Elżbieta Cherezińska wraca do czytelników książką „Sydonia. Słowo się rzekło”. Oczywiście z powieścią historyczną. Obszerną, wielowątkową, z dynamiczną narracją.
Ma to swoje zalety, ale trochę spłyca bardzo dobrze pomyślaną opowieść do niekończących się dialogów. O czym tym razem opowiada? Rzecz na czasie, bo dzieje się na Pomorzu Zachodnim. Wiedzą państwo, gdzie leżą Wołogoszcz, Gryfia czy Bardo (ale nie to Śląskie)? To dzisiejsze Niemcy – Meklemburgia – Pomorze Przednie, ale tysiąc lat temu ziemie pomorskich Słowian.
Pisarka przybliża nam dzieje Gryfitów – dynastii książąt pomorskich panujących na tych ziemiach przez 600 lat., okoliczności podziału księstwa na leżące po lewej stronie Odry Księstwo Wołogoskie i po jej prawej stronie Księstwo Szczecińskie. Ich rozkwit w ramach kupieckiej Hanzy, prowadzących politykę dbającą o niezależności i neutralność, która ostatecznie wyczerpała swoje możliwości ulegając Hohenzollernom i Szwecji.
Jednym z interesujących czytelników wątków na pewno będzie opis kulis negocjacji pokojowych jakie po I wojnie północnej w 1570 r. prowadziły w Szczecinie, delegacje Rzeczpospolitej, Moskwy, Danii, Szwecji i miast kupieckich Hazy. Po upadku Zakonu Kawalerów mieczowych Iwan Groźny zyskał dostęp do Bałtyku na co dyplomatycznie i militarnie zareagowała Rzeczpospolita i inne państwa leżące nad Bałtykiem. Morzem, które zyskało wówczas potężne znaczenie handlowe i geopolityczne.
Mateczka Lubeka tylko czekała, by wypuścić swe statki na wschód, po towar, po zysk. I futra, które tak kochamy, a których Moskwa ma w nadmiarze Mateczka Hanza cierpiała na każdym dniu blokady
– mówi jeden z bohaterów książki.
Nie ona jedna. Zza ramienia Hazny wyglądała, i Francja, i Anglia. Świat niecierpliwie oczekuje uspokojenia dróg handlowych
– odpowiada książę Barnim. Wszystko jakoś tak podobne do dzisiejszych dylematów. Wszak dyplomacja Świętego Cesarstwa bardzo zabiegała za na kończenie tej wojny, tak jak dzisiaj Berlin i Paryż dają nieustanne sygnały by zakoŃczyć konflikt na Ukrainie i powrócić do handlu.
Upadek Gryfitów nastąpił jednak przede wszystkim ze względu na wymarcie tego – w swoim czasie - bardzo licznego rodu. Jaki jest tego sekret? Podobno klątwa wyrażająca się słowach: „Nim pięćdziesiąt lat przeminie, ród Gryfitów zaginie”. I tutaj dochodzimy do postaci kluczowej dla całej opowieści.
Główną bohaterką jest Sydonia von Bork, arystokratka w prostej linii wywodząca się ze starego słowiańskiego rodu Borków z Kołobrzegu („tak starego jak diabeł”). Tych, którzy długo stawiali opór chrześcijaństwu, będąc równie długo podejrzewanymi o praktykowanie pogańskich rytuałów i oddawaniu czci Trygławowi. W 1620 r. stracona w Szczecinie jako czarownica. Ze względu na jej pochodzenie została ścięta, a jej ciało spalono. A zanim do tego doszło urządzono jej absurdalny proces poddając okrutnym torturom. Zgodnie z sądowymi dokumentami, z którymi zapoznała się pisarka, Sydonię dwukrotnie dręczono, co było wyjątkiem. Zazwyczaj każda z kobiet przyznawała się już po pierwszej próbie. Tak czy siak Sydonia przyznała się do praktykowania czarów i zabicia nimi księcia Filipa II.
Autorka zwraca uwagę, że nasilenie polowań na czarownice miało miejsce już po zwycięstwie reformacji. W wielu detalach przybliża zmiany społeczne, obyczajowe jakie w jej efekcie wybiły piętno na wszystkich warstwach społecznych, a także na statusie kobiet, który właśnie wtedy uległ degradacji. Bo oczywiście historia Sydoni opowiadana jest przede wszystkim z jej perspektywy pięknej kobiety, arystokratki zainteresowanej światem, nauką, nieustępliwej w sprawach związanych z własnym życiem. Bo tym, co ją doprowadziło do uwięzienia i w konsekwencji przed trybunał to postępowanie spadkowe jakie przez dziesięciolecia toczyła przed sądami przeciw rodzinie.
Autorka oczywiście pozwala sobie na stawianie swoich hipotez związanych z jej życiem osobistym (tytułowe „Słowo się rzekło”). To obietnica małżeństwa złożona przez zakochanego w niej księcia Ernesta Ludwika, wtedy związku widzianego jako mezalians. Obietnicy z której na skutek różnych również politycznych i rodzinnych okoliczności nie potrafił się wywiązać. Ale czy tylko o niego chodziło? Elżbieta Cherezińska ma na ten temat swoje bardzo przekonujące dowody i intuicje, które rozwija na kartach powieści.
Choć rozpoczyna ją od historii podobnej obietnicy złożonej przed - licząc od dziś – prawie tysiącem lat, gdy książę pomorski Świętobór miał pojąć za żonę Samborę, siostrę Jarycha Borka. Posiadającą dar przepowiadania, który ujawnia się podczas ceremonii pogrzebowej seniora rodu. Sporo w tej książce odniesień do przedchrześcijańskich wierzeń, kołowrotu czasu którym włada Trójgłowy pan. To książka w jakiś sposób opowiadająca o nas – ludziach północy.
Cherezińską warto więc czytać, bo w bardzo atrakcyjnej formie, kontynuuje dobre tradycje polskiej powieści historycznej. A z drugiej strony zapuszcza się na tereny dotąd nie eksploatowane w tego typu książkach.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/637537-elzbieta-cherezinska-powraca-powiescia-o-gryfitach