Nie jestem zaskoczony tą informacją, skoro popularny również w Polsce film „Niebo istnieje… naprawdę” (2014) zarobił na świecie 100 mln dolarów. Dorzućmy do tego „Chatę” (97 mln)„War Room” (74 mln), „Cuda z nieba” (73 mln) i trylogię „Bóg nie umarł” (około 65 mln)- te liczby robią wrażenie.
W chrześcijańskim kinie, które zaczęły powstawać po spektakularnym sukcesie „Pasji” Mela Gibsona (622 mln dolarów wpływów) gra dziś coraz więcej hollywoodzkich aktorów. Nie tylko tych, którzy są znani z nawrócenia. Robert Duvall, Delroy Lindo, Greg Kinnear, Sam Worthington, Olivia Spencer, Queen Latifah- takie nazwiska dołączają do swoich koleżanek I kolegów z Hollywood, dla których udział w „christian movies” nie jest żadnym wstydem. Nie jest dla nikogo tajemnicą, że czasy „Ben Hura” Hollywood ma dawno za sobą i udział w stricte chrześcijańskich filmach (poza dziełami subtelnego metafizyka Terrence’a Malicka i niesfornego Mela Gibsona) nie są specjalnie celebrowane przez showbiznes. Niemniej jednak część wymienionych przeze mnie filmów zostało wyprodukowanych przez Sony, a więc jednego z kluczowych graczy w Hollywood. Teraz przyszedł czas na postawienie kolejnego kroku przez biznesowych rekinów z fabryki snów.
Należące do Sony Affirm Entertainmnent kupiło właśnie Pure Flix, czyli serwis będący de facto chrześcijańskim Netflixem. Pure Flix nie tylko umieszcza na platformie chrześcijańskie filmy, ale, podobnie jak Netflix, Amazon czy HBO, produkuje swoje oryginalne filmy. Część z nich była dostępna w polskich kinach. Trylogia „Bóg nie umarł”, „Czy naprawdę wierzysz?” albo „Śledztwo w sprawie”- to właśnie filmy z pieniędzmi od tego serwisu streamingowego. Również antyaborcyjne „Nieplanowane” zostało wyprodukowane dzięki platformie. Mająca siedzibę w Arizonie firma zarobiła na tych filmach prawie 200 milionów dolarów. Jej szefowie nie chcą spocząć na laurach i wykonują kolejny krok we wprowadzaniu chrześcijańskich treści do mainstreamu popkultury.
Prezesi Pure Flixa nie ukrywają, że na decyzję o sprzedaży serwisu ( kwota transakcji jest tajemnicą) wpłynął rozwój platform streamingowych w czasie pandemii Covid-19. Sony ogłosił decyzję o kupnie chrześcijańskiego serwisu w dniu, gdy Disney+ ujawnił, że ma 73 miliony subskrybentów. Netflix ostatnio dobił do 195 milionów użytkowników na całym świecie. Pure Flix jest liliputem przy tych gigantach. W grudniu zeszłego roku serwis miał 350 tyś. użytkowników. Dzięki decyzji Sony, ta liczba może się znacząco zwiększyć. Szczególnie, że pandemia przyspieszyła upadek kin i przeniesienie kina do domowego zacisza.
Nie ma lepszego dowodu na sukces chrześcijańskiego kina w USA niż zainteresowanie zarobienia na nim wielkich korporacji. Chrześcijańscy pastorowie rozumiejący, iż przez popkulturę można dotrzeć z Dobrą Nowiną do widza osiągnęli imponujący sukces. Nieważne jak oceniamy sposób opowiadania o wierze w ich filmach i ich ewangelizacyjną siłę. Ja jestem wychowany na religijnych traktatach Tarkowskiego, Zanussiego czy Bressona. Dziś przemawia do mnie Malick i inspiruje mnie boży szaleniec Gibson. Protestanckie „christian movies” są dla mnie zbyt landrynkowe i kiczowate. Mam do tych filmów słabość, bo nastrajają mnie pozytywnie do życia, mimo teologicznej powierzchowności. Odbieram je jednak raczej sercem, niż rozumem i wrażliwością artystyczną.
Niemniej jednak nie można jednego nie oddać protestanckich pastorom. Oni dobrze zrozumieli, że marsz przez instytucje musi dotyczyć również popkultury. Zakup chrześcijańskiej platformy stramingowej przez Sony jest elementem tego marszu. O tym, czy będzie on skuteczny, przekonamy się za jakiś czas. Jednak katolicy nie powinni się dziwić, że to protestancka wrażliwość i optyka będzie królować na jednym z odcinków popkultury. Na popkulturę nie można się obrażać. Ją trzeba kolonizować.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/527506-sony-kupuje-chrzescijanskiego-netflixa-przelom