„Dawni pisarze zostawili nam wyłącznie białe kruki.” (humor z zeszytów szkolnych)
Orzeszkowa? Dzisiaj, w XXI wieku, w tej chwili, w takiej sytuacji? Średniowieczna, wręcz archaiczna autorka serialu „Nad Niemnem” z tasiemcowymi opisami przyrody, których nikt już nie przeczyta (może ekolodzy?) Pisarka dosłownie zaściankowa, bo opisująca zaścianki szlacheckie (jeśli ktoś wie, co to jest) w zapadłym, nieistniejącym już kraju?
Zresztą, mało to było kłopotów z rasistowskim Sienkiewiczem (także jego dyskryminacyjna doktryna Kalego) czy podobnym Murzynkiem Bambo autorstwa Juliana Tuwima (czy nie było w tym jednak antysemityzmu)? Teraz akurat potrzeba, by ktoś się zaczął wgryzać w ‘Meira Ezofowicza’ naszej pisarki, a potem w ‘Chama’, ‘Martę’, w obco brzmiącą powieść ‘Gloria victis’, nie licząc już wielu jej innych, zawsze obecnie za długich książek. Mogą one wydawać się dziś dość podstępne, jakby autorka chciała podłożyć w nich minę z opóźnionym zapłonem, która eksploduje po ponad stu latach, ukazując swe podwójne dno. Bo antysemityzm ukryty pod filosemityzmem (a to można jej zarzucić) byłby najwyższym podstępem; głośny w swym czasie feminizm emancypantki Orzeszkowej (dlaczego Aleksander Głowacki zwany Bolesławem Prusem tak nie lubił emancypantek?) to dziś wsteczny, hamujący postęp konserwatyzm. Przywiązanie zaś do historii Polski w czasach zaborów, do ‘Kordiana’ i ‘Chama’, to dziś czysty anachronizm, bo historia ma być ludowa, antykolonialna i nie dyskryminacyjna, a propaganda „żołnierzy wyklętych” spod znaku 1863 pod hasłem ‘chwała zwyciężonym’ odnawia tylko prawicowe kompleksy i nie sprzyja dialogowi i pojednaniu.
Z trzech wieszczów największy jest moim zdaniem czwarty, którego nazywamy Janem z Czarnolasu.
W rezultacie pisarka Orzeszkowa, autorka zbyt wielu zbyt poważnych, zasadniczych książek, może spowodować w społeczeństwie polskim głęboki rozdźwięk, jeśli nie rozłam, choć może nie to było jej zamiarem, trzeba uczciwie dodać na jej obronę. W każdym razie, chcąc nie chcąc, dzieli ona dziś wyraźnie Polaków na lepszych i gorszych, tych, co ją czytają lub będą czytać i tych, co nie czytają, może w ogóle, czyli na czytających i nieczytających, może nawet na piśmiennych i niepiśmiennych, wręcz analfabetów, co jest już grubą dyskryminacją. Jakby tego było mało, nie przysłużył się ostatnio pisarce Państwowy Instytut Wydawniczy, wydając lekkomyślnie 3 tomy jej pism publicystycznych (nie poprzestała, widać, na powieściach i opowiadaniach), co zajęło, bagatela, 3 tysiące stron. Pytam, kto to przeczyta prócz redaktorów/redaktorek i korektorek? Wygląda to na grubą prowokację, ostateczne pogłębienie podziałów w społeczeństwie polskim i tak już podzielonym, nie przygotowanym na taki cios i gwałt, wykluczenie niemałych grup ludności, tych co czytają do 140 znaków, skazanie ich na ciemne średniowiecze, na cofniecie przed epokę Gutenberga. Takie trzy tomy dołączone do niekończących się powieści i opowiadań pisarki mogą spowodować załamanie i depresję w nieprzygotowanym do tego społeczeństwie polskim lub przeciwnie bunt i protesty uliczne zwłaszcza tych kobiet, które niedawno nie demonstrowały bynajmniej pod hasłami nie ‘wy…rażać się, lecz przeciwnie, co odważnie podjęły dwie uniwersyteckie profesorki polonistki, które lekturę Orzeszkowej zapewne dawno porzuciły.
„Autorka „Marty” krytykuje niektóre poglądy dotyczące uwłaszczenia kobiet.”
Bo cóż z tego, że pisarka porusza kwestie społeczne, obywatelskie, kobiece, żydowskie (już same tytuły ‘Patriotyzm i kosmopolityzm’, ‘O kwestii kobiecej’, ‘Kilka słów o kobietach’ (drobiazg, 150 stron), czy ‘O Żydach i kwestii żydowskiej’, ‘O nacjonalizmie żydowskim’ mówią wszystko o ich treści), kiedy to wszystko już dawno załatwione, zakute, zapomniane. No dobrze, Orzeszkowa była postępowa jak na swoje czasy, ale od tego czasu postęp postępuje, a ona stała się zakładnikiem spraw przebrzmiałych, nie tylko teraz jest niepostępowa, ale i wsteczna. Co z tego, że była emancypantką, zwolenniczką samodzielności kobiet, ich wykształcenia, pracy, własnego kształtowania się, ale w duchu obywatelskim i zarazem moralnym. „Pisarka podkreśla – pisze Grażyna Borkowska we wstępie – że dopiero stając się wykształconą i świadomą swych obowiązków obywatelką, kobieta może dobrze spełniać nałożone na nią obowiązki matki, żony, gospodyni”. A więc jednak patriarchat pełną gębą…
W kwestii żydowskiej, w czasie kiedy w Polsce pod zaborami ludność żydowska stanowiła dużą część społeczeństwa, wchodzenie w taki gąszcz zagadnień od razu grozi antysemityzmem. Choć Orzeszkowa wyraźnie sprzyja Żydom, podnosząc zaś kwestię nacjonalizmu żydowskiego (tak to nazywa), który pojawił się w końcu XIX wieku jako syjonizm, czyli dążenie do stworzenia własnego państwa żydowskiego w Palestynie, i łącząc ją z asymilacją ludności żydowskiej ze społeczeństwem polskim, czego jest zwolenniczką, naraża się dziś od razu na niezrozumienie i nawet zarzuty, zwłaszcza, gdy uważała, że ów nacjonalizm przeszkadzał asymilacji. Co dziś, gdy istnieje państwo Izrael jest zagadnieniem tylko historycznym. Z tego względu Orzeszkowa może zostanie potraktowana łagodniej, nie zostanie uznana za antysemitkę, jak to przydarzyło się Zofii Kossak, której, mimo że ratowała Żydów w czasie wojny, przyczepiono piętno antysemityzmu.
„Ciotka używała Judyma jako narzędzie do mycia podłóg”.
Nie ma się jednak co bać, ta potężna prezentacja publicystyki autorki ‘Nad Niemnem’ nie jest obowiązkowa, nie wejdzie do lektur szkolnych, które tak bulwersują stale Polaków nie nawykłych do nieco trudniejszych lektur (nawet w PRL było pod tym względem lepiej, co wstyd przyznać), a będzie po prostu jednym ze źródeł do poznania polskiej umysłowości w XIX wieku, własnej tradycji pod zaborami i przed zdobyciem na nowo niepodległości. Chyba, że będziemy chcieli ją zarzucić w myśl nowych światłych nauk płynących z Zachodu pod hasłami ‘cancel culture’, czyli usuwania, a właściwie likwidacji kultury i tradycji…
Nasuwa się więc tu kwestia, którą pisarka poruszała w artykule ‘Patriotyzm i kosmopolityzm’. Konieczność patriotyzmu pod zaborami wydawała się jej oczywista. W innym głośnym, a dziś kontrowersyjnym, jak się teraz mówi, artykule pt. ‘Emigracja zdolności’, zarzucała nawet Conradowi, że stał się znanym i wybitnym pisarzem, ale angielskim, który nie pisze po polsku. Niepokoiła się zmianami społecznymi, które następowały pod wpływem zaborów i wpływów obcych mocarstw (narzekamy na trudne lektury, a czy zdajemy sobie, czym była rusyfikacja i germanizacja, prawdziwy a nie wydumany protest dzieci z Wrześni, ‘Syzyfowe prace’ itp.). W jednym z listów przytoczyła anegdotę o młodej Polce, która krótko przebywała i uczyła się w Petersburgu, a już przesiąkła rosyjskim nastawieniem do Polski. Przyszła ona do Orzeszkowej, żeby pożyczyć jakieś książki i zdziwiła się, że pisarka nie ma książek rosyjskich. „Jak to, pisarka i nic nie czyta! Owszem – odpowiedziała Orzeszkowa – owszem, czytam wiele, w językach rozmaitych, ale przeważnie książki polskie, co i jej radziłabym czynić, choćby dlatego, aby do reszty nie zapomniała mówić tym językiem… A ona na to z grymasem wzgardy na ładnej twarzyczce: ‘Polska! Pieśń otpieta!’ ” (odśpiewana, przebrzmiała).
