Leonard Andrzej Mróz, bas, wybitny śpiewak operowy, niezrównany interpretator rosyjskiego repertuaru, solista Teatru Wielkiego w Warszawie, profesor sztuk muzycznych został dziś pochowany na warszawskim cmentarzu na Służewiu. Zmarł 13 grudnia 2020. „To był piękny człowiek, z piękną duszą, z pięknym sercem, z pięknym głosem, niezwykle oddany sztuce i jeszcze bardziej oddany ludziom” – powiedział Marcin Nałęcz-Niesiołowski, żegnając profesora.
W kościele ojców Dominikanów na warszawskim Służewiu odbyły się dziś uroczystości pogrzebowe prof. Leonarda Andrzeja Mroza. Po Mszy św. trumnę przeniesiono na pobliski cmentarz, gdzie spoczął wybitny polski śpiewak operowy. Artystę żegnali bliscy i przedstawiciele instytucji, z którymi współpracował. Odczytano list rektora Akademii Muzycznej w Łodzi i dyrektora Teatru Wielkiego - Opery Narodowej, z którym prof. Mróz związany był od 1970 roku.
Ostatnie pożegnanie
„Rodzina Akademicka traci w osobie Pana Profesora niezwykłą, charyzmatyczną postać, pełną wiedzy, ciepła i kultury osobistej” - napisano w liście Akademii Muzycznej odczytanym podczas uroczystości.
Domeną śpiewaka jest śpiewać, nie mówić… ale dziś żadna nuta nie potrafi przejść przez gardło. Strata jakiej doświadczamy, gdy odchodzi ktoś bliski, to niewyobrażalny ból. Ból, który dotyka nie tyko Rodzinę i najbliższych, ale również tych, których połączyły ze śp. prof. Mrozem szczególne więzy: pasja i namiętność. Pasja do muzyki sztuki, nauczania i niezwykła, niezrozumiała nieraz namiętność do teatru. Te uczucia, którymi Pan Profesor zarażał swoich studentów którymi dzielił się ze współpracownikami.
Rodzina Akademicka traci w osobie Pana Profesora niezwykłą, charyzmatyczną postać, pełną wiedzy, ciepła i kultury osobistej. Rodzina Teatralna, wyjątkowego artystę, osobowość o niezwykłej wrażliwości na dźwięk, frazę.. o zniewalającej barwie głosu.
Profesor jednakże nie zostawia nas samych. Pozostawia po sobie liczne nagrania, tę cząstkę siebie, dzięki której z wyjątkową mocą może wybrzmieć „Non omnis moriar”,
Do zobaczenia Profesorze. Spoczywaj w Pokoju
— napisano w liście Akademii Muzycznej.
List od dyrektora Teatru Wielkiego – Opery Narodowej Waldemara Dąbrowskiego, odczytał Marcin Nałęcz-Niesiołowski. Leonard Andrzej Mróz był solistą Teatru Wielkiego w latach 1972-88, a zadebiutował rolą Zbigniewa w „Strasznym dworze” Stanisława Moniuszki.
W naszym Teatrze stał się dość szybko Zjawiskiem, na którego kreacje „się chodziło”. Bo śpiewał jak nikt! Zjawiskowym, mięsistym a zarazem aksamitnie ciemnym głosem. Gdy trzeba było - bez mała burdonowym basem, kiedy indziej zaś pobrzmiewającym barwami barytonowymi. Do tego był obdarzony wielkim talentem aktorskim i świetną aparycją, co łącznie tworzyło osobowość sceniczną największego formatu. Zaśpiewał na naszej scenie 315 wieczorów, a zadebiutował jeszcze gościnnie - jako Zbigniew w „Strasznym Dworze”. Ale już drugim tytułem był „Borys Godunow”, signum zwiastujące jego największe umiłowanie – repertuar rosyjski, w którym stał się wkrótce mistrzem niedościgłym
— napisał w liście Waldemar Dąbrowski. Przypomniał, że inspiracją Leonarda Andrzeja Mroza była muzyka cerkiewna, którą śpiewał wraz z zespołem muzyki cerkiewnej pod dyrekcją ks. Jerzego Szurbaka. Prof. Mróz był wybitnym wykonawcą repertuaru rosyjskiego.
