Najnowsza eseistyczna książka Bronisława Wildsteina „Bunt i afirmacja, esej o naszych czasach” jest rozwinięciem rozważań problemów zawartych we wcześniejszej pracy pt:” O kulturze i rewolucji”. Tamta książka pokazywała rujnujące skutki rewolucyjnego myślenia, Była swoistą rozprawą z marksizmem i jego czynnym dziedzictwem w sferze publicznym. Pisana była pozycji krytycznego racjonalizmu, czyli zdrowego rozsądku. W „Buncie i afirmacji” ten krytyczny racjonalizm zostaje wzmocniony, dopełniony perspektywą metafizyczną. Ta perspektywa pozwala na horyzontalne i jednocześnie głębsze ujęcie podstawowych zagadnień naszych czasów. Książka jest imponująca. To dzieło potężnego intelektu.
Bronisław Wildstein to pisarz i intelektualista o wyrazistych poglądach. I ta wyrazistość przekonań budzi wściekłość oponentów, bo nie są to takie tylko powierzchownie opinie dotykające naskórka świata tylko logicznie ustrukralizowane przekonania za którym bardziej wyrobiony czytelnik wyczuje mądrego, rozważnego ale namiętnego wędrowca ku prawdzie. Od czasów studiów i heroicznej młodości Wildstein toczy ostry, zasadniczy bój ze swoją epoką. Świat społeczny jest pełen zła i bałaganu, zawsze dostarczy powodu do buntu. Wildsten to buntownik. Czytając „Bunt i afirmację”, odniosłem wrażenie że tą książką Wildstein walczy oto, aby świat ostatecznie nie stracił metafizycznej sankcji, bo świat pozbawiony metafizycznej legitymizacji zamienia się w bezwzględną, zwierzęcą walkę o władzę. Walczy aby zatrzymać kolejny proces jego odczarowywania. Wskazuje wyraźnie, że to, co obecnie obserwujemy w świecie zachodnim za sprawą promocji neomarksizmu jest niczym innym jak postępującą formą protototalitarną zniewolenia, które dokonuje się na razie bez ostrej przemocy, pod zafałszowanymi hasłami takimi jak: „więcej demokracji, więcej równości, więcej sprawiedliwości”. Bronisław Wildstein doskonale rozpoznający mechanizmy przemocy, zaangażowany walkę z komunizmem od lat młodości, nie uważa, że niebezpieczeństwo minęło w 1989 roku. Komunizm ma zdolność do przepotwarzania się, zmiany i adaptacji do nowych warunków, jako mentalna struktura, która naśladuje chrześcijaństwo, obiecując, w przeciwieństwie do niego, jako diabelską, atrakcyjną pokusę budowę raju na ziemi. I to od razu. Tu i teraz. Rezonuje duszach niepogodnych ze swoją ludzką kondycją. Ta post-religijna pokusa jako substytut religii jest bardzo silna i powszechna, dlatego wykorzystywana polityce do niszczenia demokracji, Najpierw trzeba zniszczyć pozostałości starego świata. Obecnie do tej walki z tradycją, metafizyką, z religią używa się spreparowanej prostackiej mentalności quasi-naukowej, tzw. „nowego ateizmu”, tak zresztą jak marksizmu i leninizmu używano jako czegoś, co jest niepodważalne bo niby naukowe.
