Dwadzieścia lat temu cały świat zamarł spoglądając na to, co działo się w Stanach Zjednoczonych. Samolot American Airlines 11, który wystartował o 7.59 (miejscowego czasu) z lotniska Logan International, kilka chwil później uderzył w Północną Wieżę World Trade Center. 17 minut później zaatakowana została Południowa Wieża. Za kilkanaście minut trzeci samolot uderzy w Pentagon, a czwarty po bohaterskiej postawie pasażerów rozbije się w Pensylwanii. Jeszcze nie wiedzieliśmy, ale nasz świat zmieniał się na naszych oczach bezpowrotnie.
Cześć, skarbie. Skarbie… musisz posłuchać uważnie. Mój samolot został porwany. Jestem na pokładzie samolotu, dzwonię z samolotu. Chcę ci powiedzieć, że cię kocham. Kocham cię. Powiedz dzieciom, że bardzo je kocham, i… tak bardzo mi przykro, skarbie. Nie wiem, co powiedzieć… Jest ich trzech. Porwali samolot. Próbuję zachować spokój. Zawróciliśmy, a słyszałam, że jakieś samoloty wleciały w World Trade Center. Mam nadzieję, że będę jeszcze mogła zobaczyć twoją twarz. Kocham cię, pa
—tak brzmiała wiadomość głosowa, którą CeeCee Lyles, stewardesa obsługująca lot United Airlines 93, pozostawiła nagraną swojemu mężowi. Był to jeden z czterech samolotów porwanych przez terrorystów Al-Kaidy.
Rocznica w cieniu chaotycznej ewakuacji
Tegoroczne uroczystości związane z 20. rocznicą zamachów terrorystycznych na World Trade Center i Pentagon, odbędą się w cieniu chaotycznej ewakuacji Amerykanów i ich sojuszników z Afganistanu, a także ponownego objęcia przez Talibów rządów w tym kraju. Amerykanie weszli przed dwudziestoma laty do Afganistanu tropiąc Osamę bin Ladena i jego ludzi. Waszyngton i jego sojusznicy wypowiedzieli wojnę terroryzmowi. Dorwać przywódcę Al-Kaidy udało się dopiero 2 maja 2011 roku w pakistańskiej twierdzy wybudowanej w Abbottabadzie. Najdłużej w historii toczona wojna przez Amerykanów nie przyniosła więcej sukcesów. Bliski Wschód odrzucił demokrację, a władzę w Afganistanie znów przejmują Talibowie. Pytań o ocenę dwudziestoletniej wojny w rocznicę ataków na WTC trudno będzie uniknąć.
„Jedyny samolot na niebie”
Pamiętam tamte wydarzenia jak przez mgłę. Miałem 10 lat, gdy świat zamarł patrząc jak w Północną i Południową wieżę kompleksu World Trade Center wbijają się dwa samoloty. Kilkadziesiąt minut później oba budynki runęły. Pamiętam tylko tyle, że byłem świadom, że dzieje się coś ważnego. Dzisiaj do tych wydarzeń wracam przy okazji polskiej premiery książki „Jedyny samolot na niebie. Historia mówiona zamachów z 11 września” autorstwa Garretta M. Graffa.
Choć amerykański dziennikarz i historyk włożył w powstanie książki wiele pracy, to w samej książce jest go niewiele. Tyle co we wstępie i na jej końcu przy okazji podziękowań. Celem Graffa było odtworzenie niemal minuta po minucie tamtych dramatycznych wydarzeń z perspektywy ludzi, których one dotknęły. To im Amerykanin oddał głos, a sam jedynie słuchał. Książka bazuje na ponad 500 ustnych przekazach spisanych przez autora lub innych dziennikarzy i historyków w ciągu ostatnich 17 lat. Graff przeprowadził ostrą selekcję, bo jak zaznacza we wstępie, dzięki współpracy z Jenny Pachucki, udało mu się dotrzeć do niemal 5000 „ważnych relacji zarchiwizowanych w różnych źródłach z całego kraju”. Z tych około 5 tys. historii autor wraz z historyczką przebadali 2 tys. Do książki trafiło 500 z nich, 75 z nich autor zgromadził sam.
Książka, co autor zresztą sam podkreśla, nie stanowi analizy przebiegu i przyczyn zamachów. Co więc było celem dziennikarza?
