„Myślę, że Polska jest jednym z ostatnich miejsc, gdzie te święta wciąż znaczą wiele. Nie jest to tylko jakieś „święto” zakupów, choć w pewnym sensie już tak. Ale w Polsce nadal dostrzega się, że Jezus przychodzi na świat, wyrywa nas z niewoli diabła, daje nam nowe życie, światło w ciemnościach świata, w ciemnościach grzechu” – mówi w świątecznej rozmowie z portalem wPolityce.pl Dariusz „Maleo” Malejonek, muzyk, wokalista i założyciel Maleo Reggae Rockers.
wPolityce.pl: Jak spędzi Pan tegoroczne święta Bożego Narodzenia?
Dariusz „Maleo” Malejonek: W tym roku jedno z dzieci – zamężna już Kasia jedzie do swoich teściów do Ostrowca. Co roku to się zmienia, raz są u nas, raz w Ostrowcu. Reszta dzieciaków: Bartek i Ola są z nami. Będą rodzice i być może, jeśli przyjmie zaproszenie, spędzi z nami święta pani Natalia z Ukrainy, z córką.
Skoro mówimy o Ukrainie – jak nie stracić wiary w obliczu tych wszystkich trudnych, bolesnych, wstrząsających wydarzeń z ostatnich miesięcy i nawet lat?
To jest problem, który pojawił się też po II wojnie światowej. Wielu ludzi traciło wiarę, pytali: gdzie był Bóg, kiedy było Auschwitz? A Bóg był wtedy w tych ludziach, których mordowano. Tak samo Bóg był, kiedy ojciec Maksymilian Kolbe oddawał życie za współwięźnia. Błogosławiony ks. Frelichowski również oddał swoje życie, pełniąc posługę w Dachau, pomagając współwięźniom chorym na tyfus.
To jest problem, który dotyczy wszelkiego cierpienia, tych pytań: jak to możliwe, że Bóg jest wszechmogący, ale nie reaguje bezpośrednio, że nie powstrzymuje tej wojny.
W Pana przypadku, jak często Pan wspomina, mówić można raczej o odzyskaniu wiary?
Tak, oczywiście, to jest łaska. Miałem w życiu taki moment, rzecz, z której można w bardzo prosty sposób skorzystać. Wielu moich znajomych z tego nie skorzystało, ale mi się udało to zrobić.
Miałem kiedyś takie spotkanie z młodzieżą z Zespołu Szkół Plastycznych im. Antoniego Kenara w Zakopanem i dostałem pytanie: czy nie chciałby Pan teraz, tak jak my, mieć osiemnaście lat? W pierwszej chwili pomyślałem, że oczywiście, bardzo bym chciał, ale po chwili zapaliła mi się lampka i odpowiedziałem: „nie, nie chciałbym”. Był moment, kiedy powiedziałem Panu Bogu „tak”. To moment, kiedy człowiek w pewnym sensie „głupieje” dla spraw tego świata i wybiera coś, co jest wbrew takiemu naturalnemu, ludzkiemu myśleniu. Człowiek wtedy odpuszcza taką mentalność ludzką i otwiera się na Boga.
Nie wiem, czy drugi raz bym w taki sposób postąpił, dlatego odpowiedziałem, że nie chciałbym znów mieć 18 lat. Tu i teraz już wiem, że jestem z Panem Bogiem, a to działo się już przecież w wieku dorosłym.
I jak nie zgubić tego momentu, tej łaski, daru?
W moim przypadku to wspólnota, modlitwa, relacja bezpośrednia z Panem Bogiem. To jest relacja miłości, którą Pan Bóg chce mieć z każdym z nas. Rzecz w tym, czy my się na to otwieramy, czy my mamy ten czas dla Pana Boga, czy też jesteśmy zbyt pochłonięci swoimi sprawami. Problemem naszych czasów jest właśnie ten brak czasu. Mówimy: czas to pieniądz. Ale kardynał Wyszyński mówił: czas to wieczność, czas to miłość. To niezwykle trudne, żeby swój czas, którego mamy ciągle za mało, poświęcić na coś, co nie jest materialne, namacalne. Ale myślę, że właśnie tutaj tkwi ta tajemnica trwania w wierze.
I oczywiście sakramenty. Bo oprócz tego, że Pismo Święte – np. w Psalmie 119 - pokazuje mi, że Słowo Boże jest „lampą na mojej ścieżce, lampą dla moich stóp”, rozświetla moje życie, ale jest też takim drogowskazem, to mamy jeszcze sakramenty, zwłaszcza spowiedź, sakrament pojednania i pokuty, i oczywiście Eucharystia.
No i Boże Narodzenie samo w sobie jest taką okazją do tej relacji, bliskiej, bezpośredniej, nie tylko z bliskimi, ale i z Bogiem, który przychodzi jako mała Dziecina.
Jestem właśnie po podróży, byliśmy m.in. w Ziemi Świętej, gdzie udałem się do Grobu Pańskiego, co zawsze jest dla mnie wielkim przeżyciem. Później byliśmy w Chicago, graliśmy dla Polonii, a potem od razu, bezpośrednio, do Argentyny – do Buenos Aires i nie tylko, gdzie mieliśmy wiele duchowych spotkań. Takie spotkania cały czas dają łaskę odkrywania Pana Boga nie tylko w tym, co mamy tutaj.
Ale na święta wrócił Pan do Polski. Co najpiękniejszego, najbardziej wyjątkowego, dostrzega Pan w Bożym Narodzeniu w Polsce?
