„Większość z tych budzących kontrowersje czy nawet oburzenie nazwisk, to nie są ludzie, którzy (nawet mimo pandemii) cierpią na niedostatek. Widzimy ich wciąż w programach telewizyjnych, które płacą im po kilkanaście tysięcy złotych za występ. Do tego dochodzą tantiemy z ZAIKS, liczone (w niektórych przypadkach) w milionach złotych rocznie” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Lech Makowiecki, bard, autor, kompozytor, scenarzysta, felietonista.
CZYTAJ WIĘCEJ:
wPolityce.pl: Sporo kontrowersji wywołała lista beneficjentów Funduszu Wsparcia Kultury. Jedni zwracali uwagę na celebrytów, którzy otrzymali ogromne dofinansowanie, a drudzy na to, że na liście znalazły się podmioty, które niewiele mają wspólnego z kulturą. Wicepremier Piotr Gliński zaistniałą sytuację usprawiedliwiał błędami algorytmu. Pytanie brzmi: czy aby był to największy problem związany z FWK?
Lech Makowiecki: Wydaje się, że nie. Osobiście jestem po dwóch stronach barykady, ponieważ z jednej strony zajmuję się szeroko pojmowaną działalnością artystyczną, a z drugiej jestem (z wykształcenia) inżynierem budowy okrętów, któremu algorytmy są nieobce. Jestem twórcą, który prowadzi artystyczną działalność gospodarczą. Ponieważ drastycznie spadły mi dochody - wiosną skorzystałem ze wsparcia Tarczy finansowej. Dzięki temu utrzymałem w firmie miejsca pracy. Pytanie brzmi, czy należy podobnie postępować wobec ludzi sztuki, których większość zarabia rozliczając się za pomocą umowy o dzieło. I tylko Urząd Skarbowy po podsumowaniu roku 2020 (30.04.2021) – może potwierdzić ich straty. To środowisko jest często w dramatycznej sytuacji finansowej. Wielu moich znajomych muzyków wyprzedaje już instrumenty, żeby móc wyżywić rodzinę.
Ministerstwo kultury krytykowano m.in. za olbrzymie wsparcie dla celebrytów, których co prawda pandemia również nie oszczędziła, ale którzy z pewnością „nie chodzą głodni”. Z drugiej strony podkreślano, że pieniądze te nie idą do kieszeni tych osób, ale do managerów, firm nagłośnieniowych, oświetleniowych czy osób zajmujących się księgowością, do wszystkich tych osób, które z nimi współpracują.
Większość z tych budzących kontrowersje czy nawet oburzenie nazwisk, to nie są ludzie, którzy (nawet mimo pandemii) cierpią na niedostatek. Widzimy ich wciąż w programach telewizyjnych, które płacą im po kilkanaście tysięcy złotych za występ. Do tego dochodzą tantiemy z ZAIKS, liczone (w niektórych przypadkach) w milionach złotych rocznie. W normalnych czasach show biznesu generuje znaczne wpływy do budżetu państwa, jednak to artyści są solą tego interesu. Wspieranie tylko agencji koncertowych, podczas gdy zwykli artyści zostali pozbawieni możliwości zarobkowania jest chore… Wyjątki tylko potwierdzają regułę: przykładowo zarobki jednych spadły z 3 mln do 1,5 mln. I oni mają centralnie „wyrównywane” straty, bo potrafią je udokumentować. Nie sądzę, żeby w kryzysie firmy artystyczne wsparły biednych artystów; w czasach niepewnych nie szasta się pieniędzmi, tylko ciuła każdy grosz…
Jak pana zdaniem należałoby wesprzeć tych najbardziej potrzebujących?
Firmy mogą korzystać z różnych biznesowych Tarcz finansowych. Artyści – często ludzie nadwrażliwi i oderwani od realiów - są bezbronni. W ramach wsparcia najbardziej potrzebujących - bezpośrednio tych, którzy tworzą muzykę, rzeźbę, obrazy, filmy itp. - należałoby stworzyć (wsparciem instytucjonalnym) odpowiednią przestrzeń prezentacji ich dorobku. I sprzedaży ich dzieł na internetowych licytacjach. Kryzys można wykorzystać do rozwoju sztuki także poprzez m.in. zamówienia publiczne. Artyści nie chcą jałmużny, artyści łakną pracy! W czasach kryzysu dla wsparcia kulejącej gospodarki uruchamia się roboty publiczne. Kryzys przemija, a pozostają np. drogi, a ludzie nie wpadają w biedę.
Na początku roku dużo wydarzeń kulturalnych odbywało się w sieci. Ministerstwo również wspierało taki rodzaj aktywności.
Tak, i to mi się bardzo podobało. W internecie można przecież robić wystawy prac malarskich, rzeźb, koncerty online itp. przedsięwzięcia – i za to właśnie bezpośrednio płacić ludziom sztuki. Z jednej strony artyści nie wyciągaliby ręki po wsparcie, a z drugiej być może powstałoby wiele wspaniałych dzieł, które ubogaciłyby polską kulturę. To było bardzo obiecujące. Nastąpił na You Tube prawdziwy wysyp różnych ciekawych projektów: muzycznych, parateatralnych, edukacyjnych, filmowych itp. Jedyna moja uwaga – to uproszczenie procedur składania wniosków; nie każdy twórca (zwłaszcza starszego pokolenia) jest zarazem informatykiem… Dobrym pomysłem byłoby wsparcie lokalnych radiowych i telewizji stacji, które mogłoby organizować zamknięte koncerty w nieczynnych dziś obiektach: restauracjach, teatrach, galeriach. .
