„Tak zwany artysta (przez duże czy małe a) ma jeden jedyny obowiązek: opowiadać o charakterze wędrówki człowieka przez świat. A stawanie po jakiejś konkretnej stronie politycznego sporu po prosty niszczy szansę na zaistnienie takiego komunikatu” – mówi w wywiadzie dla tygodnika „Przegląd” Krzysztof Majchrzak, aktor filmowy i teatralny, doktor sztuki, znakomity pianista, pedagog w Akademii Teatralnej im. A. Zelwerowicza.
Niedawno byłem jurorem na Festiwalu Sztuki Reżyserskiej w Katowicach. Oglądając spektakle zauważyłem, że prawie wszystkie wykazują znamiona zakażenia pewną chorobą weneryczną, którą nazwałem „bieżączka”. To materiał do pism satyrycznych i do kabaretów, a nie do teatru
— dodaje.
Homo sapiens zmienił się w homo tabletus
Krzysztof Majchrzak dzieli się też swoją refleksją po roku pandemicznym. Wskazuje jednak, że problemy, z jakimi borykamy się w wymiarze społecznym leżą znacznie głębiej.
Zawsze mamy jakiś covid, ptasią grypę albo afrykański pomór świń. A tak w ogóle myślę, że w ludziach od dawna zachodzi jakaś negatywna zmiana. I to z zupełnie innego powodu. Oto homo sapiens zamienił się w homo tabletus. I małolaty, i starzy nieustannie patrzą w szkło swoich tabletów, smartfonów i komputerów. Rozmawiając z bliskimi, patrzą w ekran! Dotyka nas atrofia międzyludzkiej bliskości
— mówi, podkreślając że dzięki zasięgom internetowym widać jak wielka jest skala biedy intelektualnej, która wciąż rośnie:
Oto banda influencerów i influencerek usiłuje błyskawicznie zrobić światową karierę i z pozycji guru decydować o ludzkim losie. Tak więc zmienił się Świat, zmieniło się podejście Człowieka do Człowieka. I nie ma to nic wspólnego z tzw. grą pokoleń! Zmieniła się po prostu istota kontaktów międzyludzkich. A covid czy czarna ospa to tylko czynniki towarzyszące!
Wypieranie smutku
Majchrzak zauważa też, że dzięki kontaktom ze studentami widzi jak dalece wypierane są przez młodych ludzi przestrzenie niezbędne do ludzkiego wzrostu.
Influencerzy, pozbawiając człowieka naturalnych mechanizmów rozpoznania tzw. prozy życia, szerząc toksyczny kult powodzenia, sławy, nieustającego zdrowia i bogactwa! A smutek? Zostaje osierocony, choć dawniej był po prostu składową życia. Dlatego w kontakcie ze studentami zależy mi po prostu na ukształtowaniu w nich postawy świadomego rzeczywistości Człowieka, bo to jedynie zapewnia uczciwość porozumienia artysty z tzw. odbiorcą.
— podkreśla i dodaje:
Bo niektóre małolaty przedstawiają siebie jako nieszczęśliwych buntowników, myśląc, że za ścianą mieszka nadzwyczaj szczęśliwy sąsiad. Nie rozumieją tego, że substancja bólu jest wpisana w samą naturę życia. I oto mamy konsumpcyjny charakter podejścia do ludzkiego losu. Ma być młodo, wesoło i bogato. A z bólem i smutkiem jakoś nikt nie chce się spotykać. W tej konsumpcjonistycznej rzeczywistości nikt po prostu nie wyraża zgody na to, żeby było smutno. Bo smutno – znaczy źle! I tak oto smutek przestaje być immanentną częścią rzeczywistości.
Nie zabijać w sobie Małego Dziecka
Krzysztof Majchrzak zwraca też uwagę słabnącą głębię relacji międzyludzkich, „uważności na rozmówcę”. Jaka jest jego własna recepta na zachowanie tego stanu?
Staram się nie zabijać w sobie Małego Dzieciaka. A ten dzieciak ma cieszyć się życiem i dziwić na okrągło. Czasami przynosi to łzy i płacz, a czasami – bezkresną radość. Ale jak mówi jedna ze wschodnich myśli: połóż się jak jęczące jagnię, żeby wstać jak ryczący tygrys. Więc często kładę się jak jęczące jagnię i nie udaję tygrysa, ale jak wstanę, będzie naprawdę brzydko. Po prostu przyznaję się do porażki. Owo przyznawanie się do porażki jest także istotą mojego kontaktu ze studentami. Intryguje mnie przenikliwość, wgląd, mindfulness. Więc staram się mieć wgląd, prostotę spojrzenia dziecka. Brzmi to może nieco naiwnie, ale naiwne nie jest, ponieważ tylko dziecko ma umiejętność dostrzegania świeżych impulsów życia
— mówi Krzysztof Majchrzak.
Młode pokolenie aktorów nie potrafi słuchać
Interesująca jest także jego refleksja na temat zdolności do dialogu, słuchania.
Zastanówmy się… na czym polega tzw. intensywne bycie aktora? Jest ono po prostu wypadkową uważnego kontaktu z Drugim. Bo dzięki czemu istniejemy? Dzięki sobie wzajemnie. Tylko tyle i aż tyle. Wiesz, że studenci nie chcą w to wierzyć? Boją się, że jeśli poświęcą się Całości, kosmosowi istnienia drugiej osoby, to będzie ich sto razy mniej! Wolą grać, grać i jeszcze raz grać! Nawet będą grać, że słuchają. To jest straszne. Nie umieją słuchać, więc nie umieją być! Umieją jedynie grać. „Jak się profesorze podobało?” Odpowiadam: wygłupiasz się i „świrujesz kozę w rajtuzach”. Mylisz bycie z graniem, mylisz czarne z białym. Co mnie obchodzi twoja piątka minus z robienia min! Człowieka na widowni nie oszukasz, będzie patrzył na Ciebie jak na idiotę
— mówi Majchrzak, przypominając że we wszystkim, także w aktorstwie, najważniejszy jest szacunek.
Szacunek i triada podwórkowa
Na podwórku, które od najmłodszych lat jest mi bliskie, jeśli nie szanujesz Drugiego – dostajesz w japę! Zresztą moją pierwszą „lekcję etyki” przeżyłem właśnie na podwórku, mając dziewięć i pół roku. (…) Nasz herszt (..) podkładając mi potężną pięść pod nos, wyliczał kolejno na palcach: „Pamiętaj, że na ulicy nie żartuje się, po pierwsze – z wyglądu, po drugie – z nazwiska, po trzecie – z wiary. Będziesz tego słuchał, zachowasz wszelkie zęby”. I poszedł. To była moja pierwsza i ostatnia, najlepsza lekcja etyki. Bardziej czytelna od praw Dekalogu czy aktów wiary wszystkich religii świata. (…) Nazywam to triadą podwórkową
— mówi Krzysztof Majchrzak w rozmowie z „Przeglądem”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/559844-majchrzak-artysta-nie-moze-stac-po-stronie-sporu-polityczne