikatnie rzecz ujmując – faux pas, ze strony Paula McCartneya. Ex Beatles koncertował przecież w kraju, którego jeszcze nie tak dawno na własnej skórze doświadczali tego, że ZSRR to niekoniecznie tylko urodziwe dziewczęta i bałałajka.

Zachowanie tym bardziej zaskakujące, że przecież Beatlesi jeszcze w latach, gdy odnosili największe sukcesy dużo i głośno mówili o prawach człowieka , zaangażowaniu w kampanie przeciwko stosowaniu min czy różnych inicjatywach ekologicznych. Paul McCartney podczas koncertu w Warszawie nie zapomniał np. o losie biednych zwierząt, ale zapomniał o losie biednych Polaków.

mk/rp.pl

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych