Była fantastyczną aktorką, a przy tym dysponowała nieograniczoną rozpiętością talentu. Przecież to była gwiazda kabaretu, a jednocześnie tworzyła najbardziej dramatyczne role filmowe - powiedział PAP reżyser i aktor Maciej Prus, wspominając zmarłą w nocy z soboty na niedzielę Barbarę Krafftównę.
CZYTAJ TAKŻE:
„Była na scenie silna jak mężczyzna”
Maciej Prus w rozmowie z PAP przypomniał, że Barbara Krafftówna była „ukochaną uczennicą fenomenalnego, lekko zapomnianego artysty teatru, reżysera Iwo Galla”.
Halina Gallowa, wybitny pedagog, zawsze opowiadała, że mąż mówił do Basi: „bądź męska”, w znaczeniu: „bądź silna”. Ta drobniutka kobieta była na scenie silna jak mężczyzna. Miała niebywały talent i nieprawdopodobne możliwości. Ale pomnik po niej zostaje, bo to, co ona zagrała u Hasa w „Jak być kochaną”, to jest już światowa czołówka. Takich ról, jakie ona zagrała, jest niewiele na świecie
— powiedział.
Reżyser podkreślił, że Barbara Krafftówna „była fantastyczną aktorką, a przy tym dysponowała nieograniczoną rozpiętością talentu”.
Przecież to była gwiazda kabaretu - pamiętamy jej „Przeklnij mnie” z Kabaretu Starszych Panów - a jednocześnie tworzyła najbardziej dramatyczne role filmowe – by przypomnieć jeszcze raz Felicję z „Jak być kochaną”. Wielka aktorka o nieobliczalnych możliwościach
— powiedział.
Dodał, że artystka „miała ogromny wdzięk i urok”.
Nie pracowałem z nią nigdy jako reżyser. Podczas studiów byłem jedynie asystentem przy przedstawieniu, w którym występowała. Mimo to Basia zawsze o tym naszym spotkaniu pamiętała. Była wielką gwiazdą, a jednocześnie fenomenalnym człowiekiem, pełnym spokoju i radości
— podsumował Prus.
Sama w sobie była dziełem sztuki
Basia Krafftówna była sama w sobie naprawdę dziełem sztuki. Ona mogłaby stać na scenie nic nie mówiąc, a i tak jej sylwetka i wnętrze, bogactwo ducha by do widza przemawiało
— podkreśliła w rozmowie z PAP Joanna Szczepkowska. Jak powiedziała, „sama jej umiejętność skupienia wewnętrznego już powodowała to, że od niej nie można było na scenie oderwać oczu”.
Szczepkowska zwróciła również uwagę na głos Barbary Krafftówny.
Jej szczególny głos był przyrównywany do instrumentu muzycznego
— wskazała.
Ponieważ miała także słuch absolutny, to właściwie wszystko to, co mówiła – czy była to piosenka, czy proza na scenie, czy wiersz - było rodzajem melodii
— powiedziała aktorka.
Szczepkowska wspomniała także, że „Basia podchodziła niebywale poważnie i z wielką dyscypliną do każdej roli”.
Mało kto wie, że analizowała każde zdanie. Rozmawiała z reżyserami godzinami, dzwoniła do nich, zadając szereg pytań. Na ogół aktorzy wolą po prostu grać spontanicznie, nie teoretyzując
— powiedziała aktorka.
Basia natomiast podchodziła do roli bardzo analitycznie
— dodała.
Dopiero z całym bagażem wiedzy wchodziła na scenę, po wielu rozmowach i dyskusjach
— wyjaśniła.
W ocenie Joanny Szczepkowskiej Barbara Krafftówna „była zdecydowanie za mało wykorzystywana w filmie”.
Jej rola w „Jak być kochaną” to rola zagrana na miarę współczesnych ról. Basia miała bardzo dużo środków wyrazu, które były bogate, a jednocześnie skromne. Kiedy ogląda się „Jak być kochaną”, to widać, jak ona umiała także oszczędnie grać i mimo wszystko, jaki to miało wyraz
— wskazała.
Jak to często w przypadku wybitnych aktorów się mówi, szkoda, że się nie wykorzystywało tak do końca jej talentu
— dodała.
Była bardzo wszechstronną aktorką
Barbara Krafftówna mówiła najwięcej o sobie, gdy zakładała maskę. Zawsze uważała, że nie może być w teatrze prywatnie; wymyślała swoją postać także od strony charakteryzacji – mówi PAP Remigiusz Grzela, dramaturg, biograf Krafftówny. Była bardzo wszechstronną aktorką - dodaje.
W 2016 r. ukazała się książka, wywiad-rzeka, Remigiusza Grzeli pt. „Barbara Krafftówna w krainie czarów”. W 2021 r., na podstawie scenariusza Grzeli, Maciej Kowalewski i Piotr Konstantinow zrealizowali film dokumentalny pod tym samym tytułem.
W przeprowadzonej w niedzielę rozmowie z PAP Grzela wspominał, że początki jego znajomości z Barbarą Krafftówna są jednak znacznie wcześniejsze. W 2006 roku Krafftówna obchodziła 60-lecie pracy na scenie. Z tej okazji w Gdyni odbyła się premiera monodramu „Błękitny Diabeł” w jej wykonaniu. Tekst monodramu, opowiadający o ostatnich latach życia Marleny Dietrich, bazuje na rozmowach Remigiusza Grzeli z sekretarką Marleny Dietrich.
Pani Barbara objechała z tym spektaklem całą Polskę. Później, przy okazji jej 80. urodzin, dostałem propozycję napisania kolejnej sztuki
— wspominał Grzela. Aktorka zagrała w niej 108-letnią staruszkę, która „nigdy nie przestała marzyć”.
Później spotykaliśmy się i rozmawialiśmy. Z tego powstała książka, z którą zjeździliśmy całą Polskę. Obserwowałem, że zawsze miała czas dla wszystkich, którzy chcieli z nią porozmawiać i zrobić sobie zdjęcie. Mam dziś przed oczami wiele obrazów z tych podróży. To duża część mojego życia
— powiedział PAP Grzela. Pisarz był również organizatorem jubileuszu 75-lecia jej pracy artystycznej, którego głównym punktem był pokaz filmu Maciej Kowalewskiego i Piotra Konstantinowa.
Miała wielką frajdę, że film był później pokazywany na wielu festiwalach
— dodał.
Remigiusz Grzela uważa, że najwybitniejsze kreacje filmowe aktorki to między innymi role w „Jak być kochaną” i „Nikt nie woła” Kazimierza Kutza. Podkreślił, że szczególną wagę Barbara Krafftówna przykładała do swoich kreacji teatralnych.
Krafftówna mówiła najwięcej o sobie, gdy zakładała maskę. Zawsze uważała, że nie może być w teatrze prywatnie. Wymyślała swoją postać także od strony charakteryzacji. Była bardzo wszechstronną aktorką
— powiedział.
Remigiusz Grzela przyznał, że obserwował Krafftównę podczas prób teatralnych.
Zawsze miała bardzo wiele propozycji dla reżyserów. Mawiała, że jest dla nich tak samo trudna, jak dla lekarzy
— powiedział. I dodał, że Marian Kociniak mówił, iż na scenie zachowywała się jak studentka szkoły teatralnej, bo nigdy nie powtarzała tego, co zrobiła wcześniej.
W jego opinii poszukiwania najdoskonalszej roli dotyczyły także ostatnich ról teatralnych artystki – Markizy w „Biesiadzie u hrabiny Kotłubaj” Witolda Gombrowicza w 2017 r. w Teatrze Telewizji i pani Wilberforce w „Trzeba zabić starszą panią” Grahama Linehana na deskach Och-Teatru.
Na pożegnaniu z tytułem w Och-Teatrze w 2021 roku pani Basia wypowiedziała zdanie: +jestem do dyspozycji teatru+. To było jej credo
— wspominał w rozmowie z PAP.
Biograf aktorki przypomniał także jej występy muzyczne, między innymi w Kabarecie Starszych Panów.
Jeszcze kilka lat temu wystąpiła w recitalu muzycznym „Dziękuję Wam za pamięć”, w którym wjeżdżała na scenę na deskorolce i śpiewała m.in. piosenki Kabaretu Starszych Panów. Był to wyraz wdzięczności dla publiczności; zawsze uważała, że jest przez widzów dostrzegana i doceniana
— podkreślił Remigiusz Grzela. Jego zdaniem szczególne miejsce w jej repertuarze zajmowała piosenka „Sztuczny miód” napisana przez Agnieszkę Osiecką. Podczas festiwalu opolskiego w 1973 roku cenzura nie zgodziła się na jej wykonanie.
Barbara Krafftówna zareagowała bardzo ostro, słała listy do ministra kultury
— wskazał Grzela.
Praca z Barbarą Krafftówną dała mi bardzo wiele szczęścia
Aktorka Magdalena Zawadzka powiedziała PAP, że „nie ma nic gorszego niż to, że opuszczają nas ludzie, którzy byli dla nas tak wielką wartością”. Dodała, że bardzo trudno pogodzić jej się ze śmiercią swojej koleżanki.
To los podejmuje decyzje, ale gdy są to decyzje, które dotyczą takich ludzi, są decyzjami, z którymi nie mogę się pogodzić” – zaznaczyła. „Możemy tylko podziękować, że była z nami tak długo. Wielu wspaniałym osobom nie było to dane. Jej los podarował długowieczność
— podkreśliła.
W 1981 r. Magdalena Zawadzka i Barbara Krafftówna zagrały na scenie Teatru Dramatycznego w „Skizie” Gabrieli Zapolskiej. Krafftówna, u boku Gustawa Holoubka, wcieliła się w rolę Lulu. Magdalena Zawadzka wspominała, że Barbara Krafftówna wielokrotnie doradzała jej w pracy nad rolą.
Służyła także swoją wyrozumiałością i serdecznością oraz wiedzą dotyczącą sztuki aktorskiej.
Magdalena Zawadzka i Barbara Krafftówna uzyskały tytuł Mistrza Mowy Polskiej. Zawadzka powiedziała, że było to dla niej wyjątkowe doświadczenie, ponieważ dzięki temu mogła częściej słuchać Barbary Krafftówny.
Jej wypowiedzi były małymi felietonami. To wielka rozkosz w czasach, gdy wykwintny język polski jest tak rzadki. Bez niej będzie smutniej i głupiej
— mówi Magdalena Zawadzka.
Miała niesamowite wyczucie formy i odwagę sięgania w nieoczywiste rejony
W rozmowie z PAP Barbarę Krafftównę wspominał reżyser teatralny Paweł Miśkiewicz, który obsadził ją w roli matki w spektaklu „Peer Gynt. Szkice z dramatu Henryka Ibsena” oraz w tytułowej roli - dzielonej z Klarą Bielawką - w „Alicji” na motywach książek Lewisa Carrolla.
Ciągle jestem w szoku, bo wydawało się, że czas zapomniał o pani Barbarze, że ma podpisany jakiś tajemny pakt – nie wiadomo, z Bogiem czy z diabłem – na to, że będzie zawsze. Właśnie w wypadku roli w „Alicji” bazowaliśmy na tym cudownym, unikalnym bycie, jakim była - pomieszaniem dziecka i staruszki. Przy czym kompletnie nie respektowała nigdy tego swojego dojrzałego wieku. Była zawsze figlarna, dowcipna, ale jednocześnie bardzo profesjonalna i pokorna w pracy. Choć była wielką aktorką, nigdy nie gwiazdorzyła
— powiedział.
Dodał, że artystka „wyprzedzała swój czas niesamowitą świadomością formy”, co widać, kiedy ogląda się jej stare prace filmowe czy spektakle Teatru Telewizji.
Miała niesamowite wyczucie formy i odwagę sięgania w nieoczywiste rejony, w które inni się nie zapuszczali. Ciekawość świata i ludzi zachowała do samego końca, bo jeszcze niedawno odwiedzała moje premiery, zaglądała do teatru, ciągle zainteresowana, co się dzieje
— podkreślił reżyser.
