Co w japońskich komiksach piszczy?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. YouTube
fot. YouTube

Japońska popkultura zdobyła rzesze fanów na całym świecie. Jej elementy, takie jak manga i anime są rozpoznawane przez większość nastolatków, nawet jeśli się tym nie interesują. Wielbicieli tych dzieł łatwo rozpoznać. Nazywają siebie otaku, noszą przypinki z ulubionymi postaciami, a rozmawiając często wtrącają japońskie słowa. Większość rodziców uznaje ich za jedną z subkultur i często próbuje z tym walczyć. Czy słusznie?

Manga to czarno-biały komiks o charakterystycznej kresce (najbardziej rozpoznawalne są oczy zajmujące połowę twarzy) zaś anime to po prostu filmy i seriale animowane z Japonii. Co ciekawe, określenie anime w samym Kraju Kwitnącej Wiśni jest używane do określenia dowolnego animowanego filmu lub serialu (również dzieł Dreamworks’a i Disney’a), zaś otaku ma znaczenie bardzo pejoratywne po tym, jak Tsutomu Miyazaki, wzorując się na swoim ulubionym anime zamordował kilka osób.

Czy warto wypowiadać wojnę japońskiej popkulturze? Manga, tak samo jak książki ma ogromny zakres tematyki i obejmuje zarówno dzieła wybitne, jak i te, dla których określenie „śmieć” to komplement. Jak więc odróżnić jedne od drugich? Warto zwrócić uwagę na rodzaj do którego należy dana manga lub anime. Hentai to typowa pornografia. Ten gatunek ma dodatkowe dwa podtypy: yaoi (pornografia gejowska) i yuri (pornografia lesbijska). Lżejszymi odpowiednikami tych dwóch ostatnich są shonen-ai i shojo-ai, które bardzo mocno propagują związki homoseksualne (często również ukazując relacje damsko-męskie w złym świetle). Często słyszę zarzut, że rodzaje nie mają znaczenia, bo wszystkie typy anime są mocno nasycone erotyzmem. Większa część tytułów rzeczywiście nie nadaje się dla osób poniżej 14 roku życia, ponieważ w Japonii nikogo nie bulwersują bardzo krótkie spódniczki (nogi nie są kojarzone erotycznie).

Chrześcijanie mają dodatkowy orzech do zgryzienia, ponieważ sporo dzieł przedstawia chrześcijan jako wrogów głównego (dobrego) bohatera. Wynika to z uprzedzeń Japończyków, dla których chrześcijaństwo jest absolutnie niezrozumiałe i nieludzkie. Osobną sprawą jest to, że autorzy, tacy jak Masashi Kishimoto (twórca bardzo popularnego „Naruto”), Seishi Kishimoto czy Yuusei Matsui są zafascynowani satanizmem i demonami.

Manga i anime niosą ze sobą wiele zagrożeń, ale ja osobiście nie zamierzam rezygnować z bycia otaku. Mangi takie jak „One Piece”, „Fairy Tail”(Hiro Mashima, autor, jest chrześcijaninem) czy „Fullmetal Alchemist” można spokojnie potraktować jako powieści przygodowe, ale, jak już mówiłam, nie są to „bajeczki” dla dzieci (sporo rodziców niestety tak to traktuje, zapominając, że grupą docelową odbiorców tych dzieł w Japonii są osoby w wieku 18-25 lat). Cenię je sobie głównie za dowcip sytuacyjny, pomysłowe fabuły i bardzo barwne postacie. Często pojawia się również „swąd dydaktyczny”.

Z mangą i anime jest jak z każdym innym dziełem. Warto znać kontekst kulturowy i wiedzieć co nieco o autorze. Apeluję do rodziców: przyjrzyjcie się, co czyta i/lub ogląda wasze dziecko. Dzięki temu możecie zapobiec nieszczęściu lub zostać mile zaskoczonymi.

Marta Walczak

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych