Nie jest łatwo recenzować autobiografię. Szczególnie jeżeli jest to autobiografia 46. prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Na wstępie należy zaznaczyć, że nie jest to produkt, który wymyślono w sztabie wyborczym i pośpiesznie stworzono na potrzebę ubiegłorocznej kampanii wyborczej. Nie, książkę Joe Bidena po raz pierwszy wydano w 2007 r., niedługo przed jego… kampanią prezydencką w 2008 r. Czy to, coś zmienia? Tak i nie. Książka zostaje po raz pierwszy wydana w Polsce po tym, jak Joe Biden pokonał w ubiegłorocznych wyborach prezydenckich Donalda Trumpa. Gdyby nie to, z pewnością nikt nie wziąłby się za tłumaczenie kilkunastoletniej autobiografii polityka, który po raz kolejny przegrał mecz o najwyższą stawkę, a pierwsze przymiarki do walki o urząd prezydencki podejmował już w 1980 r. Sprawia to, że nie musimy na nią patrzeć przez prymat ubiegłorocznych wyborów prezydenckich, które podzieliły nie tylko Amerykanów. Z drugiej jednak strony, nie można zapominać, że jednak powstała z myślą o kampanii prezydenckiej, w której Biden stawał w roli recenzenta dwóch kadencji Georga W. Busha, prezydenta z Partii Republikańskiej.
Ale na co zwrócić uwagę pisząc recenzję autobiografii? Czy dobrze napisana autobiografia, to taka, która swoją treścią przypomina Wikipedie czy raczej pamiętniki? Odpowiedź znalazłem bardzo szybko, bo po przeczytaniu zaledwie pierwszych 50 z ponad 500 stron autobiografii zatytułowanej „Spełniając obietnice”.
„Walka”
Biden rozpoczyna swoją opowieść zabierając nas do Scranton w Pensylwanii, gdzie dorastał. Później akcja przenosi się do Wilmington w stanie Delaware. To, co Czytelnik wyczuje już od samego początku, to silna więź młodego Josepha z rodziną. Myślę, że bez przesady można powiedzieć, że cała opowieść Bidena, to wielka oda na cześć własnej rodziny i najbliższych przyjaciół. Przyszły prezydent Stanów Zjednoczonych, któremu nie udało się w 2008 r., ale udało się wygrać dwanaście lat później, nie owija w bawełnę: było ciężko. Mało kto wie, ale Biden miał spore problemy z jąkaniem. W relacjach z rówieśnikami nie pomagało również to, że był kruchej postury. Ale młody Biden nie dawał za wygraną. Zarówno walcząc z jąkaniem, jak i wiele lat później podczas skazanej przez niemal wszystkich na porażkę walce o Senat. „Walka” to słowo, które w różnych formach bardzo często pojawia się na stronach tej książki. I tak Joseph walczy z jąkaniem, walczy o akceptację rówieśników, o sprawiedliwość społeczną, prawa obywatelskie, walczy o polityczny sukces, o władzę, o to, aby móc zmieniać rzeczywistość, w końcu o miłość, rodzinę, przetrwanie, a po tragicznej śmierci swojej ukochanej żony Neili i ich rocznej córeczki Naomi, o powrót do życia i niepoddanie się rozpaczy, ale także o wiarę w Boga, dla której rodzinna tragedia była wielkim testem. W końcu Biden musiał walczyć również o swoje życie, gdy dwukrotnie przechodził operację tętniaka mózgu. Wiele lat później znów będzie musiał zmierzyć się ze śmiercią, tym razem swojego najstarszego syna Beau. Ale w autobiografii Bidena, który ma za sobą niemal pół wieku w polityce, nie mogło zabraknąć samej.. polityki. I tu znów dużo jest w jego opowieściach o walce. Bo jakoś tak się składało, że w każdych wyborach, w których miał wziąć udział skazywany był na porażkę. Czy były to wybory do Rady Hrabstwa New Castle, walka o mandat senatora Stanów Zjednoczonych, czy późniejsze boje o urząd prezydencki, Biden zawsze był tym, który miał nie wygrać. A wygrywał. Ale dla tych, którzy w autobiografiach polityków szukają ciekawostek wyciągniętych na światło dzienne, nowych informacji, które rzucają inne, lepsze światło na stare sprawy, też coś się w tej książce znajdzie. Biden jako przewodniczący Senackiej Komisji Relacji Zagranicznych i Senackiej Komisji ds. Sądownictwa ma sporo do opowiedzenia, a trzeba przyznać, że opowiada świetnie.
I tak Biden odsłania przed czytelnikami kulisy niejednej kampanii wyborczej. Zabiera nas tam, gdzie dostępu nie mieli dziennikarze. Dowiadujemy się, jak wyglądały pierwsze dni i decyzje po atakach na World Trade Center z 11 września 2001 r. Jak szykowano się do walki z Al-Kaidą, a później pokazuje jak forsowano katastrofalną w skutkach dla USA, ale także dla Iraku, wojnę na Bliskim Wschodzie. Biden poświęcił tym kwestiom naprawdę sporo miejsca, ale nie należy się dziwić, lada moment rozpoczynała się kampania wyborcza, a z urzędu prezydenta po dwóch kadencjach ustępował George W. Bush. Biden w swojej autobiografii rozlicza politykę republikanina na Bliskim Wschodzie.
W końcu, opowieść Bidena to opowieść o dojrzewaniu Ameryki. Autor dorasta razem z nią. Opowiada więc nam o tym, co na przestrzeni lat zmieniało się w kraju, któremu już tyle dekad służy. To podróż do przeszłości. Do czasów, gdy polityka nie była jedną wielką wojną, gdy republikanie rozmawiali z demokratami siedząc przy jednym stole a „liberał” nie był określeniem pejoratywnym (tak, takie czasy naprawdę były!).
Myślę, że bez względu na to, czy ktoś jest fanem obecnego prezydenta Stanów Zjednoczonych czy nie, to ta książka jest warta przeczytania. Jeżeli nie dla Joe Bidena – polityka, to dla Joe Bidena – człowieka. Po prostu.
Joe Biden, Spełniając obietnice, Wydawnictwo Znak Koncept, 2021 r.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/545140-opowiesc-o-czlowieku-ktory-nigdy-mial-nie-wygrac