To zabrzmiało jak chichot filmowej historii. Niepokonany, zawsze pewny siebie, twardy choć uroczy, wsparty niewyczerpaną liczbą gadżetów Bond, James Bond… Ucieleśnienie męskich marzeń i obiekt damskich westchnień… Superagent Jej Królewskiej Mości z licencją na zabijanie i potwierdzoną w 24 kinowych produkcjach skutecznością, został uziemiony.
Zatrzymany w biegu do kolejnego spektakularnego sukcesu. W następnej widowiskowej akcji ratowania świata przed zakusami piekielnie zwichrowanych, w swoim pragnieniu władzy, czarnych charakterów. Uległ. I to niewidocznemu przeciwnikowi. Z miesiąca na miesiąc, wraz z powtarzającymi się decyzjami o przesunięciu najnowszej premiery jego przygód, oddawał mu pole.
Jubileuszowy „Nie czas umierać” miał być – liczonym w tłumach pędzących na pokazy – potwierdzeniem…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 5,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/531766-nie-czas-na-bonda-w-kinach-od-zloczyncow-silniejszy-wirus