Wszędzie już od 1 listopada, w supermarketach, są świąteczne dekoracje, kolędy, święta stają się już bardzo skomercjalizowane. Myślę, że Polska jest jednym z ostatnich miejsc, gdzie te święta wciąż znaczą wiele. Nie jest to tylko jakieś „święto” zakupów, choć w pewnym sensie już tak. Ale w Polsce nadal dostrzega się, że Jezus przychodzi na świat, wyrywa nas z niewoli diabła, daje nam nowe życie, światło w ciemnościach świata, w ciemnościach grzechu.
Wspomniał Pan o zaproszeniu na Boże Narodzenie pani Natalii z Ukrainy. I w tym roku zapewne wielu Polaków spędzi święta z ukraińskimi uchodźcami.
Tak, mamy wielu ludzi, którzy nie mogą w tym szczególnym czasie być ze swoimi bliskimi. Ludzi, którzy stracili swoich bliskich. Widać, że Polacy mają tak otwarte serca, zapraszają pod swoje dachy, a zapewne także do stołu wigilijnego uchodźców.
Czyli puste nakrycie w tym roku nie będzie puste?
Myślę, że w wielu domach tak właśnie będzie.
Rok 2022 kończy się dla Pana pracowicie, na trasie. A jak przedstawiają się plany artystyczne, muzyczne, na ten nadchodzący?
Jak mówiłem, wróciliśmy właśnie z wojaży koncertowych. Graliśmy też w Jerozolimie, to taki projekt poświęcony Operacji Reinhardt – zagładzie Żydów z 1942 r. Zamordowanych zostało wówczas około 1 mld 800 obywateli polskich wyznania mojżeszowego. I byliśmy z tym projektem w Jerozolimie, w Menachem Begin Heritage Center. Spotkaliśmy się tam ze świetnym przyjęciem i otworzyliśmy także wystawę, którą można będzie obejrzeć aż do lutego. Zawiera ona wiele wątków polskich, a tam cały czas przychodzą młodzi ludzie, uczniowie. Dzięki wystawie dowiedzą się, że operacja Reinhardt nie wzięła się znikąd, ale była pokłosiem tego, że zostaliśmy pokonani jako państwo polskie, że w 1942 r. nie było już państwa polskiego. Wielu Żydów walczyło w obronie Polski podczas II wojny światowej, uważając nasz kraj za swoją drugą ojczyznę. Wielu Żydów walczyło w Powstaniu Warszawskim, a z kolei wielu Polaków w Powstaniu w Getcie Warszawskim. Na jednym budynku na Muranowie wisiały dwie flagi.
Młodzież z Izraela ucieszyła się z tej wystawy. Nie wie o bardzo wielu rzeczach z naszej wspólnej historii, jednak była bardzo pozytywnie do nas nastawiona. Pokazaliśmy też udział Żydów w Armii Andersa i to, że gen. Anders pozwolił zostać mniej więcej 6 tys. oficerom i żołnierzom, którzy tak naprawdę zbudowali podwaliny obecnego państwa Izrael.
W Argentynie graliśmy koncert z okazji niesamowitego wydarzenia – sprowadzenia relikwii błogosławionego ks. Wincentego Frelichowskiego, męczennika, duchownego i harcerza, który oddał swoje życie w Dachau za współwięźniów. Jego relikwie znajdują się w Luján, w największej argentyńskiej katedrze. W Chicago graliśmy dla środowiska zarówno polonijnego, jak i żydowskiego. To też było ważne, żeby Polacy, którzy żyją z dala od naszego kraju mieli wiedzę, że też pomagaliśmy Żydom, że Polacy na pewno nie byli „współprawcami” Holocaustu, co wielu próbuje nam teraz przypisywać. Istotne było również to, że w koncercie i otwarciu wystawy wzięli udział przedstawiciele amerykańskich środowisk żydowskich. Dzięki temu możemy przełamywać te stereotypy na temat relacji polsko-żydowskich.
W tym roku, oprócz tego poświęconego operacji Reinhardt, udało nam się zrealizować jeszcze dwa projekty: „My, Polacy! - o polskości Śląska”- dwa koncerty, a w przyszłym roku mamy zamiar zagrać więcej, oraz „Warszawa- miasto niezłomne”, czyli muzyka do wierszy poetów warszawskich z okresu międzywojnia, zwłaszcza Powstania Warszawskiego. W poprzednim roku realizowaliśmy duży projekt „O polskości Pomorza”. To sporo koncertów, a oprócz tego oczywiście Maleo Reggae Rockers i inne muzyczne projekty, które cały czas tworzymy, w tym rockowy zespół Hyperhemon. Zapowiada się więc bardzo pracowity rok.
I w tych wszystkich inicjatywach widać, że szuka Pan tego, co łączy ludzi. Różne pokolenia, różne style muzyczne w „Pannach Wyklętych”, „Pannach Wygnanych”, w projekcie poświęconym operacji Reinhardt – tego, co łączy naród polski z narodem izraelskim. Może warto, abyśmy wszyscy podczas tych świąt, ale i w codzienności szukali tego, co nas łączy?
Oczywiście. Pozdrawiam wszystkich Czytelników i życzę dobrych, radosnych, spokojnych świąt Bożego Narodzenia, aby Chrystus w nas się narodził, dał nam dużo, dużo światła, radości jeszcze w tym i już w przyszłym roku.
Bardzo dziękuję za rozmowę. Zdrowych, spokojnych, błogosławionych świąt Bożego Narodzenia.
Rozmawiała Joanna Jaszczuk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/627223-malejonek-jezus-przychodzi-na-swiat-daje-nam-nowe-zycie