Niezwykle cenił sobie studia u Jewgienija Nesterienki, ale i bez nich już 4 lata wcześniej nagrał z Zespołem Muzyki Cerkiewnej przy Warszawskiej Operze Kameralnej pod dyr. Jerzego Szurbaka „Špiewy Cerkiewne”, które stały się niedościgłym kanonem wykonawczym tego gatunku. Podobnie, jak stało się z dokonanymi dla EMI nagraniami „Borysa Godunowa” i „Katarzyny Izmajlowej”, a także recitalami pieśni dokonanymi dla Polskich Nagrań.
Repertuar rosyjski stał się Jego wizytówką, ale na naszej scenie zasłynął także w repertuarze zarówno polskim, jak i szerzej - światowym. Wspomniany .Straszny Dwór” i „Halka”, „Don Carlos”, ,Trubadur”, Falstaff”, ,Don Giovanni”, ,Lueja z Lammermooru”, .Wesele Figara”, czy wreszcie ,Fidelio” i Tannhäuser”.
Koncertował wszędzie. W całej Europie, obu Amerykach i Azji. Jego sztukę utrwaliły firmy fonograficzne często w rzadkim repertuarze, jak „Mojżesz i Aaron” Schoenberga, czy oratorium-misterium „Kalanus” Nielsa Wilhelma Gade. Wierzę, że dziś, gdy nagrania te stają się najbardziej przejmującym materialnym śladem jego artystycznej kreacji, przejmą tę rolę edukacyjną, która była od lat dziewięćdziesiątych Jego bardzo poważną pasją, i to na dwu uczelniach - w Poznaniu i w Lodzi. Ale nic nie zastąpi jego umysłu, jego uwag, wreszcie jego wiedzy i przemyśleń, budujących jego własne kreacje tak, jak niewielu się udało.
I za wszystko to jesteśmy wdzięczni Bardzo wdzięczni. Piękną pamięć pozostawiasz po sobie, Mistrzu Leonardzie
— napisał Waldemar Dąbrowski w liście, odczytanym przez dyrygenta Marcina Nałęcz-Niesiołowskiego.
W osobistym wspomnieniu Marcin Nałęcz-Niesiołowski, uczeń i przyjaciel Leonarda Andrzeja Mroza podkreślił, że profesor zawsze cieszył się sukcesami polskich artystów, do końca interesował się życiem muzycznym kraju i świata.
Drogi Profesorze, chciałem ci bardzo podziękować za wspólne 25 lat, które przeżyliśmy. Wiele razy doświadczyłem jak wielkim artystą byłeś i wierzę, że jesteś. Ale też poznałem cię od tej pięknej, ludzkiej, nieartystycznej, codziennej strony. I w tej codzienności, w tym ludzkim pięknie byłeś tak samo niepowtarzalny, jak w życiu artystycznym. Za to bardzo ci dziękuję
— mówił.
Wiem, że wiele osób doświadczyło tego, że pomimo lat, był z nami tak bardzo żywo. Interesował się tym, co dzieje się w życiu muzycznym kraju i świata. Zawsze bardzo się cieszył z wszelkich sukcesów polskich artystów.
To był piękny człowiek, z piękną duszą, z pięknym sercem, z pięknym głosem, niezwykle oddany sztuce i jeszcze bardziej oddany ludziom. Drogi profesorze, spoczywaj w pokoju
— powiedział Marcin Nałęcz-Niesiołowski.
Wspomnienie ks. Szurbaka
Wzruszające wspomnienia przywołał także ks. Jerzy Szurbak, którego działalność artystyczna połączyła z Leonardem Andrzejem Mrozem w roku 1970 roku. Przypomniał pierwsze artystyczne spotkanie, którego zwieńczeniem było nagranie płyty z utworami cerkiewnymi.
Nagraliśmy 8 utworów, ale jeden szczególnie powalił nas z nóg. Mianowicie, modlitwa Pańska „Otcze nasz”. On ją nie tylko śpiewał. On się z głębi duszy modlił. I tak było na nagraniu w kościele Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny na Nowym Mieście. Reżyser, który realizował nagranie, pan prof. Karużas, był zachwycony nie tylko magią dźwięku, frazą, ale kulturą z jaką młody jeszcze, wówczas 32-letni, Leonard Andrzej śpiewał. Cały zespół płakał ze wzruszenia i oklaskiwał młodego artystę
— wspominał ks. Szurbak. Przypomniał także, że głos profesora utrwalony jest w filmie „Biesy” Andrzeja Wajdy.
W dniu, kiedy żegnamy znakomitego, genialnego artystę, jego trud, jego wysiłek, jego wspaniałe muzykowanie i śpiewanie nie tylko na chwałę Bożą, ale na pocieszenie dla ludzi, dobiega końca. Drogi Andrzejku, z głębi serca dziękuję Tobie za wspaniałe chwile wzruszeń, których nam dostarczyłeś. Nie tylko za twoje wspaniałe śpiewanie, ale za to, że śpiewając modliłeś się. Niech dobry Bóg przyjmie cię do swego wiecznego Królestwa. Spoczywaj w pokoju
— powiedział ks. Szurbak.
Transmisja Mszy świętej pogrzebowej
Droga artystyczna
Prof. Leonard Andrzej Mróz był związany z Akademią Muzyczną w Łodzi od 1997 roku – prowadził klasę śpiewu solowego i wykształcił pokolenia artystów. Działalność dydaktyczną rozwijał także w Państwowej Szkole Muzycznej im. Fryderyka Chopina nr 2 w Warszawie oraz w Akademii Muzycznej w Poznaniu.
Artysta urodził się w 19 stycznia 1947 roku w Międzyrzecu Podlaskim. Był absolwentem Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej w Warszawie w klasie prof. Zofii Brégy (1972). Jeszcze w czasach studiów otrzymał I nagrodę VI Ogólnopolskiego Konkursu Wokalnego im. S. Moniuszki we Wrocławiu (1969), później zdobywał laury na międzynarodowych konkursach wokalnych w Monachium (wyróżnienie, 1970), Genewie (II nagroda, 1971) i Amsterdamie (I nagroda, 1977).
Przez wiele lat był związany jako solista z Teatrem Wielkim w Warszawie (1972-88), gdzie debiutował rolą Zbigniewa w „Strasznym dworze” Stanisława Moniuszki. W 1998 roku uzyskał tytuł profesora sztuk muzycznych. W 2016 roku został odznaczony Srebrnym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”.
Publiczność będzie pamiętać Leonarda Andrzeja Mroza w scenicznych kreacjach m.in.: Borysa Godunowa, Don Giovanniego, Stolnika, Filipa II. Artysta śpiewał na scenach teatrów operowych w Wiedniu, Budapeszcie, Pradze, Moskwie, Paryżu, Parmie, Meksyku, Sofii, Filadelfii. Wystąpił w Carnegie Hall podczas koncertowego wykonania opery „Chowańszczyzna” Modesta Musorgskiego. Śpiewał na festiwalach m.in. w Niemczech, Wielkiej Brytanii, Szwajcarii, Austrii, Holandii i we Włoszech, występował z orkiestrami Wiednia, Londynu, Lizbony, Cleveland, Lipska, Drezna, Paryża, Berlina i Moskwy.
Nagrywał pieśni, arie, dzieła oratoryjne i operowe dla radia polskiego, włoskiego, francuskiego, niemieckiego i holenderskiego. W dorobku płytowym miał nagrania dla Polskich Nagrań - m.in. recitale arii i pieśni, współczesne kolędy polskie, muzyka cerkiewna, Requiem W. A. Mozarta, Requiem G. Verdiego, „Straszny dwór”. Nagrywał także dla Erato - Requiem A. Dvoraka oraz EMI - „Borys Godunow” M. Musorgskiego, „Katarzyna Izmajłowa” D. Szostakowicza.
W 1994 roku zadebiutował jako dyrygent w Filharmonii Wrocławskiej. W kolejnych latach prowadził wykonania dzieł Webera, Mozarta i Rossiniego w Filharmonii Opolskiej, Wrocławskiej i Białostockiej.
mall
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/532010-ostatnia-droga-leonarda-andrzeja-mroza-spiewaka-operowego