Na szczęście, przez te wszystkie nagromadzone i splątane wątki i tematy publicystycznej twórczości Orzeszkowej może nas przeprowadzić sprawczyni tego wydarzenia, jakim jest to monumentalne wydanie PIW-u, zarazem autorka wyboru, opracowania i redaktor tomu Grażyna Borkowska, która w swym wstępie poglądowo przedstawiła tę nieznaną właściwie stronę pisarskiej działalności autorki ‘Nad Niemnem’ i jej rolę w polskim życiu umysłowym końca XIX i początku XX wieku. No, bo co tu dużo gadać, Orzeszkowa wielkim pisarzem/pisarką była, czy to się podoba, czy nie innym nowoczesnym pisarzom i znawcom, jak konkurencyjny Gombrowicz, nie mówiąc już o jeszcze nowocześniejszych i głośnych koleżankach po piórze, jak choćby Olga Tokarczuk, a zwłaszcza Manuela Gretkowska czy Maria Nurowska. Też kobiety czy jednak nie kobiety, nie wiadomo, bo przecież awangardą postępu staje się obecnie transGender, a to zapewne nie ostatni akt wciąż nowej, jak u Gombrowicza, operetkowej rewolucji…
„Często spotykamy Soplicę z ‘Pana Tadeusza’ w sklepie monopolowym”.
Na koniec jeszcze jedno. Orzeszkowa pochodziła ze stron nazywanych dziś Kresami Wschodnimi, które wtedy były rdzenną Polską, odzyskaną i obronioną w latach 1918-1920, a znów zabraną w 1945 roku. Dziś by można powiedzieć, że pochodzi z Białorusi, najdłużej mieszkała w Grodnie, dziś po drugiej, niewłaściwej stronie granicy. „Nad Niemnem” będzie jedną z najpiękniejszych polskich powieści o tym kraju utraconym, który był uczuciowym podglebiem najwybitniejszej polskiej twórczości, a ona sama była wybitną pisarką, która potrafiła przedstawić i zachować kawałek tego świata na tyle wiarygodnie, że czytelnik innych czasów, może w nim nadal uczestniczyć, spotykać jego bohaterów, poznawać sprawy odległe i już dla niego nieznane, nawet obce. W swej publicystyce zaś okazuje się Orzeszkowa nie tylko wybitną powieściopisarką, ale i znaczącą dla swoich czasów umysłowością, nie tylko polską bez reszty pisarką, ale i mądrą, doświadczoną i godną zaufania kobietą. Czego sobie i wszystkim należałoby życzyć…
Eliza Orzeszkowa, Publicystyka społeczna, t. I: myślenie obywatelskie, Żydzi, kwestia kobieca; t. II: rozprawy, studia, artykuły; t. III: felietony, listy otwarte, recenzje, omówienia, sprawozdania, korespondencje, varia, wybór, opracowanie i wprowadzenie Grażyna Borkowska, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2020
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/577847-ex-libris-z-orzeszkowa