„Muzyka z serca: hołd dla Ignacego Jana Paderewskiego” – 16 października w Waszyngtonie zabrzmi koncert ku czci Ojca polskiej niepodległości, zorganizowany przez Fundację im. Andrzeja Markowskiego. Pod dyrekcją Kennetha Słowika, Smithsonian Chamber Orchestra wykona pięć znakomitych utworów polskich i amerykańskich kompozytorów. „To złożenie hołdu Paderewskiemu. Cieszę się, że to właśnie młodzi wykonawcy będą grać nieznane im dzieła polskich kompozytorów, aby później kontynuować zapoznawanie się z polską kulturą muzyczną” – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Małgorzata Markowska, prezes Fundacji, propagatorka polskiej kultury muzycznej, córka śp. Andrzeja Markowskiego, dyrygenta, kompozytora, twórcy Międzynarodowego Festiwalu Wratislavia Cantans, żołnierza Armii Krajowej, Powstańca Warszawskiego i autora wielu piosenek powstańczych.
wPolityce.pl: Już jutro, z pani inicjatywy, zabrzmi w Waszyngtonie hołd dla Ignacego Jana Paderewskiego. Wiem, że z powodu pandemii nie udało się zagrać koncertu w 160. rocznicę urodzin, ale jako promotorka Polski za granicą, wróciła pani do tej idei w pierwszym możliwym terminie.
Małgorzata Markowska: Tak, mój pomysł Paderewskiego powstał już trzy lata temu, jeszcze przed pandemią. Nie mógł się zrealizować, ponieważ Smithsonian było całkowicie zamknięte. To złożenie hołdu Paderewskiemu, który powiedział, że wybaczy przed swoją śmiercią tym, którzy działali przeciwko Polsce. On zawsze działał dla niej.
Bo to przecież nie tylko wspaniały pianista i kompozytor, ale jeden z Ojców naszej niepodległości. Gdyby nie jego zabiegi, być może najważniejsze dla Polski akty nie zostałyby podpisane. To on, jako premier, podpisywał Traktat Wersalski i wywalczył zamieszczenie w nim 13 punktu, gwarantującego zgodę stron traktatu na suwerenność Polski i utworzenie niepodległego państwa polskiego.
Absolutnie. To był człowiek renesansu. Niestety niewiele jest osób, które były tak oddane duszą i sercem Polsce. Stąd ten piękny tytuł: „Music form the heart”. Celem Paderewskiego była nieustanna troska o wolność Polski, jej niezależność. Przekazywał to w różnych formach, także jako filantrop. Proszę sobie wyobrazić, że to właśnie Paderewski otwierał pierwszy koncert w Carnegie Hall, czyli już wówczas miał niezwykłą renomę. Wszyscy mieli do niego ogromny szacunek, ponieważ był człowiekiem prawdziwym, prawdziwie oddanym, a nie kimś, kto szuka za wszelką cenę własnego interesu.
W programie jest koncert fortepianowy Paderewskiego, ale zabrzmią też utwory innych kompozytorów. Jakim kluczem dobrała pani repertuar i artystów?
Program był przeze mnie utworzony w połowie, ponieważ uważam, że oddając ten hołd w Ameryce, należy uwzględnić także amerykańskich, muzycznie odpowiednich kompozytorów. Zresztą bardzo wzruszających, bo myślę że wszyscy znają „Adagio” Samuela Barbera czy „Appalachy” Coplanda. Cieszę się bardzo, że wybrałam dwie młode Amerykanki, a zrobiłam to celowo. Pomyślałam, że ta młoda, 20-25-letnia generacja, powinna być zachęcona do grania muzyki polskiej. Tylko w ten sposób można im dać zadanie i zaproponować ją jeszcze młodym, a już wybitnym. Zagra między innymi Avery Gagliano, która była zdobywczynią pierwszej nagrody konkursu Chopina w Ameryce. Cieszę się, że to właśnie młodzi wykonawcy będą grać nieznane im dzieła polskich kompozytorów, aby później kontynuować zapoznawanie się z polską kulturą muzyczną. Już w tej chwili przesyłam im utwory Grażyny Bacewicz, Stefana Kisielewskiego, Karola Szymanowskiego, bo tylko w ten sposób, moim zdaniem, można ich zachęcić, jeszcze w tym wieku, do poznania polskiej kultury muzycznej. Takie było założenie.
