Na pierwszy rzut oka widz ma wrażenie, że ogląda amerykańskie filmy wojenne o walkach w Afganistanie lub w Iraku. Biali komandosi, snajperzy lub oddziały antyterrorystyczne kontra islamscy fanatycy; zasadzki, zamachy i strzelaniny na bezludnych, skalistych pustkowiach lub w wąskich uliczkach muzułmańskich miast. Gdy się przyjrzeć jednak uważniej, okazuje się, że są to rosyjskie produkcje wojenne, których akcja rozgrywa się w Syrii lub Libii, czyli tam, gdzie dziś rzeczywiście walczą żołnierze z biało-granatowo-czerwonymi naszywkami na mundurach.
Tego typu filmy pojawiły się w ostatnich paru latach. Z jednej strony należą do kina akcji, które trzyma widza w napięciu, z drugiej jednak niosą ze sobą określony przekaz ideowy. Sprowadza się on do odpowiedzi na pytania, co „nasi chłopcy” robią w egzotycznych krajach, w imię czego walczą i dlaczego narażają, a nawet oddają swoje życie. Warto prześledzić to na przykładzie kilku produkcji.
„Niebo” czyli rosyjska wersja „Top Gun”
Film „Niebo”, którego premiera odbyła się 18 listopada 2021 roku, opowiada o asach rosyjskiego lotnictwa walczących w Syrii. Dzieło robi wrażenie swoim rozmachem i efektami specjalnymi, nie ustępując pod tym względem wielu produkcjom zachodnim. Co prawda supernowoczesne centra dowodzenia i sterylny porządek na lotniskach kłócą się z naszą wiedzą o stanie rosyjskiej armii, ale efekt spełnia swój cel wizerunkowy.
Obraz oparty jest częściowo na autentycznych wydarzeniach, osnutych wokół historii zestrzelenia rosyjskiego bombowca Su-24M przez turecki myśliwiec F-16 nad granicą turecko-syryjską 24 listopada 2015 roku. Ten akt nazwany zostaje w filmie wprost ciosem zadanym Rosji w plecy przez potencjalnego sojusznika.
Co jednak robili tam rosyjscy żołnierze? Jak wyjaśniają napisy początkowe, w marcu 2011 roku przy wsparciu Stanów Zjednoczonych doszło do „arabskiej wiosny”, która sprawiła, iż olbrzymie połacie Syrii opanowane zostały przez islamskich fundamentalistów, dokonujących masowych mordów i gwałtów. W tej sytuacji rząd w Damaszku poprosił o pomoc Moskwę, która postanowiła wesprzeć naród syryjski w walce z międzynarodowym terroryzmem. Oczywiście w filmie nie zobaczymy, jak w ramach tej pomocy rosyjskie samoloty bombardują obiekty cywilne, zabijając starców, kobiety i dzieci.
Generalnie przekaz filmu sprowadza się do konstatacji, że Amerykanie narobili syfu, a sprzątać muszą po nich Rosjanie. Moskwa musi więc wziąć na siebie odpowiedzialność za zaprowadzenie pokoju, ponieważ nie może uchylić się od dziejowego obowiązku, który spoczął na jej barkach. Na dodatek otrzymuje cios w plecy od tych, od których powinna spodziewać się raczej wdzięczności. Ostatecznie jest to – jak powiadamia napis w zwiastunie – „historia o honorze”.
Zwiastun filmu „Niebo” TUTAJ:
Szugaliej czyli „Ocalony”
Jak informują twórcy filmu „Szugaliej”, jego fabuła opiera się na prawdziwej historii Maksyma Szugalieja, rosyjskiego technologa politycznego i socjologa, który w maju 2019 roku razem ze swym tłumaczem dostał się do niewoli podczas wojny domowej w Libii. Obaj uwolnieni zostali 10 grudnia 2020 roku.
Premiera dzieła, kręconego w pustynnych i miejskich plenerach Tunezji, odbyła się w maju 2020 roku, a więc zanim jeszcze obaj uwięzieni wyszli na wolność. Od tamtego czasu obraz doczekał się dwóch kolejnych części przygód tytułowego bohatera.
Z akcji filmu wynika, że scenarzyści dość luźno trzymali się autentycznej historii Maksyma Szugalieja. W filmie posiadane przez niego informacje doprowadzić mogą do obalenia rządu Fayeza al-Sarraja, a tym samym do zakończenia walk i zawarcia pokoju. Wrogowie, za którymi stoją międzynarodowe siły, postanawiają jednak temu zapobiec. Socjolog zostaje wzięty do niewoli, gdzie przebywa przez wiele miesięcy. Jest tam torturowany. Przesłuchujący chcą, żeby przyznał się, że jest szpiegiem, a nie naukowcem. On jednak pozostaje nieugięty. Równocześnie w światowych mediach zaczyna się oszczercza kampania przeciw niemu, przedstawiająca go jako szpiega. W tej sytuacji Maksym Szugaliej podejmuje próbę ucieczki, nie wiedząc, że w tym samym czasie rosyjscy komandosi rozpoczynają akcję mającą na celu oswobodzenie go z niewoli.
