Uwielbiam, gdy na lewicy szarpią się za włosy, bo zawsze wychodzi dużo fajnych historii. A to, że sfrustowani faceci feminiści biją kobiety feministki, w pracy chamstwo, mobbing i molestowanie, po których towarzystwo uczące innych jak żyć trafia na terapie, a wszystko opisuje w społecznościówkach. A na końcu okazuje się, że książek Noblistki, która miała zmieniać świat nie będzie czytała swołocz.
Olga Tokarczuk ujawniła co myśli o ewentualnych odbiorcach swoich książek. Po pierwsze nigdy nie oczekiwała, że wszyscy będą je czytać i że trafią „pod strzechy” a więc do tzw. szerokiej publiczności (leżały jednak nie raz w Biedronce). Co więcej oświadczyła, że wcale nie chce, żeby „szły pod strzechy”.
Literatura nie jest dla idiotów
– powiedziała noblistka. Jak mówi, ludzie mają trzymać poziom, powinni być wrażliwi, przygotowani na spotkanie z dziełem.
A to wszystko oznacza, że Pani Olga zaliczyła jednak syndrom „sodówy”. Niestety dotyka on wszystkich bez wyjątku i sukcesy są testem charakterów. Ale wracając do słów pisarki trafniejsza jest opinia, że nie każdy powinien występować przed kamerą, być aktorem, robić za celebrytę, być dziennikarzem, politykiem no i nie każdy powinien pisać książki. Jak widać od lat wolny rynek nie wysubtelnia gustów, a demokracja i wszechobecny egalitaryzm np. przekonanie, że edukacja wszystko załatwi , a dzięki niej wszyscy będą mądrzy i kompetentni jest próbą budowy kolejnej utopii. Której tak na prawdę nikt nie potrzebuje. I fajnie, że za sprawą słów uznanej w tych kręgach pisarki owa utopia umiera zanim został zrealizowana.
Podobno każdy nawet najszlachetniejszy i najlepszy człowiek nosi w sobie tajemnicę, która gdyby wyszła na jaw czyniłaby go znienawidzonym. Na lewicowych salonach poruszenie, dyskusja, wszyscy wpadli w konfuzję. Jakub Żulczyk zaczął definiować kim jest idiota, ale w końcu przyznał, że Festiwal Góry Literatury organizowany w okolicach mojej rodzinnej Nowej Rudy to rodzącą się na jej festiwalu wspólnotowość „inteligenckiej rodziny”. Mariusz Szczygieł też zauważył , że emocje i dyskusja sprawiły, że „słowa rodzą się szybciej, niż by mogły”. No i dużo o „klasiźmie” i innych trudnych wyrazach z notatnika młodego agitatora.
Ale najważniejsze, że znów widzimy zderzenie idei, teorii z konkretem i rzeczywistością. Egalitarne teorie lewicy, tak często krzykliwie manifestowana kruszą się w zderzeniu z władzą, prestiżem, pieniędzmi. Jak pisał Tomasz Gabiś widzimy dopiero w takiej sytuacji konkretnych ludzi z ich indywidualnymi cechami, egoizmami, interesami, emocjami, obsesjami, pożądaniami, namiętnościami, cielesnościami, twarzami, charakterami. Świat się zmienia, życie toczy się naprzód, ale człowiek jest niezmienny. I dobrze.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/607512-ksiazki-nowej-inteligenckiej-rodziny-nie-dla-swoloczy