Miśkiewicz wspomniał, że z Barbarą Krafftówną spotkał się już we wczesnym dzieciństwie dzięki płytom z bajkami, których słuchał.
Zawsze zachwycał mnie ten unikalny tembr głosu, kompletnie irracjonalna, a jednak trafiająca w sedno intonacja rozmaitych fraz, które już tam było słychać. Miałem wrażenie, że tak jak towarzyszyła mi pani Barbara od lat dziecinnych, tak będzie i do samego końca. Trochę mnie oszukała dzisiaj, ale myśl o niej zawsze wywołuje uśmiech i radość. Nawet teraz, w tak smutnym dniu, gdy się ją wspomina, to nie z żalem i bólem, tylko z radością, że w ogóle ktoś tak wyjątkowy był między nami
— zwrócił uwagę.
Barbara Krafftówna, ur. 5 grudnia 1928 r. w Warszawie, już w czasie wojny uczyła się tańca i pantomimy; uczęszczała też na zajęcia konspiracyjnego Studia Dramatycznego Iwo Galla. W 1945 roku na nowo podjęła naukę w Studiu, które po wojnie działało przy Teatrze Starym w Krakowie. W 1946 r. wyjechała, wraz z grupą uczniów Studia, do Gdyni, gdzie Gall objął dyrekcję Teatru Wybrzeże. Debiutowała tam w listopadzie 1946r. rolą Rybaczki w „Homerze i orchidei”, sztuce Tadeusza Gajcego. W 1947 r. zdała eksternistyczny egzamin aktorski w Studio Galla.
Po Teatrze Wybrzeże występowała kolejno w teatrach: im. Stefana Jaracza w Łodzi (1949-50), Dramatycznym we Wrocławiu (1950-53, 1957-64, 1981-82), następnie w teatrach warszawskich: Nowej Warszawy (1953-56), Komedia (1956-57), Narodowym (1964-69), Syrena (1969) i Współczesnym (1981-82).
W 1953 r. Barbara Krafftówna zadebiutowała w filmie Jana Rybkowskiego, epizodem w „Sprawie do załatwienia”. Krytycy filmowi uważają, że najlepsze swoje role zagrała u Wojciecha Jerzego Hasa - m.in. pełną liryzmu barmankę Zosię w „Złocie” (1961), wyniosłą i władczą postać pięknej Camilli de Tormez, macochy Paszeki w „Rękopisie znalezionym w Saragossie” (1964) oraz skromną postać Jadwigi w „Szyfrach” (1966). Za najwybitniejszą kreację Krafftówny uważa się postać aktorki Felicji, którą stworzyła w filmie „Jak być kochaną” (1962). Ten ostatni film przyniósł jej w 1963 r. nagrodę za wybitną kreację aktorską na festiwalu w San Francisco.
Poza filmem i teatrem Barbara Krafftówna miała jeszcze jedną pasję - kabaret. Występowała u Jana Pietrzaka w kabarecie „Pod Egidą” oraz w „Kabarecie Starszych Panów”. Charakterystyczny głos pozwalał jej na różnorodną interpretację materiału muzycznego: od żartobliwego songu „W czasie deszczu dzieci się nudzą” przez liryczne „Zakochałam się w czwartek przypadkiem” po operetkowe „Przeklnę cię”.
Krafftówna otrzymała wiele nagród i wyróżnień. W 1964 r. zajęła pierwsze miejsce w plebiscycie „Kuriera Polskiego” na najpopularniejszą aktorkę polskiego ekranu. W 2006 r. otrzymała Złoty Medal Gloria Artis za zasługi dla polskiej kultury. W 2007 r. zdobyła tytuł Mistrza Mowy Polskiej. 11 listopada 2019 r. prezydent Andrzej Duda odznaczył Barbarę Krafftównę Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.
Zmarła w wieku 93 lat.
wkt/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/582813-aktorzy-wspominaja-barbare-krafftowne-byla-dzielem-sztuki