Gdy w 1995 roku wybory prezydenckie wygrał Aleksander Kwaśniewski, Rymkiewicz powiedział wyborcom nowej głowy państwa: „j.bał was pies” - i postulował tworzenie alternatywnego społeczeństwa. Po Tragedii Smoleńskiej wezwał Jarosława Kaczyńskiego do startu w wyborach:
To co nas podzieliło – to się już nie sklei Nie można oddać Polski w ręce jej złodziei Którzy chcą ją nam ukraść i odsprzedać światu Jarosławie! Pan jeszcze coś jest winien Bratu!
CZYTAJ WIĘCEJ:
Zmarł Jarosław Marek Rymkiewicz
Robił więc to, czego nie wypadało, a co uważał za słuszne. Polskę kochał, ale Polaków pouczał, ba, gromił. W dramacie „Ułani” uważał spadkobierców najlepszych tradycji narodowych za bezpłodnych, bezradnych, ustępujących chamstwu. W mrokach stanu wojennego doszukiwał się nadziei na przetrwanie Polski mimo Jaruzelszczyzny i zmoskwicienia państwa. Opisując tam historię Jaćwingów, bał się jednak, że i jego, nasz, naród, może spotkać taki los:
Jadźwingowie, ten ich pierwszy wajdelota, pierwszy patriota, też mógł być nie byle jaki. Mieli więc poetów, mieli dzieła wyobraźni i rozumu. Mieli swoją historię, zapisywaną lub wyśpiewywaną. Mieli, musieli mieć to, co ma, musi mieć każdy naród, który powołuje się lub zostaje powołany do istnienia. Bowiem właśnie przez dzieła, które naród z siebie wydobywa, naród powołuje się do istnienia, zwołuje się, jest. I wszystko to, wszystkie te jaćwieskie dzieła, wszystkie ich poematy, rzeźby, garnki zostały zniszczone przez barbarzyńców, którzy przyszli z południa, z zachodu, z północy. Po narodzie, nawet po wielkim narodzie, może więc nic a nic nie pozostać i dusza narodu, istność narodu, jego duchowe dzieło, które zamyślał zostawić po sobie w historii, również może zostać unicestwione, wyeksterminowane. Ile było takich narodów, po których nie został ani jeden garnek, ani jedna strofa? Setki. Zwycięzcy niszczą wszystko.
Z pasją o wieszaniu zdrajców
Może dlatego poeta w eseju „Wieszanie” karcił Polaków, że za mało zemścili się na zdrajcach. Przywracając polskiej pamięci rok 1794, Kościuszkę i haust świeżej wolności, podkreślał, że to gniewny lud słusznie chciał pogonić sprzedawczyków. Przypominał, że w Krakowie tłum chciał dokonywać egzekucji kosami, a kilka miesięcy później nie ustępowali w tej gorliwości warszawiacy:
Dnia wczorajszego pierwszy raz lud cyrkułami wyszedł z bronią ręczną, kosami i pikami ku okopom na musztrę, powróciwszy z okopów oświadczył swe prośby i życzenia przed Prezydentem przyśpieszenia kary dla zdrajców, którzy ich pracy i trudów w strzeżeniu ustawnym tak wiele kosztują; chcąc zaś ostatnią posługę dla zdrajców uczynić, w jak największej spokojności przez noc dziesięć wystawił szubienic, z tych trzy w Starym Mieście.
-cytował staropolskie pamiętniki. Z jego obrazu 1794 wyłania się mechanizm, w którym bez zagranicznego podtrzymywania zdrajców, oni sami stają się najpierw obiektem gniewu, ofiarami zemsty, ale potem zamieniają się w bezimienne żałosne truchło.
Cechy narodowe
Wbrew bzdurnym mitom, że patrioci mitologizują i lukrują swoją historię Rymkiewicz surowo oceniał polską naiwność, zwycięstwa moralne, codzienne skundlenie PRLem a potem postkomunizmem. W „Kinderszenen” jak mało kto srogo recenzował mity narodowe, odsłaniając ich bardzo prozaiczne oblicze. W „Zborowskim” pisał o anarchizującej naturze rodaków, rozważał czy lepiej nad Wisłą rządzić twardą ręką, choć opowiadał się jednoznacznie za niepokorną wolnością. Rozumiał się z Juliuszem Słowackim, z zapałem dmuchał w płomień polskiego romantyzmu, który uważał za część składową naszej tożsamości.
W całej swojej twórczości zarysowywał ideał polskości, do którego trzeba niezmiennie dążyć, o który trzeba walczyć. W czasie I rządu Jarosława Kaczyńskiego, w 2007 roku, poeta przyrównał Polskę do Żubra:
Otóż ten wielki białowieski żubr spał sobie słodko (lub spał dręczony okropnymi snami) gdzieś na polanie w głębi puszczy i sen jego, podobny śmierci, mógłby trwać jeszcze wiele lat - gdyby Jarosław Kaczyński nagle nie ugryzł go w dupę. Żubr, ugryziony przez pana premiera, podniósł głowę, potrząsnął rogami, ryknął i popędził. Dokąd, tego nikt nie wie.
Rymkiewicz a III RP
Salon próbował Rymkiewicza podkupić nagrodami, ale poeta pozostał przy swoich poglądach. Mainstream nie mógł go zaakceptować. Profesor Maciej Urbanowski w pracy „Czarne płomienie” najlepiej streszcza gromy, jakie literat rzucał na III RP:
Z komunistycznym potworem nie rozliczyła się III Rzeczpospolita. „To się nie skończyło, przeszło w coś innego, równie obrzydliwego”, twierdził Rymkiewicz, który był bardzo surowym krytykiem „nowej” Polski, w czym zresztą przypominał Zbigniewa Herberta. III RP nazywał Rymkiewicz np. mianem „ćwierć-PRL”, „mątu, który wziął się tu nie wiadomo skąd”, fundamentalnie nieprzyjaznego Polakom, niezdolnego do reform, skupionego na budowaniu wartości materialnych nie zaś duchowych. Okrągły Stół określał mianem zdrady narodowej, nie podobał mu się brak rozliczenia z komunizmem i komunistami, co spowodowało krytycyzm pisarza wobec swych przyjaciół z KOR-owskiej opozycji i paryskiej „Kultury”. Obwiniał ich o to, że przedłużyli istnienie „złowrogiej, zagrażającej nam przestrzeni duchowej, którą można określić jako komunistyczną”.
Ten Rymkiewiczowski gniew na pewno nie wygaśnie. Jest nas za dużo, jesteśmy zbyt zdeterminowani, by nas - tak jak Jaćwingów - wytrzebiono. No i mamy do jakich źródeł sięgać.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/584485-rymkiewicz-z-rozrzewnieniem-pisal-o-wieszaniu-wrogow-polski