Swego czasu Paweł Kukiz proponował, aby media publiczne grały tylko polską muzykę. Czy to mogłoby pomóc polskim artystom?
Tak, media publiczne powinny przełączyć się w obecnym czasie na granie WYŁĄCZNIE polskiej muzyki. Byłoby to olbrzymie wsparcie dla autorów, kompozytorów, wykonawców, którzy mogliby czerpać z tego autorskie tantiemy. Jakież to byłoby piękne finansowe i promocyjne wsparcie. Ludzie, którzy i tak zbierają co roku w ZAiKS-ie milionowe gaże nie powinni wyciągać ręki po publiczną pomoc, bo to jest demoralizujące. Dla jednego artysty 5 tys. miesięcznie, to jest kosmiczna kwota, a inny dostaje lekka ręką 500 tys. Zapewne jest tak, że ktoś zarobił w tamtym roku 3 mln., aktualnie - tylko 1,5 mln. - więc trzeba mu te „straty” zrekompensować… Algorytmy są bezduszne, ale nimi zarządza człowiek. Jeśli coś kłóci się ze zdrowym rozsądkiem i z poczuciem elementarnej sprawiedliwości – trzeba to skorygować. Chodzi tu wszak o pieniądze publiczne… Efekt jest taki, że skłócono całe środowisko artystyczne, niezależnie od jego poglądów politycznych i rodzaju uprawianej sztuki… A przy okazji podpuszczono przeciw nam całe nieartystyczne społeczeństwo, też cierpiące z powodu wyhamowania gospodarki…
W sieci napisał Pan, że środowisko artystyczne się mocno podzieliło.
Tym, co zrobiło Ministerstwo Kultury zirytowali się wszyscy artyści: ci z lewa, prawa i centrum. Pamiętajmy, że nie każdy mógł złożyć wniosek o wsparcie. Ci z prawa, którzy złożyli wnioski i otrzymali pomoc, byli oskarżani o to, że otrzymali zapłatę za wspieranie rządu. Natomiast tym z lewej wytykano, że plują na rząd, a później wyciągają rękę po pieniądze. Środowisko artystyczne zostało maksymalnie skłócone. To także dla rządu jest to wizerunkowy strzał w stopę, jeżeli nie w serce czy głowę. Czy leci z nami pilot?
Mówi Pan o roli mediów publicznych, których zadaniem jest m.in. promowanie treści tożsamościowych i choć często jest to przypominanie przez innych, to wciąż tego brakuje.
Stacje komercyjne i tak będą puszczały muzykę zagraniczną, bo chcą utrzymać słuchalność na odpowiednim poziomie. To naturalne. Nie chodzi jednak o to, że media publiczne emitowały cokolwiek, aby tylko było po polsku. Trzeba wybierać, to co jest najlepsze. Dawać szanse młodym, obiecującym talentom, choćby na debiut. Wystarczy realizować to, co media publiczne mają zapisane w swojej misji, czyli wartościowe projekty mogące być naszą wizytówką w świecie; również szeroko rozumiane piosenki tożsamościowe. To jest wręcz zapisany w statucie obowiązek mediów publicznych, które dają olbrzymie możliwości do tworzenia takich dzieł. Artyści mają teraz dużo czasu, zamiast więc organizować przewidywalne do bólu okolicznościowe koncerty coverów – generujmy Dziedzictwo Narodowe XXI wieku! Przepraszam za patos, ale na razie nie powstało żadne dzieło na miarę współczesnej „Roty”… I żaden z Polaków nie był takim światowym idolem jak choćby Paderewski czy Chopin…
Może nie są przebojowe i dlatego takich projektów jest tak mało?
Jan Sebastian Bach był twórcą wybitnym, ale gdyby nie zamówienia Mecenasów – nie powstałaby tak ilość wiekopomnych kompozycji… Kształcący się latami artyści szukają pracy na budowie czy przy roznoszeniu paczek. Uwięzieni w domach mogliby tworzyć – z nadmiaru czasu – dzieła, które zachwyciłyby świat… Gdyby mieli za co utrzymać rodziny… Przydałoby się choćby organizować konkursy i wyławiać z nich najwartościowsze dzieła i ich twórców. Pandemia może być - o dziwo - trampoliną dla samej sztuki. Czy damy sobie szansę?
PS Zbyt mało jest w instytucjach kultury artystów, a zbyt dużo bezdusznych urzędników. Wbrew pozorom polska kultura nie skończyła się na XIX wieku… W obecnym zunifikowanym, kosmopolitycznym świecie oryginalna polska sztuka wciąż czeka na zielone światło… Swoją drogą to dziwne, że w tamtych czasach, gdy nie było państwa polskiego - polscy twórcy brylowali na światowych salonach… Czy my naprawdę musimy utracić niepodległość, aby znów pokazać Europie i Światu piękno naszej kultury?
Rozmawiał Kamil Kwiatek
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/526703-nasz-wywiad-lech-makowiecki-artysci-nie-chca-jalmuzny