Kilkudziesięciu gości, broń, ostra amunicja, kamery - to nie manewry wojsk Układu Warszawskiego, ale promocja książki-wywiadu rzeki, "Spowiedź psa", Alka Majewskiego i Dariusza Lorantego. Portal wSumie.pl jest jednym z patronów medialnych książki.
Było zupełnie jak u Hitchcocka: zaczęło się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie tylko rosło.
Promocja "Spowiedzi psa" zaczęła się o 15-stej, ale wcale nie od wyznania grzechów i wcale nie odbywała się w konfesjonale. Jak na twarde towarzystwo i mocną tematykę książki przystało, promocję zorganizowano na warszawskiej strzelnicy "AGVO", mieszczącej się w podziemiach aquaparku na Warszawiance.
Miejsce owiane tajemnicą i wypełnione zapachem prochu. Jego ściany niejeden pocisk przyjęły i niejedno słyszały.
Przy barze napoje, póki co bezalkoholowe - i dobrze, bo po "procentach" gorzej się strzela. Poza tym, najpierw obowiązki, przyjemności później.
Wygodne sofy i świeżutkie egzemplarze "Spowiedzi psa", gotowe do złożenia podpisów przez bohatera zamieszania, Dariusza Lorantego, którego spowiadał Aleksander Majewski - młody, acz nad wiek bystry adept literatury kryminalnej. Niech stare "Vegi" zajmą się sequelami "Ciacha" i innymi "Last minutami". Książka chłopaków świetnie się sprzedaje:
Musieliśmy dodrukować. Zainteresowanie jest bardzo duże. W 2 tygodnie sprzedaliśmy prawie 2 tysiące książek! -
mówi wyprostowany jak struna prezes Frondy, Michał Jeżewski, którego wszędzie pełno - nie tylko świetnie go widać, ale też doskonale słychać. To na jego zaproszenie w podziemiach na Merliniego zebrało się kilkudziesięciu dziennikarzy, tv-twarze, fani i byli koledzy Lorentego z "fabryki".
Jesteśmy już w pierwszej 40-tce bestsellerów Empiku -
dodaje Jeżewski.
Biorąc pod uwagę sposób, w jaki robi się te rankingi, można przypuszczać, że "Spowiedź..." jest już znacznie wyżej, ale pracownicy znanej sieci księgarń mają zapewne zakaz mówienia o tym i szczegółów tworzenia listy "TOP" nie zdradzą nawet na spowiedzi.
Bohatera wieczoru jeszcze nie ma. Choć Dariusz Loranty nie jest już studentem, ma być za kwadrans. Zapewne zatrzymały go sprawy na mieście, bo na pewno nie korki - Loranty wie jak je omijać, zna warszawskie ulice jak własną broń.
A broń wieczoru to Glock 17. Wszyscy zbieramy się w strzelnicy. Czas na międzyredakcyjny turniej strzelecki. Loranty już jest, ale udziela wywiadu telewizji.
Zanim padną pierwsze strzały, krótki kurs obsługi broni: nie trzymać pistoletu jak w serialach, lufę kierować w stronę tarczy, w płucach prócz prochu zatrzymać 1/3 tlenu. Trudno zapamiętać, łatwiej nacisnąć spust.
Idę na pierwszy strzał. Strzelam w doborowym towarzystwie. Po mojej prawicy mój ulubiony "ubek", znany m.in. z "Psów", Marek "cielęcinki" Frąckowiak. Jest starym kumplem Darka. Wbrew zaleceniom strzela, trzymając pistolet w jednej dłoni i mierzy jak Gajos do "psów" w "Psach".
Podczas późniejszej pogadanki o książce siedzi między Darkiem, a Alkiem i opowiada m.in. jak się z Markiem Frąckowiakiem poznali:
Kiedy mnie zatrzymał (Loranty) do wylegitymowania pytam go, czy mnie nie nie poznaje. On mówi, że nie. Ja mówię, że zagrałem w filmie. On pyta, jakim filmie. Ja mówię, że w filmie "Psy". Znudzony Dariusz gestem ręki pokazuje, żebym jechał.
Loranty z kolei opowiada jak chwalił się Frąckowiakiem przed koleżankami, które zabierał do teatru na bilety załatwione przez aktora, choć żartuje, że policjant, to raczej nieczęsty widok w teatrze. On najwyraźniej był wyjątkiem:
Po jednym ze spektakli Marek, jak zwykle podchodzi i serdecznie wita się, ale nie z tą babką, z którą przyszedłem, a z jakąś 70-letnią panią, która też tam stała. Ja dyskretnie mówię: to nie ta...
