Od niedawna na Netflixie obejrzeć można film fabularny pt. „Blondynka”. Jest to biografia Marilyn Monroe, będąca ekranizacją powieści Joyce Carol Oates z roku 2000. Tuż po premierze obraz spotkał się z krytyką największego na świecie molocha aborcyjnego, czyli organizacji Planned Parenthood. Dlaczego? Z trzech powodów.
„Tym razem nie zamierzasz mnie skrzywdzić, prawda?”
Po pierwsze: reżyser Andrew Dominik pokazał, jak jego tytułowa bohaterka została wbrew swej woli dwukrotnie zmuszona do dokonania aborcji. Jest to dla niej traumatyczne przeżycie, a nie banalny zabieg w rodzaju wycięcia wyrostka robaczkowego, jak chcieliby nam wmówić przedstawiciele przemysłu aborcyjnego.
Po drugie: na ekranie oglądamy nie bezkształtną zygotę czy zlepek komórek, ale stworzony za pomocą grafiki komputerowej płód ludzki w kształcie człowieka. Przed drugą aborcją nienarodzone dziecko pyta wprost swoją matkę: „Tym razem nie zamierzasz mnie skrzywdzić, prawda?” Marilyn Monroe, choć wie, że nosi pod swym sercem małą istotę ludzką, pozwala jednak skazać ją na śmierć.
Po trzecie: dokonane aborcje nie pozostają bez śladu na psychice aktorki, lecz odciskają na jej wnętrzu głębokie piętno. Andrew Dominik ukazał scenę, jak podczas premiery filmu „Mężczyźni wolą blondynki” w roku 1953 Monroe otrzymuje owację na stojąco od zachwyconej publiczności, co sama komentuje w myślach zdaniem: „Dlatego zabiłaś syna”. Jest przekonana, że dziecko byłoby dla niej przeszkodą do zrobienia kariery. Cena, którą zapłaciła za sukces, okazała się jednak zbyt wielka.
Współczesna wersja „Fausta”
To wszystko razem wywołało nieprzychylną reakcję Planned Parenthood, która zarzuciła twórcom filmu „propagandę antyaborcyjną” oraz „dezinformację” na temat „zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego”. W rzeczywistości zarówno Joyce Carol Oates, jak i Andrew Dominik nie są działaczami pro-life, lecz zwolennikami legalnej aborcji, ale okazali się na tyle uczciwi, by nie ulegać kłamliwej narracji Planned Parenthood, banalizującej tragedię związaną z unicestwieniem ludzkiego życia.
Oszałamiająca kariera nie przynosi jednak aktorce szczęścia. Marylin Monroe okazuje się ofiarą, którą zniszczył szereg czynników: deficyty uczuciowe z okresu dzieciństwa, rekompensowane w afektywnych kontaktach ze starszymi mężczyznami, nadużycia z ich strony, kończące się molestowaniem, gwałtami i zmuszaniem do aborcji, niska samoocena skutkująca niewiarą we własne możliwości oraz szukanie ratunku w alkoholu i narkotykach.
„Blondynka” to jakby kolejna odsłona „Fausta”, w której cena za odniesienie sukcesu okazuje się zbyt wielka.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/618342-dlaczego-aborcyjny-gigant-krytykuje-film-blondynka