Inna młoda Amerykanka, skrzypaczka Lily Honigberg, wykona wraz z orkiestrą dzieło Mikołaja Góreckiego.
Tak, jego utwór będzie wykonany w Waszyngtonie po raz pierwszy. Staram się utrzymać pewien styl. Musi być jakiś sens tych utworów. Dlaczego Mikołaj Górecki? Z przyczyn oczywistych. Jest jednym z najwybitniejszych, polskich, młodych kompozytorów, którego staram się, by nie mylono ze śp. ojcem, który był znakomity, genialny, ale Mikołaj wybrał swoją drogę. Cieszę się, że jego utwór będzie wykonany w jego obecności. Obecność kompozytora na koncercie ma ogromne znaczenie. Widownia to kocha, bo widzi personifikację dzieła z osobą żyjącą.
W repertuarze jest także utwór Grażyny Bacewicz.
To także ma głęboki związek z Paderewskim. Jako mecenas sztuki obłaskawił stypendiami naszych najwybitniejszych twórców, między innymi właśnie znakomitą kompozytorkę Grażynę Bacewicz, która dzięki ofiarowanemu przez Paderewskiego stypendium mogła w latach 30. studiować w Konserwatorium Paryskim u Nadii Boulanger. Poszukajmy teraz takich mecenasów, takich wielkich ludzi – i patriotów, i filantropów. Dlatego mówię, że to był człowiek renesansu. To było na miarę wyjątkową. Człowiek o wielkiej klasie, subtelności i wielkim patriotyzmie. Kompozytor, pianista, filantrop, patriota – to już nam tworzy wielkiego bohatera.
Miał nie tylko wielki talent, ale i potężną charyzmę. Na swoich koncertach potrafił zgromadzić kilkunastotysięczną widownię, a jednocześnie wykorzystywał to nie dla własnego splendoru, ale dla sprawy polskiej, jeszcze zanim zaczął być politykiem.
Tak, zawsze dla sprawy polskiej. To był jego główny cel. To wynikało ze szlachetności jego duszy. To bezprecedensowe w naszej historii. Na ogół kompozytorzy czy odtwórcy, poprzez wybór takiego zawodu, są skupieni na sobie. Porywał. Cieszę się, że to nie minęło. Jestem tu wyłącznie wśród Amerykanów i muszę powiedzieć, że zainteresowanie jest ogromne. Mimo, że w repertuarze są nazwiska dla nich nieznane: Grażyna Bacewicz czy Mikołaj Górecki. Ale jednak publiczność jest szalenie zainteresowana, bo koncert jest poświęcony Paderewskiemu.
Nie jest to pierwsze organizowane przez panią wydarzenie. Pani fundacja od lat zajmuje się promocją polskich twórców, polską muzyką na świecie. Jaki jest pani sposób, patent na zainteresowanie świata polską muzyką, skoro nawet my w Polsce coraz częściej zachwycamy się bardziej twórczością zagraniczną, zamiast skupić się na wydobywaniu polskich pereł? Dostrzega pani taką tendencję?
O, tak. Bardzo silna tendencja. Ale tę chęć ochrony polskości i poniesienia jej dalej wynosi się z domu. Mój ojciec to czynił. Jeżeli w 1960 roku miał odwagę wykonywać utwory Pendereckiego w Brukseli, gdzie ludzie są muzycznie bardzo konserwatywni, a brał taką odpowiedzialność i włączał w program bardzo klasyczny utwór Pendereckiego, to jest to wyzwanie. Ja to lubię. W Waszyngtonie w 1999 roku robiłam miesięczny festiwal Chopina. Przekonywałam o wartościach. Mój ojciec dyrygował czy w Paryżu czy w Berlinie, w archiwach są jego dokonania, to otwiera niektóre drzwi. Ale czasem trzeba zdecydowanie przekonywać i nie iść na kompromisy.
Rozmawiała Marzena Nykiel
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/618223-nasz-wywiad-muzyczny-hold-dla-paderewskiego-w-waszyngtonie