„Jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu o twoich planach na przyszłość”. Te słowa wypowiedziane przez reżysera Woody’ego Allena, doskonale pasują do liderki białoruskiej opozycji demokratycznej Swiatłany Cichanouskiej. Jednego dnia była „kobietą od kotletów”, a niemal następnego stała się wrogiem reżimów w Mińsku i Moskwie. W krótkim czasie przeszła drogę od kobiety, która nie interesowała się polityką i nie miała bladego pojęcia o sprawach międzynarodowych, a nawet nieszczególnie interesowała się sytuacją we własnym kraju, do rozpoznawalnej na całym świecie wojowniczki o wolność.
To miał być epizod
To miało trwać tylko chwilę. Nawet jeżeli w ekipie Cichanouskiej był ktoś, kto wierzył, że uda się zebrać wymagane 100 tys. podpisów pod jej kandydaturą, to przecież Centralna Komisja Wyborcza mogła z tymi podpisami zrobić wszystko. Stało się jednak inaczej. Komisja zarejestrowała kandydaturę żony znanego blogera. Trudno stwierdzić dlaczego tak się stało. Czy reżimowi Łukaszenki zależało na tym, aby wybory zachowały pozory demokratyczności i Cichanouska miała odegrać rolę w teatrze Łukaszenki? A może ją po prostu zlekceważono? Odpowiedź na te pytania to dzisiaj drugorzędna sprawa. Dziś wiemy, że droga Białorusinki potoczyła się inaczej. Z pewnością nie tak, jak to sobie wyobrażała. Pod koniec września na sklepowe pułki trafiła książka „Lodołamaczka Swiatłana Cichanouska”, autorstwa Rusłana Szoszyna. Dziennikarz, związany na co dzień z działem zagranicznym „Rz”, wraca w niej do wydarzeń, które miały miejsce na Białorusi ponad dwa lata temu. Wyłania się z nich intrygujący obraz białoruskiej bohaterki.
Opinia publiczna w Polsce wyborami prezydenckimi na Białorusi zaczęła się szerzej interesować niewiele przed dniem, w którym Białorusini mieli udać się do lokali wyborczych. Nadzieja, że coś się w końcu może zmienić, była odczuwalna również w Polsce. Kilka dni później już niemal cały świat śledził to, co dzieje się u naszych wschodnich sąsiadów. Wiele od tamtego czasu się wydarzyło, wiele zmian zaszło na świecie, ale myślę, że wielu z nas wciąż jeszcze pamięta odwagę Białorusinów, którzy zdecydowali się wyjść na ulice swoich miast i demonstrować przeciwko reżimowi. Pamiętamy mrożące krew w żyłach relacje z protestów. Obrazki białoruskich funkcjonariuszy reżimu brutalnie obchodzących się z własnymi rodakami, którzy żądali przeprowadzenia uczciwych wyborów. A co działo się za kulisami tamtych wydarzeń? Dzięki książce Szoszyna możemy wrócić do tamtych dni i spojrzeć na to, co się wtedy działo z całkowicie innej perspektywy. Prawdopodobnie dla większości z nas do tej pory nieznanej.
Dlaczego Cichanouska w ogóle zdecydowała się kandydować? Przecież nigdy nie interesowała się polityką. Głosowała raz w życiu, i to na… Łukaszenkę. To właśnie w tym momencie zaczyna się opowieść Szoszyna, która trwa aż do przymusowego opuszczenia przez główną bohaterkę swojego kraju. Autor zabiera nas za kulisy kampanii wyborczej i pokazuje, co działo się w następnych dniach po ogłoszeniu „wyników” wyborów. Dzięki rozmowom ze współpracownikami Cichanouskiej mamy możliwość zdobycia insiderskiej wiedzy. Kampania wyborcza w kraju autorytarnym, to zupełnie inny kawałek chleba niż w kraju demokratycznym. Wielu z tych, którzy uwierzyli w Swiatłanę, i było przy niej w kampanii, zjadło zęby na walce z białoruskim reżimem. Ale nie ona. Tym bardziej szokuje, że stanęła do walki z reżimem Łukaszenki w takiej konkurencji.
„Lodołamaczka”
Im lepiej poznajemy kulisy walki Cichanouskiej, tym lepiej rozumiemy tytuł, jaki książce nadał Szoszyn. „Lodołamaczka”. Dlaczego autor nazwał Białorusinkę w taki właśnie sposób? Na Twitterze wyjaśnił, że „Lodołamaczka, bo łamie lód niewoli”. Myślę, że to za skromne wyjaśnienie, choć wszystko się w nim zawiera. Lodołamaczka, bo Cichanouska w swoich zmaganiach z reżimem musiała pokonać wiele przeciwności. Jak lodołamacz walczy ze skutym lodem, tak Białorusinka walczyła ze zwątpieniem, apatią, brakiem nadziei, strachem, rezygnacją, wątpliwościami, czy kłodami rzucanymi pod nogi przez aparat władzy. Szoszyn w swojej książce bardziej koncertuje się na tym, co Cichanouska przeżywała jako osoba, niż na samej polityce. Dzięki temu lepiej rozumiemy sytuację w jakiej się znalazła. To książka o ciężarze roli, jaki Cichanouska wzięła - trochę nieświadomie - na swoje barki. O tym, że nie można się wycofać, gdy ludzie już ci uwierzyli, gdy w ich serach pojawiła się od dawna niewidziana tam nadzieja. Nie można się wycofać, choćby w sercu panował niewiadomo jak wielki strach. A ten, jak relacjonuje Szoszyn był ogromny. Książka „Lodołamaczka” to naprawdę ciekawy obraz Cichanouskiej. Autor, który również rozmawiał z białoruską bohaterką, ukazuje nam trud, jaki wiąże się z jej rolą. To w końcu książka o sile kobiet, bo obok Cichanouskiej w tej opowieści pojawia się wiele innych bohaterek. Dość wspomnieć o tercecie, z którym objechała w czasie kampanii wyborczej Białoruś, czy o jej współpracowniczkach, które współtworzyły jej kampanię.
Dzięki książce zaglądamy również za kulisy wydarzeń, które miały miejsce po tym, jak ogłoszono „wyniki” wyborów. Dowiadujemy się, co wydarzyło się w Centralnej Komisji Wyborczej, gdzie Cichanouską zmuszono do nagrania wideo, w którym wezwała obywateli do rozejścia się. Jak wyglądały ostatnie jej minuty, godziny na Białorusi? W jakich okolicznościach ją opuszczała? Dlaczego podjęto takie, a nie inne decyzje? Szoszyn pisze w końcu o tym, jak wyglada dzisiejsze jej życie. O wyrzeczeniach, bólach, spotkaniach ze światowymi liderami, ale też o pretensjach i żalach osób, które w tamtych protestach widziały szasnę na obalenie reżimu. O podziałach w białoruskiej opozycji i łączeniu roli liderki, żony i matki.
Cichanouska dla reżimu Łukaszenki jest największym złem, zdrajczynią, antybohaterką. Ale dla większości Białorusinów, również dla tych, którzy milczą, jest lodołamaczką. Nie poddaje się, nie zwalnia tempa i nie pozwala umrzeć nadziei, centymetr po centymetrze krusząc lód niewoli za żelazną kurtyną
— kończy Szoszyn.
Czy wraz z białoruską opozycją uda jej się skruszyć reżim Łukaszenki?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/619438-intrygujacy-obraz-cichanouskiej-w-ksiazce-szoszyna