Kilka razy pisałem na tym portalu o narastającym problemie ulegania przez Hollywood chińskiej cenzurze. W tym samym czasie, gdy decydenci z „fabryki snów” wprowadzają kolejne parytetowe normy w swoich filmach, nie przeszkadza im kolaboracja z komunistycznym reżimem w Chinach. Kolaboracja polegająca na otwartym rezygnowaniu z własnych wartości, takich jak wolność słowa.
„Każdego roku podczas rozdania Oscarów, Amerykanie dostają wykład na temat tego, jak ich kraj zawodzi Hollywood w kwestii sprawiedliwości społecznej. Ale Hollywood regularnie cenzuruje własne filmy, by zadowolić Komunistyczną Partię Chin, największego światowego prześladowcę praw człowieka.”- powiedział w lipcu tego roku prokurator generalny USA Bill Barr. Po kilku oburzających przykładach leżenia plackiem Amerykanów przed chińskimi Juanami (cenzura Kubusia Puchatka, South Parku, kilku wielkich produkcji hollywoodzkich i przeprosiny managera zespołu Houston Rocket za poparcie na Twitterze protestów przeciwko Chinom w Hongkongu ) przyszły kolejne niepokojące doniesienia. W napisach końcowych disneyowskiego „Mulana” znalazły się podziękowania dla ponad 15 instytucji chińskiego reżimu, w tym departamentów zajmujących się otwartą komunistyczną propagandą. Organizacje, którym dziękują producenci „Mulana” są powiązane z chińską bezpieką.
We wrześniu rozgorzała dyskusja czy Netflix powinien ekranizować książkę Liu Cixina. Adaptacją jego „Problemu trzech ciał” zajmują się scenarzyści „Gry o tron” David Benioff i D.B. Weiss oraz Alexander Woo, scenarzysta serialu „Czysta krew”. Film produkuje studio Brada Pitta Plan B Entertainment. Liu w zeszłym roku w wywiadzie dla New Yorkera pokrętnie usprawiedliwiał prześladowanie przez Chiny Ujgurów, oskarżając ich o działalność terrorystyczną. W ostatnim wielkim hicie Netflixa „Mank” karykaturalnie pokazany szef MGM Louis B. Mayer przekonuje, że należy nadal pokazywać filmy w niemieckich kinach i nie drażnić Hitlera. Film Davida Finchera piętnuje „pazernych kapitalistów” ze złotej ery Hollywood. A może chodzi o pokazanie dzisiejszej hipokryzji tych, co kolaborują z Chinami?
Właśnie ściągnięto z chińskich kin hollywoodzki film „Monster Hunter” Paula W.S Andersona. Oparty na grze komputerowej film akcji zawiera rzekomo scenę, w której, uwaga, w szyderczy i „rasistowski” sposób wypowiadane jest słowo „chiński”. Do tej pory wycinano z filmów hollywoodzkich przeznaczonych na rynek chiński sceny homoseksualne („Bohemian Rhapsody”) czy ujęcia prania wiszącego na chińskich ulicach („Mission Impossible), co przecież nie ma w żadnym razie miejsca w czystych jak sumienie prezydenta Xi Chinach.
“Monster Hunter” jest produkowany przez japońskie studio Toho, chiński Tencent Pictures i niemiecki Constantin Film. Dystrybuuje go Sony. Amerykańska premiera jest przewidziana w Boże Narodzenie. Jak podaje CNN film został zdjęty przez kwestię wypowiadaną przez aktora Jin Au-Yeung znanego jako MC Jin. Gra on żołnierza, który przemierza z towarzyszem pustynie. Patrzy na nogi kolegi i mówi: „Co to za kolana? Chinskie?”. Chińskie social media zaczęły nakręcać spiralę histerii. Pojawiły się głosy o „upokarzaniu Chin” i „rasizmie”. Jin został wezwany do publicznych przeprosin. Największe protesty miały miejsce na kontrolowanej przez komunistyczny reżim platformie Weibo. Według CNN niemieccy producenci już przeprosili Chińczyków. „Nie było naszym zamiarem dyskryminowanie i obrażanie chińskiego dziedzictwa”- napisano. Decydenci w Constantine Film zapewnili, że kwestia zostanie wycięta z filmu.
Czy Amerykanie zrobią to samo? To pytanie retoryczne. W 2019 roku kinowy box office w Chinach przyniósł ponad 9 miliardów dolarów wpływów. Chińczycy otworzyli swoje kina po pandemii już w lipcu, czym uratowali kilka hollywoodzkich produkcji nie pokazywanych z wiadomych powodów w USA i w Europie. Hollywood od lat bije się o rynek chiński, gdzie rocznie wpuszczanych jest tylko 30, 40 produkcji zagranicznych. Dlatego opowiadający o Freddiem Mercury film mógł zostać pozbawiony scen homoseksualnych, bo komuniści nie życzą sobie „propagandy LGBT” na ich rynku. Juany powodują, że walka ze światową homofobią może nawet w mekce liberalizmu, jakim jest Hollywood, zejść na dalszy plan.
Kilku senatorów Parti Republikańskiej miało pomysł na ustawę o zakazie federalnej pomocy dla wielkich wytwórni filmowych ( udostępnianie lokacji, pomoc wojska w scenach batalistycznych), jeżeli będą one cenzurowały własne filmy pod naciskiem komunistów. Czy administracja Joe Bidena, tak wyczulona na prawa człowieka, poprze pomysł prawicy? To ważne pytanie i nie powinno ograniczyć się do problemu tylko popkultury.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/529906-chinska-cenzura-idzie-coraz-dalej-co-na-to-amerykanie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.