Wróćmy do strzelania na promocji "Spowiedzi psa". Każdemu zawodnikowi pomaga osobisty instruktor. Strzelam pierwszy raz, czyli tak samo, jak niektórzy policjanci. Loranty, jak później opowiada, sam też nie używał broni za często.
Strzelać, jak to łatwo powiedzieć, ale zrobić już nie. Mimo to zdobywam prawie 70 punktów.
Zwycięża Piotr Matysiak, na co dzień z Focusa Śledczego, który zdobywa 84 punkty i to on zabiera do domu brzęczący karton tradycyjnego trunku z trawką. Nagrodę za 2. miejsce - "wagon fajek" - rozdaje też zdobywczyni 83 punktów, Anna Garaj z "Faktu".
W ogóle dziewczyny tego dnia świetnie strzelają - 3. miejsce zdobywa szefowa marketingu wydawnictwa Fronda, Anka Kierzkowska (82 pkt.), a moja dziewczyna, Marta, była w pierwszej dziesiątce.
Po ogłoszeniu wyników i wręczeniu nagród rozpoczynamy dyskusję o książce.
Zaczyna Loranty. Lubi opowiadać. Jest otwarty i szczery. Dużo mówi o czasach, które Alek Majewski określa dość wprost jako te "zanim zostałeś psem". Jest o niemieckim epizodzie i kółkach rolniczych.
"Pies" opowiada, że nie chciał robić tej książki, bo nie wierzył, że kogoś to zainteresuje. Z kolei Alek wspomina:
Z Darkiem poznałem się przy okazji pracy nad artykułem o Sławku Opali (pierwowzór Despera z "Pitbulla" - przyp. aut.) Dobrze się nam gadało, więc zaproponowałem wywiad w formie książki. Zbywał mnie, więc odpuściłem i zająłem się innymi sprawami. Po 3 miesiącach odezwał się i zapytał czy to wciąż aktualne.
Na szczęście było aktualne.
Zwróciłem się do kilku wydawnictw, ale to Michał (Jeżewski) wszedł w to natychmiast, zanim ktokolwiek odpowiedział. Dał nam wolną rękę. Zabraliśmy się do pracy.
Majewski spowiadał Lorantego od listopada 2012 do stycznia 2013. Gdzie się odbywały i jak wyglądały spotkania panowie nie chcieli zdradzać.
Natomiast bez skrępowania Loranty, nieco (za) skromnie, przyznaje, że większość akcji, w których brał udział jako negocjator, nie udała się. A przecież "pies" ma opinię jednego z najlepszych negocjatorów policyjnych.
Żałuje kilku posunięć, ale był młody i chciał się wykazać przed przełożonymi. Trafnie porównuje presję otoczenia kolegów i szefów w policji do tej panującej w mediach.
Te ostatnie wskazuje jako ważne ogniwo w grze policyjnej, ale czasem przez policję manipulowane. Widać, że Loranty lubi media, a one jego, jednak, jak mówi, nikt z dziennikarzy nie może się z nim równać, jeśli chodzi o mocną głowę.
Dziwię się, że jeszcze nie wynaleźli dla mnie dyscypliny olimpijskiej - żartuje Loranty.
Zdaje się, że miałby dużą konkurencję.
Mam wrażenie, że, gdy Loranty przytacza kolejne opowieści, w głowie Alka Majewskiego i wydawcy rysuje się konspekt kolejnej książki, co zresztą sam sugeruję w pytaniu. Chwilami jesteśmy świadkami wymiany myśli między "psem", a "spowiednikiem", tak jakbyśmy byli przy nich w te zimowe wieczory.
Loranty nie wyklucza kontynuacji; widać, że podoba mu się ta myśl, poczuł bakcyla. W końcu, jak sam mówi wszyscy mają ego, ale nie wszyscy lubią się nim dzielić. On lubi. Dla nas - na szczęście, dla środowiska policyjnego - nieco gorzej. Podobno ślą mu niecenzuralne komentarze, ale kto by się nimi przejmował. W końcu Loranty jest "psem na emeryturze" i ma prawo do hobby.
Myślę, że Ciąg Dalszy Nastąpi, tym bardziej, że Dariusz Loranty nie dostał jeszcze rozgrzeszenia.
Po spotkaniu idziemy z Alkiem, Darkiem i jego byłymi kolegami z "fabryki" do jednego z pobliskich mokotowskich mieszkań "poczytać" książkę i pogadać o sytuacji, ale o tym sza - obowiązuje mnie tajemnica spowiedzi.
A Państwa po brutalną prawdę o polskiej policji zapraszamy do księgarń, tych, którzy nie mają "floty" do udziału w konkursie portalu wSumie.pl. Chemy Wam dać książki.
Paweł Korsun
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/64078-spowiedz-psa-na-strzelnicy
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.