Totalna opozycja i jej bliskie kręgi nie wahają się użyć wszelkich dostępnych środków, by toczyć walkę z rządzącą Zjednoczoną Prawicą. Dobrze już to wiemy.
Dlatego nie było wielkim zaskoczeniem, gdy brytyjski muzyk Sting wykorzystał swój warszawski koncert do monologu o „zagrożonej demokracji”. Nawiązując, co prawda trochę pośrednio, do Polski.
Dlaczego to zrobił i z czyjej inicjatywy, stało się jasne, gdy na scenie pojawił się Maciej Stuhr. Stuhr oczywiście nie był tam, by tłumaczyć (wszystko, co powiedział Sting, zostało wygłoszone dość prostym angielskim), ale po to, by on, aktor, który staje się znakiem rozpoznawczym antypisowskiej histerycznej kampanii, został sfilmowany obok muzyka. Salon warszawski jakoś znalazł sposób na dotarcie do Stinga i nakłonienie go do walki politycznej.
W zasadzie nie mam problemu z zaangażowaniem muzyków pop w politykę, jeśli jest ono inteligentne i szczere (choć, jak widzimy, takich jest coraz mniej). Ciekawe w tym wszystkim jest jednak to, że wspomniany salon nie mógł znaleźć lepszego reprezentanta.
Jak już pisał mój kolega Marek Pyza, Sting nie ma podstaw, aby uczyć kogoś o lojalności wobec demokracji. Jest muzykiem, który w 2016 r. występował na imprezach dla dzieci rosyjskich oligarchów. Wiadomo też, że za milion funtów zaśpiewał dla córki uzbeckiego dyktatora Isloma Kamirova.
CZYTAJ TAKŻE Czy klaszczący dziś Stingowi po jego przemówieniu wiedzą, że jego wiarygodność ws. Rosji jest żadna?
Niektórzy powiedzą, że muzycy rockowi są na ogół skłonni do kompromisów, jeśli chodzi o ich portfele. Jednak nie zawsze tak jest. Na przykład Neil Young stracił poważne pieniądze, gdy wycofał wszystkie swoje utwory ze Spotify, z powodu niezgodności z zasadami platformy. Nie będę teraz wdawał się w powody tej decyzji, ale należy docenić jego gotowość do poświęcenia dla idei, w które wierzy.
Jak widać Sting jest daleki od takich zasad.
Cóż, ktoś powiedziałby, jaka opozycja, taki i zaangażowany artysta, który ją reprezentuje.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/609338-jaka-opozycja-taki-jej-artysta-zaangazowany