„Skazani na Shawshank”, „W imię ojca”, „Huragan” a ostatnio „Piątka z Central Parku”- produkcje o niesłusznie skazanych stanowią oddzielny podgatunek filmowy.„25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy” może bez wstydu zostać postawiony obok najsłynniejszych filmów o ludziach zmielonych przez system. Porusza, oburza i zostawia nas z poczuciem przynajmniej częściowej sprawiedliwości.
O sprawie Tomasza Komendy, którego niesłusznie skazano na 25 lat więzienia (odsiedział lat 18) bez wątpienia słyszeli czytelnicy tego portalu. Nie będę więc streszczał akcji filmu Jana Holoubka. Bałem się powstania tego filmu tak szybko po opuszczeniu przez Komendę więzienia. Obawiałem się, że dostaniemy naprędce robioną, ckliwą, emocjonalnie szantażującą opowieść zanurzoną w tabloidowy sos.
Jan Holoubek pokazał w kryminalnym serialu „Rojst”, że wie jak robić solidne gatunkowe kino z odpowiednio skrojonym scenariuszem i realizmem zbudowanego na ekranie świata oraz wpadającymi na dłużej w pamięć aktorskimi kreacjami. „25 lat…” spełnia wszystkie wymogi hollywoodzkiego kina opowiadającego o niewinnych skazańcach. Holoubek miał trudne zadanie. Pokazanie 18 lat z życia tak bardzo skrzywdzonego przez system człowieka jak Tomasz Komenda w 2 godzinnym filmie mogło szeleścić papierem. Jest to produkcja TVN, więc można było się spodziewać telewizyjnej narracji. Holoubek mógł też popaść w pretensjonalną przypowieść z publicystycznymi wtrętami. Debiutujący w fabule reżyser naznaczył jednak film własną wizualną wrażliwością, znaną ze swojego serialu (klaustrofobia, zimne barwy, realizm ulicznego języka), pilnując jednocześnie prawideł gatunku.
Holoubek i scenarzysta Andrzej Gołda skupili się nie tylko na społecznym aspekcie krzywdy takich ludzi jak Komenda, ale na dramacie konkretnego człowieka i jego rodziny. Kamera nie schodzi z Tomka Komendy, w którego rozdzierająco i przejmująco wciela się Piotr Trojan. Jego losy odbijają się w oczach jego mamy, bezbłędnie zagranej przez Agatę Kuleszę. To związek tych dwojga ludzi nadaje filmowi jego specyfikę i wynosi go ponad typową więzienną opowieść. Oboje walczą o wolność w imieniu drugiej osoby. To walka w imię matki i syna.
Jest to oczywiście film o więzieniu, jego hermetycznych prawach i przemocy, jaka spotkała człowieka uznanego przez współosadzonych za pedofila i dzieciobójcę. Holoubek nie pudruje tego, co dzieje się za kratami z ludźmi skazanymi za ten rodzaj zbrodni, ale jednocześnie nie epatuje krwią i przemocą. Choć więzienie jest tylko częścią tej historii, to sporo udaje się twórcom powiedzieć o więziennym kodeksie i mentalności skazańców. Świetny epizod tworzy Jan Frycz, który staje się w pewnym stopniu obrońcą Komendy w celi.
Świat zza krat jest tylko jednym z elementów historii, w której mieści się jeszcze brutalność i skorumpowanie policji, walka „jedynego sprawiedliwego” szeryfa (Dariusz Chojnacki) i portret biednej, ale kochającej się rodziny Komendy. Holoubek tą sporą ilość wątków dobrze rozgrywa, choć nie unika pewnych potknięć. Obsadzenie w zupełnie nijakiej epizodycznej roli Bartosza Bieleni z „Bożego Ciała” wygląda jak chwyt czysto komercyjny, natomiast ponowne zrobienie z Andrzeja Konopki zdeprawowanego sadysty jest banalne. Od pierwszych sekund, gdy pojawia się na ekranie wiemy, że „ten facet” zrobi Tomkowi krzywdę. Żal, że polskie kino nie potrafi tego znakomitego charakterystycznego aktora mądrze wykorzystać.
W pewnym momencie miałem wrażenia, że film rozpada się na trzy części i wymknie się z rąk Holoubka. Tak się nie dzieje, mimo tego, że wątek ponownego śledztwa odsłaniającego patologię wymiaru sprawiedliwości toczy się w stronę trochę zbyt oddzielnego kina. Debiutujący w fabule reżyser umiejętnie go balansuje, skupiając się na istocie tej opowieści. „25 lat…” najmocniej ściska emocjonalnie w scenach Tomka z matką. Trojan i Kulesza bez fajerwerków i aktorskich szarż budują przejmującą więź między synem i matką, ratujących się co chwile wzajemnie w momentach zwątpienia. Kulesza zasłużyła na festiwalowe laury za drugi plan.
Poruszające jest też finałowe pojawienie się na ekranie samego Komendy, stojącego w miejscu, które kochał. Jego uśmiech podążający za odchodzącym filmowym Tomkiem jest wart więcej niż tuzin scen opowiadających o uczuciach człowieka, który za kratkami stracił najlepsze 18 lat swojej młodości. I tak nikt z nas w pełni nie zrozumie, co taki człowiek czuje. Ten film pozwala nam zajrzeć za kulisy jego dramatu wystarczająco mocno. To bardzo mocny obraz i zostanie z wami na dłużej.
4,5/6
„25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy”, reż: Jan Holoubek, dystr: Kino Świat
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/518897-25-lat-niewinnosci-sprawa-tomka-komendy-recenzja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.