Wildstein swoją książką komunikuje, że jesteśmy obecnie w fazie wzrastającej aktywności rewolucjonistów nowego typu, którzy dyscyplinują ludzi i narody ideologiami w rodzaju gender czy poprawnością polityczną, a są ulokowani w międzynarodowych instytucjach. Dysponują potężnymi środkami. Do celu przebudowy mentalności zwykłych ludzi w Europie wykorzystywana jest europejska kosmopolityczna biurokracja. I nie jest to zwykła walka polityczna ale walka dwóch wizji świata. Świat demokratyczny, republikański walczy z neobolszewikami, którzy dokonawszy, operacji zmiany znaczenia słów, podobnie jak wcześniej bolszewicy, dążą konsekwentnie do zdobycia władzy, a przedstawiają się sami jako szlachetni bojownicy o równość. Perfidia i przewrotność tej strategii polega na wykorzystaniu drzemiącej w ludziach, zwłaszcza młodych, odruchów szlachetności, naturalnego dla wieku młodzieńczego odruchu niezgody na niedoskonałość świata, wpisaną rzecz jasna w jego strukturę. Ksiązka Wildsteina „Bunt i afirmacja” przynosi panoramiczny obraz tych tytanicznych, zasadniczych dla naszej przyszłości zmagań i jednocześnie aktywnie wpisuje się w tę walkę przynosząc jej niezafałszowany obraz. Książka Wildsteina nie jest instruktażem ale jeśli ktoś ma w sobie pragnienie zrozumienia, co się dzieje z nami obecnie, skąd wzięły się te trujące miazmaty, to tę książkę, niełatwą, powinien przeczytać.
A co się generalnie dzieje? Między obozem nihilistów chcących radykalnej zmiany wszystkiego w wyniku radykalnej destrukcji świata a ludźmi akceptującymi ten trudny, często bolesny, ale bezgranicznie piękny świat toczy się śmiertelna walka. Ludzie którzy dbają o ten świat zastany, dany im na mocy wyroków przekraczających człowieka, dlatego wymagającym ostrożnej pielęgnacji, są atakowani jako konserwatyści, jako wstecznicy, jako ludzie nienowocześni. Książka Wildsteina pokazuje różne obszary tego konfliktu, pokazuje jak przenika on całą współczesną kulturę i że stawka w tej grze jest najwyższa. Nie chodzi tu obronę teologicznych dogmatów, ale o wolność jako wartość samą w sobie. Całym swoim życiem Wildstein świadczy czym jest wolność.
Książka jest misternie skomponowana. Ma logiczną strukturę, która przejawia się tym, że zagadnienia fundamentalne opisane w pierwszych rozdziałach generują kolejne, o pozornie mniejszej wadze w różnych dziedzinach naszego życia. I tak Wildstein jako miłośnik wolności pokazuje z żelazną logika jakie konsekwencje dla wolności ma kwestia aborcji. Jest to dla wolności pojmowanej szeroko kwestia kluczowa, dlatego tak dzisiaj zapalna. Wildstein pisze, że uznanie aborcji za prawo człowieka jest wielkim nadużyciem. Aborcja wygodna i pragmatyczna w krótkiej utylitarnej perspektywie, perspektywie dłuższej jest koszmarna bo niszczy swoistość ludzkiego świata. Prawo do życia zostaje przeciwstawione prawom człowieka, co samo w sobie jest sprzecznością, ale coraz mniej ludzi dopatruje się w takiej opozycji sprzeczności. Zwolennicy aborcji traktują ludzki płód jako „zlepek komórek, skupisko molekuł, biologiczną masę”. Tak można opisać każdego, na każdym etapie życia, zwłaszcza ludzi starych. Tak można określić ludzi niepełnosprawnych, obłąkanych jako nieludzi. Takich Naziści zabijali. Definicja człowieka zostaje uzależniona od jakości, które on reprezentuje, które zostają oderwane od życia jako takiego, Zatem decyzja kto zasługuje by żyć staje się sprawą arbitralną. Dlatego rozumni naukowcy odmawiają wskazania granicy od której zaczyna się człowieczeństwo