Drogi czytelniku, za każdym razem, gdy katolicki brat lub siostra powie ci, że nie ma filmu, który przekazuje przesłanie Ewangelii w wysoko artystycznie, a jednocześnie atrakcyjny dla młodzieży sposób – pokaż mu amerykański serial The Chosen (Wybrany).
Wiem, wiem, spóźniłem się z tym serialem, który miał premierę już dwa lata temu na niektórych amerykańskich kanałach, a potem został włączony do darmowej dystrybucji i dziś można go oglądać za darmo.
Mój kolega Łukasz Adamski napisał o nim dokładnie rok temu i polecił go naszym czytelnikom.
CZYTAJ TAKŻE Nietypowy serial o Jezusie. Wystarczy aplikacja w telefonie i możemy go oglądać za darmo
Ja robię to ponownie, dzisiaj w Wielki Czwartek, bo mam wrażenie, że ten serial, który uważam za fenomen ewangelizacyjno-artystyczny, jest wciąż niedostatecznie znany wśród wierzących i wszystkich ludzi dobrej woli.
Fakt, że można go obejrzeć za darmo,z polskimi napisami też, ma związek ze sposobem finansowania jego powstania. Mianowicie został sfinansowany w rekordowej kampanii crowdfundingowej, w której zebrano aż 11 mln dolarów. Jest więc tworzony przez zwykłych ludzi dla zwykłych ludzi.
Ten sposób pracy, niezależny od wielkich hollywoodzkich studiów, nie jest rzadkością w USA. W ten sposób nakręcono wiele stosunkowo udanych filmów chrześcijańskich (God is Not Dead czy Fireproof). Jednak tym, co odróżnia ten serial od masy tegp typu filmów (i to jedyny punkt, w którym nie zgadzam się z moim kolegą Adamskim, traktującym serial jako klasyczną estetykę „christian movies”) jest dobra „rzemiosłowa” praca.
Klasyczny „christian movie”, jak zauważyli już niektórzy krytycy, prawie zawsze ma problem z chęcią przekazania swojego przesłania wyłącznie słowami i zaniedbaniem obrazu jako medium. Z jednej strony jest to w pewnym stopniu zrozumiałe, ponieważ chrześcijaństwo jest religią Słowa. Ale z drugiej strony skutkuje to słabym dostępem do reguł mediów, w których wizerunek jest kluczowy.
The Chosen nie ma tego problemu. To serial który, jeśli mówimy o strikte filmowym wymiarze, został wykonany niemal bezbłędnie. Zarówno w sensie wizualnym, jak i dramaturgicznym.
Serial opiera się (przynajmniej w pierwszym sezonie) na stworzeniu opowieści o postaciach nowotestamentalnych, Jezusie i apostołach, próbując w ten sposób przekazać ich codzienne życie. Jest to oczywiście delikatny obszar, ponieważ takie podejście może skutkować odejściem od ortodoksji. Jednak serial powstał pod teologicznym nadzorem księdza katolickiego. Co więcej, do pomocy włączył się również żydowski rabin i dlatego jest on doskonałą rekonstrukcją zwyczajów i wiary Narodu Wybranego w czasie pierwszego przyjścia Jezusa.
Reżyserem filmu jest Dallas Jenkins i jest to jego pierwsza poważna produkcja. Co ciekawe, obsada jest też raczej nieznana, ale mimo to wszyscy wykonali dobrą robotę. Jedynym stosunkowo dobrze znanym imieniem jest amerykańsko-indyjski aktor Erick Avari, który znakomicie wcielił się w rolę Nikodema, przekazując jego duchowy dylemat dotyczący oddalenia faryzeizmu od prawdziwego, miłosiernego Boga.
Jeszcze raz gorąco polecam obejrzenie ośmiu odcinków tej serii w okresie Wielkanocy. Zwłaszcza jeśli Państwo chcą znaleźć odpowiednie treści dla swoich nastolatków. Moja nastolatka po początkowym oporze („O nie, znowu katolicki film”) obejrzała z nami kilka odcinków w całkowitej ciszy. Chyba nie muszę nikomu wyjaśniać, co to oznacza dla rodzica nastolatka, który wychowuje się w dobie Internetu.
Wkrótce w sieci ukaże się drugi sezon (w planach jest ich siedem). Nie wiem, czy serial utrzyma ten poziom w kolejnych odsłonach, ale wydaje mi się, że jest w nim jeden czynnik, który wymyka się zimnej, racjonalnej ocenie. Ktoś, kto nie jest wierzący, nazwie to „chemią”.
My, wierzący, nazywamy to Duchem Świętym.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/545488-the-chosen-idealny-serial-dla-rodziny-na-wielkanoc