Jeden z założycieli Pink Floyd, od 1985 r. występujący solo, Roger Waters, zaszokował cały świat wypowiedzią na temat wojny w Ukrainie oraz prezydenta Stanów Zjednoczonych, Joego Bidena. Wiele osób zdaje się zapominać, że w przeszłości muzyk poparł m.in. aneksję Krymu, a części zwolenników opozycji w Polsce ten fakt nie przeszkadzał, kiedy Waters publicznie protestował przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu… w Meksyku.
CZYTAJ TAKŻE: Roger Waters powiela rosyjską narrację! Legendarny muzyk atakuje prezydenta Bidena za… „rozpalanie ognia na Ukrainie”
Waters o Putinie, wojnie i „gangusach”
Jeszcze kilka miesięcy temu Roger Waters, odpowiadając na wiadomość fanki z Ukrainy, podkreślił, że inwazja Putina na Ukrainę budzi jego obrzydzenie, a rozpętanie przez rosyjskiego satrapę wojny określił jako „kryminalny błąd, gangsterski czyn”, to jednocześnie stwierdził, że nie zgadza się z polityką uprawianą przez zachodnie państwa, a wysyłanie broni na Ukrainę jest dla niego podsycaniem konfliktu. .
Niestety wielu światowych przywódców to gangsterzy i moja niechęć do tych politycznych gangusów nie pojawiła się wraz z początkiem wojny i agresją Putina. Byłem obrzydzony Bushem i Blairem, kiedy najechali w 2003 roku Irak i jestem obrzydzony izraelską inwazją na Palestynę (…) Te same uczucia wywołują u mnie gangsterzy Obama i Clinton, którzy wydali rozkazy bombardowań Libii i Serbii. Jestem obrzydzony masowym zniszczeniem Syrii, które dzieje się od 2011 roku
— napisał, zwracając się do ukraińskiej fanki.
Trump i Biden „zbrodniarzami wojennymi”
Muzyk jest zdeklarowanym pacyfistą, także - choć z jego poglądami można się nie zgodzić - wydaje się, że świat przyjął tę wypowiedź dość spokojnie. Prawdziwą burzę wywołały za to słowa o 46. prezydencie USA, Joem Bidenie.
Wydawało się, że czymś niemożliwym jest połączyć Bidena i jego poprzednika w Białym Domu Donalda Trumpa, a jednak Rogerowi Watersowi to się udało - obu prezydentów USA okrzyknął „zbrodniarzami wojennymi”. Choć w momencie, kiedy zwracał się za pośrednictwem mediów społecznościowych do ukraińskiej miłośniczki jego twórczości, nie krytykował obecnego przywódcy Stanów Zjednoczonych, to tym razem, w wywiadzie dla CNN, oskarżył Bidena o „rozpalanie ognia” w Ukrainie.
Prezydent Joe Biden? Po pierwsze, rozpala ogień na Ukrainie, a to poważne przestępstwo. Dlaczego USA nie zachęcają Zełenskiego do negocjacji, które wyeliminowałyby potrzebę tej strasznej, potwornej wojny, która zabija, nie wiemy ilu Ukraińców i Rosjan?
— pytał Roger Waters.
Muzyk mówił też w rozmowie z CNN, że wojna w Ukrainie tak naprawdę rozpoczęła się już w roku 2008, od działań… NATO. Zdaniem współzałożyciela Pink Floyd, Sojusz, choć obiecał tego nie robić, „posunął się do granicy z Rosją”. W tym samym wywiadzie podkreślał także rolę poprzednika dzisiejszej Rosji, czyli ZSRR, w II wojnie światowej, podkreślając, że „23 mln Rosjan zginęło, chroniąc ciebie i mnie przed nazistami”.
Waters „persona non grata” na Ukrainie
CZYTAJ TAKŻE: Lewacka manifestacja Rogera Watersa podczas koncertu w Gdańsku. Kaczyński nazwany „neofaszystą”, Trump - „świnią”
Basista wpędził wielu internautów - także w Polsce - w konsternację. Na polskim Twitterze zawrzało, a Watersowi przypomniano jego dawne wypowiedzi - także na temat sytuacji w naszym kraju.
W sierpniu 2018 r., podczas koncertu Watersa w Gdańsku, na telebimie wyświetlono napisy „Uwolnić media. Uwolnić sądy. Konstytucja! Konstytucja! Konstytucja”, a muzyk w pewnym momencie pojawił się na scenie w koszulce z napisem „Konstytucja” i hasztagiem „KOD”.
Na tym samym koncercie wyświetlił na telebimie listę „neo-faszystów”. Nie zabrakło na niej lidera Prawa i Sprawiedliwości, Jarosława Kaczyńskiego. Znalazło się także miejsce dla rosyjskiego satrapy Władimira Putina (przypomnijmy - mówimy o roku 2018, kiedy Putin miał na swoim koncie m.in. nielegalną aneksję Krymu, Donbas, Czeczenię, Gruzję i zestrzelenie MH17 nad Ukrainą oraz wiele „niewyjaśnionych” zgonów przeciwników politycznych), tyle że… tylko przy jego nazwisku pojawił się znak zapytania.
W tym samym roku, na koncercie Watersa na telebimie pojawił się napis „Zatrzymać Kaczyńskiego w Polsce”. Koncert odbywał się w… stolicy Meksyku.
A taki był ładny, demokratyczny…
Zwolennicy opozycji i część polskich mediów była wówczas zachwycona Watersem. Wcale nie przeszkadzało im, że muzyk znalazł się na tworzonej przez ukraińską agencję pozarządową Myrotworeć liście „wrogów Ukrainy”, ponieważ poparł aneksję Krymu, twierdząc, że podjęte przez Rosję działania w tym kierunku były wyłącznie „odpowiedzią na prowokacyjne postępowanie Ukrainy”.
CZYTAJ TAKŻE: Czy klaszczący dziś Stingowi po jego przemówieniu wiedzą, że jego wiarygodność ws. Rosji jest żadna?
O ile z pacyfizmem Rogera Watersa można zgadzać się lub nie - a ostatnie miesiące, jeśli nie lata pokazują, że w przypadku Putina dyplomacja zawiodła - o tyle niedawne wypowiedzi wydają się dość szkodliwe i mogą być dużym rozczarowaniem. A na pewno pokazują, że artyści i celebryci nie są nieomylnymi autorytetami, a dobry głos, talent aktorski czy umiejętność pięknego pisania nie czynią ekspertem np. od polityki międzynarodowej (Waters nie jest zresztą pierwszym takim artystą, wystarczy przypomnieć sobie niedawną dyskusję nad występem Stinga). Mimo wszystko w czasie wojny osoby znane i szanowane powinny szczególnie ważyć słowa. Jeżeli bowiem Roger Waters nie miał złych intencji, a chciał wyłącznie zamanifestować swój pacyfizm, to złe intencje będzie na pewno miała rosyjska propaganda, wykorzystując tę wypowiedź.
heh/Twitter, Onet.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/609756-biden-i-ukraina-to-nie-pierwsze-szokujace-slowa-watersa