W połowie lat 80. w Wielkiej Brytanii, grupa muzyków rockowych kierowana przez Billy’ego Bragga i Paula Wellera postanowiła otwarcie zaangażować się w politykę partyjną.
Grupa Czerwony klin (Red Wedge) prowadziła otwartą kampanię na rzecz Partii Pracy, mając nadzieję, że pokona konserwatystów i legendarną Margaret Thatcher w wyborach w 1987 roku. W tym celu organizowali koncerty, panele oraz pojawiali się w mediach.
Laburzystom nawet to nie pomogło. Thatcher po raz trzeci pokonała ich w wyborach. Okazało się, że zaangażowanie polityczne popularnych ludzi również ma swoje ograniczenia.
Oczywiście, nie zgadzam się z przytłaczającą większością tego, za czym opowiadał się wtedy Red Wedge. Uważam, że Bragg i Weller (nawiasem mówiąc, wspaniali muzycy, których pracę bardzo cenię) w pewnym stopniu ulegli pladze irracjonalnego antythatcheryzmu, który rządził wtedy brytyjskim establishmentem. Mimo tego muszę przyznać, że w tych dniach wspominałem ich z pewną nostalgią.
Antypisowska agitacja
Kiedy poczułem tę nostalgię? Wtedy, gdy zobaczyłem, w jak smutny i wulgarny sposób polscy muzycy agitują przeciwko PiS-owi. W porównaniu do Bragga i Wellera, z którymi się politycznie nie zgadzam, ale którzy mają jednak coś do powiedzenia - ludzie tacy jak Krzysztof Zalewski czy Łona ze swoim „j…PiS” wyglądają jak zdezorientowani licealiści, którym łobuz z klasy tłumaczył, co muszą zrobić, aby być „cool”.
Nie mam złudzeń co do industrii muzycznej i doskonale zdaję sobie sprawę, że od czasu „rewolucji społecznej” 1968 r., była ona kierowana w kierunku lewicowo-liberalnym. Ale czy ten kierunek naprawdę musi przebiegać w taky banalny i infantylny sposób?
Czy naprawdę jedyną rzeczą, jaką lewicowa popkultura w Polsce może dziś zaoferować społeczeństwu, są przekleństwa i obelgi kierowane do myślących inaczej, nie wspominając o gejowskich pocałunkach na scenie? Niestety wydaje się, że tak jest.
Banał w popkulturze
A to między innymi dlatego, że „lewicowa polityka” w popkulturze stała się w ciągu ostatnich trzydziestu lat nieznośnie banalna i powierzchowna. Nie ma w niej już głębszych refleksji, z którymi warto polemizować, a nawet się kłócić. Zamiast tego mamy jedynie ślepą i posłuszną akceptację dogmatów ideologii tj.np. woke. To nie może się skończyć inaczej niż banalnie i przewidywalnie.
Ten brak refleksji jest główną przyczyną różnicy między z jednej strony ludźmi takimi jak Billy Bragg, a z drugiej współczesnymi „wojownikami o sprawiedliwość społeczną”, których interesuje tylko jak można kogoś „jeb…”. Co tacy ludzie mogą zaoferować społeczeństwu?
Tak jest na zachodzie, i tak się niestety, coraz częściej zdarza w Polsce.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/561695-przeklenstwa-i-obelgito-wszystko-co-macie-do-zaoferowania