Nie spojlerując dalej, można pokusić się o kilka wniosków wynikających z fabuły filmu. Po pierwsze, Rosjanie są w Libii po to, by zaprowadzić tam pokój. Po drugie, ich plan pokojowego rozwiązania konfliktu spotyka się z kontrakcją marionetkowych rządów i międzynarodowych sił. Po trzecie, padają oni ofiarą dezinformacji, ukazujących ich szlachetną działalność w niekorzystnym świetle. Oczywiście, na pierwszy plan wysuwa się akcja, pełna dramatycznych zwrotów, wywołujących skoki adrenaliny, ale tło polityczne narzuca się samo.
Zwiastun filmu „Szugaliej 3” TUTAJ:
„Turysta”, czyli siedmiu wspaniałych instruktorów
Inny wojenny film pt. „Turysta” z 2021 roku powstał w koprodukcji Rosji i Republiki Środkowoafrykańskiej. Podobnie jak dwa poprzednie dzieła, oparty jest (tak przynajmniej informują twórcy obrazu) na autentycznych wydarzeniach. Opowiada o grupie rosyjskich instruktorów wojskowych, którzy trafili do Afryki Centralnej, gdzie szkolić mieli tamtejszą armię. W czasie ich pobytu doszło jednak do zamachu stanu („zorganizowanego przez zagraniczne służby specjalne”) i na stolicę zaczęły maszerować zbrojne bandy dokonujące po drodze mordów na ludności cywilnej. W tym momencie instruktorzy mieli do wyboru: albo umyć ręce i się wycofać, ponieważ ich kontrakt nie przewidywał udziału w walkach, albo stanąć z bronią w ręku po stronie słabszych, narażając własne życie. Jak możemy się domyślać, Rosjanie podjęli jedyną słuszną decyzję.
Oczywiście, nie ma wątpliwości, że fabuła filmu nawiązuje do działalności słynnej prywatnej firmy wojskowej Grupa Wagnera, za którą stoi oligarcha Jewgienij Prigożin, zwany „kucharzem Putina” i znany z utrzymywania największej w Rosji farmy trolli, rozsiewającej fake newsy w internecie. Sami twórcy zostawiają zresztą w filmie pewne tropy, wiodące widza w tym kierunku, np. rosyjski samolot lądujący na Czarnym Lądzie ma na kadłubie te same numery, co prywatny samolot Prigożina.
Jeśli film oparty jest na autentycznych wydarzeniach, to na pewno jest nim obecność Grupy Wagnera w Republice Środkowoafrykańskiej, a poza tym chyba nic więcej. Eksperci pracujący dla Rady Bezpieczeństwa ONZ przedstawili niedawno raport, z którego wynika, że wagnerowcy to w rzeczywistości rosyjscy najemnicy, aktywnie uczestniczący w operacjach bojowych, a często nawet kierujący nimi. Zarzuca im się popełnianie zbrodni na ludności cywilnej, łącznie z zabójstwami, gwałtami, porwaniami i grabieżami. Są też podejrzani o to, że w lipcu 2018 roku zamordowali w Republice Środkowoafrykańskiej trzech rosyjskich reporterów, którzy przylecieli tam, by nakręcić film o ich działalności.
Tego oczywiście w filmie nie zobaczymy. Zamiast „Psów wojny” widzimy więc rosyjską wariację na temat „Siedmiu wspaniałych”.
Warto dodać, że podczas premiery „Turysty”, która odbyła się w Republice Środkowoafrykańskiej 14 maja 2021 roku na głównym stadionie w stolicy kraju – Bangi, wystąpił uwolniony z libijskiej niewoli Maksym Szugaliej, który wygłosił przed zgromadzonymi wykład o wojnie hybrydowej.
Lilija Japparowa z łotewskiego portalu rosyjskojęzycznego Meduza napisała, że „Turysta” nakręcony został za pieniądze Prigożina, zaś w filmie występują zarówno sami wagnerowcy, jak również ich charakterystyczny sprzęt wojskowy, np. samochody marki Ural ze specjalnymi modyfikacjami. Gdy dziennikarka zadała „kucharzowi Putina” pytania w tej sprawie, uzyskała od niego następującą odpowiedź:
Jeśli chodzi o wasze pytania, to na każde osiągnięcie Rosji z ust jego wrogów bryzga ogromna ilość mas kałowych, nic więc dziwnego, że to samo stało się z wami.
W tej samej odpowiedzi Prigożin napisał do dziennikarki:
Obywatelko Japparowa. W sowieckich czasach byli wrogowie narodu. Byli rozstrzeliwani. Wy należycie do podobnej kategorii.
Zwiastun filmu „Turysta” TUTAJ:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/583149-wspolczesne-rosyjskie-kino-wojenne