Moim zamiarem było uchwycenie, jak 11 września wyglądał z perspektywy zwykłych Amerykanów, jak ataki w Nowym Jorku, Waszyngtonie i Pensylwanii wpłynęły na życie w całych Stanach Zjednoczonych, od bliźniaczych wież WTC po pewną szkołę podstawową na Florydzie, a także jak w obliczu niewyobrażalnej grozy zachowali się przedstawiciele wojska i władz Kapitolu, w Białym Domu, w skrytych pośród gór bunkrach, w centrach zarządzania ruchem powietrznym i w kokpitach samolotów bojowych
—czytamy.
I tak opowieść Graffa rozpoczyna się od przywołania wspomnienia Franka Culbertsona, który 11 września był jedynym Amerykaninem przebywającym poza Ziemią. Z kolei Monica O’Leary wspomina, co sobie myślała, gdy 10 września została zwolniona z firmy Cantor Fitzgerald. Jej biuro znajdowało się na 105. piętrze Północnej Wieży. Coś co mogło wydawać się „końcem świata” okazało się jego kolejnym nowym początkiem. Jak 11 września wspominają osoby, które tego dnia pracowały na lotniskach, z których odleciały porwane później przez terrorystów samoloty? Czy pamiętają zamachowców? Niezależnie jednak czy byli to pracownicy lotniska, kompleksu World Trade Center, funkcjonariusze policji czy nauczycielka z dystryktu szkolnego Shanksville-Stonycreek, wszyscy zgodnie podkreślali, że 11 września był jednym z najpiękniejszych dni w roku. Nic nie zapowiadało tragedii.
Graff wykonał świetną robotę. Książka trzyma w napięciu jak najwyższej klasy thriller. Autor relacjonuje nam wydarzenia z 11 września niemal minuta po minucie, co dodaje dynamiki wspomnieniom bohaterów tamtych dni. A wspomnienia przywołane w ponad sześciuset stronicowej książce łapią za serce. Bo jak ma nie wzruszać wiadomość wysłana do bliskich przez osobę, która wie, że za chwilę zginie? Takich wiadomości w książce znalazło się kilka. Są stenogramy rozmów Betty Ong, stewardesy obsługującej lot American Airlines 11, która skontaktowała się z infolinią swoich linii lotniczych. Także stenogramy z kokpitu porwanych samolotów. Jest wiadomość żony, uwięzionej w Północnej Wieży ponad strefą wybuchu, którą ta wysłała do męża w San Francisco. Co można powiedzieć ukochanej osobie na chwilę przed śmiercią? Człowiek zamiera czytając taką wiadomość, mając świadomość w jakich okolicznościach zostały wysłane.
Ale „Jedyny samolot na niebie” to także opowieść o heroizmie tych, którzy ruszyli na pomoc. To wspomnienia strażaków, policjantów i wszystkich tych, którzy zostali wezwani do akcji ratunkowej. Dla wielu była to ich ostatnia misja. W końcu to także spojrzenie na reakcję amerykańskiej administracji, która stanęła w obliczu najkrwawszego ataku na Stany Zjednoczonej od Pearl Harbor. Jak wyglądały pierwsze reakcje w Waszyngtonie? Jak tamte chwile wspominają wiceprezydent czy ówczesna pierwsza dama? Jak przekazano informację o zamachu ówczesnemu prezydentowi? Graff przywołuje wszystkie te wspomnienia.
To niesamowicie napisana książka o tragicznych wydarzeniach. Autorowi udało się oddać dynamikę tamtych wydarzeń, gdy po uderzeniu pierwszego samolotu w Północną Wieżę, wiele osób było zdezorientowanych. Wielu było przekonanych, że to była awionetka. Trudno było uwierzyć, że ktoś mógł porwać samolot pasażerski i zrobić coś tak okropnego.
W końcu, i co chyba najważniejsze, książka Graffa to piękny hołd oddany setkom Amerykanów, którzy w tych okropnych chwilach wykazali się niesamowitą odwagą.
W tym dniu można chwycić tylko za jedną książkę. Tą książką jest „Jedyny samolot na niebie. Historia mówiona zamachów z 11 września”.
Żyjemy, zajmujemy się codziennymi sprawami, ale na zawsze już staliśmy się częścią wydarzeń z 11 września
—powiedział przywołany przez Graffa Dan Nigro, dyrektor operacyjny, FDNY.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/565909-fascynujaca-ksiazka-garretta-m-graffa-o-911-recenzja