Nie ma obecnie w polskim kinie reżysera tak pełnego empatii do drugiego człowieka jak Piotr Domalewski. Reżyser obsypanej nagrodami „Cichej Nocy” wraca do tematu, który nurtuje go od początku reżyserskiej kariery. „Jak najdalej stąd” to kolejny po krótkim metrażu „60 kilo niczego” i „Cichej nocy” film o emigracji, która w polskiej duszy zajmuje szczególnie istotne miejsce.
„Cicha Noc” opowiadała o powrocie z nigdy nie kończącej się emigracji. Emigracji naznaczającej kolejne pokolenia Polaków. Emigracji wpisanej w polski krwiobieg i definiującej w dużym stopniu polską duszę. W „60 kilo niczego” Domalewski pochylił się natomiast nad losem wykorzystywanych przez Polaków imigrantów z Ukrainy. Oba filmy pozwalały spojrzeć na problem emigracji okiem zarówno Polaka- wiecznego tułacza, jak i Polaka, który wchodzi w buty tych, którzy przez lata go wyzyskiwali na „rajskim zachodzie”. „Jak najdalej stąd” to domknięcie tej trylogii. To Domalewskiego „kropka nad i”.
Domalewski nie patrzy na problemy prowincji okiem zblazowanego filmowca z warszawskich salonów. Nie przez przypadek podkreśla, że jest chłopakiem z Łomży. On czuje prowincję. Czuje jej realne, a nie wydumane w Warszawie, problemy. „Jak najdalej stąd” jest tego najlepszym dowodem. Skąd to wiem? Bo mieszkam w Olsztynie, gdzie osadzona jest akcja połowy filmu. Siostra Domalewskiego kończyła tutaj studia, a jego brat żyje na emigracji. Domalewski również zna życie na obczyźnie z autopsji. Szczerość i prawda bije z każdej sceny jego trylogii.
Ola (debiutująca Zofia Stafiej) nie zna swojego ojca. Nie dlatego, że porzucił rodzinę, ale dlatego, że wyjechał z Olsztyna do Irlandii za chlebem. Nie ma go przy wchodzącej w dorosłość Oli i jej niepełnosprawnym bracie. Nie ma go przy żonie (Kinga Preis). Nie ma go fizycznie i duchowo. Ola nie wierzy nawet, że ojciec, jak go sucho nazywa, spełni obietnice i kupi jej wymarzony samochód po zdaniu przez nią prawa jazdy. Nie kupi, bo tragicznie ginie wypadku w pracy. Ola, która jako jedyna z rodziny zna angielski musi sprowadzić ciało do Polski. Jak to zrobić bez pieniędzy i znajomości świata? Mama jest prosta kobietą i musi zajmować się kalekim synem. To Ola musi więc jechać do dalekiego Dublina, choć o ojcu kompletnie nic nie wie. A może nie chciała nic wiedzieć?
„Jak najdalej stąd” bardzo wiarygodnie pokazuje życie polskich imigrantów. Mieszkanie w barakach i hotelach robotniczych z jednej strony i sukces, tych którzy wsiąkają w system (znakomity epizod Arkadiusza Jakubika) i nie myślą o powrocie do ojczyzny. Nie ma tutaj żadnego ekstremum i twarzy polskiej diaspory ze „Szczęśliwego Nowego Jorku” Janusza Zaorskiego. Domalewski jest zbyt empatyczny, by iść w stronę brutalnej satyry albo moralizatorstwa. Jego interesuje coś więcej niż opowieść o emigrantach. Owszem, mamy tutaj naświetlenie wszystkich problemów związanych z pracą na obczyźnie, wyzyskiem, brakiem ubezpieczeń i mentalności „gastarbaiterów”. O wiele ważniejsza jest jednak opowieść o budowaniu relacji z dziecka z rodzicami. Córki z ojcem. W tym przypadku z martwym ojcem.
Ola jest zmuszona by zrozumieć kim jest jej tata, dopiero po jego śmierci. Musi złożyć jego obraz ze skrawków i okruszków tego, co po sobie zostawił. Idzie po jego śladach po to, by zrozumieć swój stosunek nie tyle do ojca, ile do drugiej osoby. Osoby, która ją kochała, ale miała też własne potrzeby, słabości i udręki. To jest istota filmu, który reżyser dedykuje własnym rodzicom.
Zofia Stafiej wciąż studiuje aktorstwo, a już tworzy niezwykle dojrzałą i przejmującą rolę. Przewiduję nagrodę za debiut w Gdyni. Bunt nastolatki zderza się z brutalną rzeczywistością bycia głową rodziny. Jedzie do Dublina, by wbrew biurokratycznemu koszmarowi i braku pieniędzy ściągnąć zwłoki ojca do Polski. Jej miejsce jest w irlandzkich pubach i na imprezach z rówieśnikami ( kapitalnie nakręcona przez Piotra Sobocińskiego scena imprezy podczas dnia Św. Patryka na ulicach Dublina!), a nie na byciu dorosłym z tak wielką odpowiedzialnością na karku.
A jednak musi dorosnąć. W mgnieniu oka. Na obczyźnie. Jak jej przodkowie. Oczyszczenie przyjdzie jednak w samochodzie na ulicach Olsztyna, gdy zostanie sama na sam z ojcem i własną duszą. Finałowa scena pokazuje całościowo wrażliwość i reżyserską dojrzałość Domalewskiego, który teraz spokojnie może przejść do kolejnych filmowych tematów. Ten film to chyba również jego osobiste oczyszczenie.
5/6
Premiera 25 września
„Jak najdalej stąd”, reż: Piotr Domalewski, dystr: Forum Film Poland
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/518034-jak-najdalej-stad-final-trylogii-o-emigracji-recenzja