PĘTLA to 100% vegańskiego kina w kinie vegańskim. Filmy Patryka Vegi oceniać należy już nie w zestawieniu z kinem sensacyjnym, tylko właśnie w podgatunku, jaki Vega stworzył w polskim kinie.
To zresztą jego wielki sukces. Za ileś lat nie będzie można pisać o polskiej popkulturze pierwszych dekad XXI wieku bez vegańskiego kina. Mamy tutaj wszystko co najbardziej vegańskie: wulgarny język, komediowe wstawki ( zamiast Oświecińskiego, tępawy gliniarz z mieczem samurajskim o ksywie Ninja), bardzo dużo seksu i dobre epizody (Stramowski jako „Cygan” Kostecki) w gąszczu papierowych postaci. Akcja pędzi jak szalona, Vega dwoi się i troi by szokować (film otwiera dziecko wychodzące z łona matki, a potem dorosły już dzieciak tak mocno, pisząc vegańskim językiem, posuwa żonę, że wypada jej sztuczna pierś), mnoży wątki, które potem rozwinie w serialu (więcej hajsu wpadnie do kieszeni) i oczywiście wodzi za nos media, stosując najbardziej bezczelne chwyty marketingowe.
Z filmu mającego odsłonić kulisy tzw. afery podkarpackiej zostały tyle samo, ile z lustracji polskiej polityki w POLITYCE. Null. Zero. Nawet taśmy, posiadaniu których Vega rzekomo jest, zostały podobno nakręcone z udziałem aktorów. Król jest nagi jak kolejne odsłaniane tyłki ukraińskich prostytutek, z których kreskę wciąga Wilk z Rzeszow,a zagrany bardzo dobrze zresztą przez Antka Królikowskiego. Tylko czy Vega kiedykolwiek ukrywał swoją nagość, skoro niedługo po premierze POLITYKI otwarcie powiedział, że film zrobił dla hajsu i nie zna się na polityce? No właśnie.
Krew i sperma leją się w PĘTLI w równym stopniu. Policja jest groteskowa, co pokazuje, że Vega stracił swój największy atut z czasów PITBULLA i nie dba nawet o realizm z kina o Despero i Miami. Pojawia się za to GRU, a muza Vegi Katarzyna Wernke jest komiksowa jak ta wredna Glenn Close polująca na Dalmatyńczyki. Vega zresztą nie szczędzi czworonogów, które są zabijane przez psy w mundurach. Bawi się nawet Vega hororrem ( jedyna naprawdę zabawna scena w filmie), co może zwiastować w przyszłości jakiś vegański film w tym gatunku.
No, ale jest coś szczerego w tym pokracznym rozciągniętym do niemal dwóch godzin autocytacie Vegi. Znów pojawia się kwestia religijna. Nie tak neokatechumetalna jak w SŁUŻBACH SPECJALNYCH, ale za to zdumiewająco łopatologiczna. W finale film zamienia się w DOSŁOWNĄ interpretacje przypowieści o synu marnotrawnym. Ba, jest nawet dosłowny cytat z Nowego Testamentu! Dlaczego wierzę, że biznesmen Vega jest w tym wątku szczery? Bo widać, że chce być Ablem Ferrarą. Bardzo stara się zrobić polską wersję ZŁEGO PORUCZNIKA. PĘTLA to film o złym poruczniku z CBŚ. Problem w tym, że zmagający się na początku lat 90-tych z wiarą Ferrara napisał bardzo przemyślany scenariusz, w którym konsekwentnie przechodziliśmy z Harveyem Keitelem od totalnego upadku do czystego chrześcijańskiego odkupienia w finale.
Vedze konsekwencji brakuje. Mimo tego, że od czasu KOBIET MAFII opanował swoje, jak to powiedział mi w wywiadzie, strumienie świadomości, to wciąż cierpi na potrzebę sztucznego sklejania ze sobą kilku historii. Konsekwentnie jest bałaganiarski i chaotyczny, choć nie tak jak w poprzednim filmie o gangusach w świecie piłki. Wątek religijny przez to, że jest na siłe doklejony, nie przekonuje. Mimo to nie wątpię w jego szczerość i jestem ciekaw SMALL WORLD, gdzie Vega ma dotknąć tematyki satanizmu. Nie zapominajmy jednak, że i ta religijność Vegi jest, mówiąc delikatnie, specyficzna. Nie przeszkadza mu ona w robieniu filmów z ukraińskimi alfonsami przy boku, i jednoczesnym przekonywaniu, iż duch święty czuwał nad produkcją.
Jak więc plasuje się PĘTLA na tle innych vegańskich filmów? Gdzieś między BOTOKSEM i KOBIETAMI MAFII. Poziomu serialu PITBULL Vega pewnie nigdy już nie osiągnie, ale jednocześnie nie jest żenujący jak PLAGACH BRESLAU czy POLITYCE. Ciekawe czy fani pozostaną mu wierni w czasach pandemii. Na moim seansie były dwie osoby. Łącznie ze mną.
2/6
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/516333-petla-czyli-wilk-z-rzeszowa-vega-chce-byc-ablem-ferrara