płodu. Za utylitarną tendencją, która nie dotyczy tylko kwestii aborcji kryje się, ubrana w retorykę wolności, ekonomiczna zasada optymalizacji. W takiej optyce opieka nad chorym dużo kosztuje i z ekonomicznego punktu widzenia jest bezproduktywna. W rozdziale pt: „Źle się dzieje w państwie duńskim”, pokazuje do czego prowadzi walka z wykluczeniem. Nie wolno używać sformułowania „kobieta w ciąży”, bo to uderza w osoby transgenderowe. Wildstein pisze w nim o ideologii emancypacyjnej, w której kulturę tworzy się po by walczyć z naturą. Z wielką nieufnością darzy filozofów, tych którzy zawodowo preparują światopoglądy. Ten wątek często się książce pojawia. W pięknym eseju o Camusie, Wildstein pokazuje jak artysta „pracujący” w tym pisarzu był mądrzejszy od również „pracującego” w tym francuskim nobliście filozofa, z czego sam Camus, twórca heroicznego egzystencjalizmu nie zdawał sobie sprawy. Fascynujące są rozważania dotyczące kapitalizmu, którego zdaniem Wildsteina nie ma. Kapitalizm to rzeczywistość ludzkiego działania. Nazwa została stworzona by było z czym walczyć. W innym esejach Wildstein przygląda się mitowi skuteczności psychologii jako nauki, wątpliwej kondycji wszechwiedzącego eksperta czy niszczeniu demokracji przez wiarę w dogmat, że prawo powinno rozwiązywać wszelkie problemy ludzkiego życia. Ukazuje współczesną doktrynę liberalną jako samobójstwo wolności. Porywający jest esej o Kancie, pt: „Błędne światła Oświecenia”, który ujawnia ogromną erudycję i znajomość i głęboką znajomość filozofii autora. Nie sposób zresztą wyliczyć w krótkim omówieniu wszystkich zagadnień poruszanych przez Wildsteina.
Podsumowując. Byłoby jednostronnym zwrócenie uwagi, że książka Wildsteina to tylko znakomita, trafna diagnoza choroby jaka toczy zeświecczoną kulturę Zachodu. Jest w niej coś więcej. Jest w niej ładunek oczywistej afirmacji dla świata jako takiego, co jest udziałem mądrych pisarzy. I nie jest to w naszym zwariowanym świecie zjawisko wbrew pozorem częste. Raczej coraz rzadsze. Skąd ta afirmacja? Na przykład rozprawiając się z nihilistami, w pierwszym otwierającym tę rozprawę rozdziale, Wildstein zauważa że nienawiść postępowców, tych którzy chcą tradycyjny świat oparty na metafizycznym ładzie zniszczyć, wynika silnego odczucia realności tej rzeczywistości, z pewnością nie stworzoną przez człowieka. A chcą ją zniszczyć w imię mglistego „nowego ładu”, który jak pokazała to historia XX wieku może być tylko łagrem albo obozem koncentracyjnym. Wielkim zatem mitem i do tego bardzo niebezpiecznym jest przekonanie że historia czegokolwiek uczy.
Afirmacja, na którą wskazuje Bronisław Wildstein to uznanie własnego losu i traktowanie życia nie jako absurdu, co było wymysłem egzystencjalistów, ale jako zadania. Wildstein pokazuje jak pojęcia przesłaniają świat, jakim są więzieniem z pozorami atrakcyjności. Bo świat istnieje, mimo panującej aury prymitywnego sceptycyzmu. „Porządek świata – pisze Wildstein- narzuca na się nam w ten sposób, że nawet próbując zakwestionować, musimy go pierwotnie uznać, bez czego nie bylibyśmy w stanie formułować jakichkolwiek sądów”. Zasadniczym, jak mnie się zdaje przesłaniem tej pięknej książki, nie wyrażonym wprost, jest sugestia, że należy zaufać życiu, istnieniu bo ono jest zawsze mądrzejsze od niewiadomo jak wielkiej liczby mądrych filozofów-mandarynów.
Bronisław Wildstein: „Buntu i afirmacja”, PIW, Warszawa 2020
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/515919-o-tym-co-sie-dzieje-i-gdzie-zmierzamy