Słowacki? Tak, był taki poeta. Kiedyś nawet znany z lektur szkolnych. Że bardziej znany jest Gombrowicz, waleczny i nowoczesny? Znany jako autor lektury szkolnej pt. „Ferdydurke”, która jest satyrą m.in. na lektury szkolne, w szczególności na wyciągniętego do tablicy Słowackiego. To dobre, ale tylko w wąskich ramach powszechnie promowanego buntu uczniów i nauczycieli, którym podminowana jest współczesna szkoła niższa i wyższa. W tejże powieści, która kończy się porzekadłem ‘Koniec i bomba, a kto czytał ten trąba’, toczy się jakiś pokątny pojedynek z autorem lektur szkolnych Słowackim, nie tyle z samym poetą Słowackim, tylko z obiektem szkolnej obróbki według belferskiego zadania: ‘za co cenimy Słowackiego? Za to, że wielkim poetą był”. To oczywiście karykatura szkolnego nauczania, ale dziś już dość abstrakcyjna, bo nie ma (prawie) żadnych wielkości ani wagi wychowania czy nauczania. Złośliwy Gombrowicz podpuszcza nadpobudliwych uczniów (i nauczycieli): czy rzeczywiście Słowacki wielki był? Podważa czy obala jakiś szkolny właśnie, pomnikowy styl traktowania romantycznych klasyków, by chyba jest zbyt inteligentny na to, by obalać (co by to znaczyło?) samą twórczość Słowackiego.
Jednak jakiś pojedynek Gombrowicza ze Słowackim toczył się w tej książce. Kompleks Słowackiego u Gombrowicza? Raczej konkurencja w ‘sławie i chwale’, jaka zdarza się wśród pisarzy. Chwilami zdaje się jednak, że Gombrowicz chce obalać pomniki po to, by zająć jeden z nich. Sam przecież przekonywał, że pisarz musi wywalczyć swą wielkość w oczach i głowach innych, wśród swych czytelników, admiratorów, a najlepiej wyznawców.
Tymczasem żywot pośmiertny klasyków jest o wiele spokojniejszy. Taki Słowacki nie tylko pozostanie w zasobie (dawniej zwanym skarbcem) polskiej literatury i w ogóle tradycji kulturowej. Zarazem może bywać autorem bardzo aktualnej lektury, jaką niespodziewanie staje się w tej chwili jego poemat „Ojciec zadżumionych”, który w czasie naszej powszechnej, choć lżejszej zarazy, nabiera bliższego znaczenia, pokazuje zagrożenie, a jednocześnie najwyższą skalę ludzkiego nieszczęścia. Napisał go Słowacki po podróży na Wschód w 1836 roku przez Grecję, Egipt do Palestyny (rytualnej wtedy dla wielu pisarzy), a przedstawionej w poetyckim reportażu „Podróż do Ziemi Świętej z Neapolu”. W Egipcie, podczas panującej tam epidemii dżumy musiał przejść kwarantannę na pustyni koło miejscowości El Arish. W swym dzienniku zapisał:
„Kwarantanna pod namiotami na piasku – Wigilia Bożego Narodzenia – Kolęda – Noc okropna – burza i pioruny nie do opisania – rzeczka wylewa nad rankiem – potop doliny – uciekamy na górę – smutny dzień Bożego Narodzenia – Doktor opowiada, jak w kwarantannie siedzący starzec przez 3 miesiące 9 osób utracił na zarazę i został sam z bratem – scena Danta”. Istotnie, poemat Słowackiego jest dantejski jak księga Hioba, poeta wniknął w tragedię ojca, który stracił wszystkie po kolei dzieci i żonę. To nieszczęście, z którym może się zmierzyć tylko poeta najwyższej miary.
Niewątpliwie, wstrząsający utwór Słowackiego należy do klasycznej literatury o klęsce największych epidemii, obok takich dzieł jak „Dekameron” Boccaccia, „Dziennik roku zarazy” Daniela Defoe (tak, tego od Robinsona Crusoe), „Dżumy” Camusa, czy opowiadania „Dżuma w Neapolu” Herlinga-Grudzińskiego. Czy polecać go jako lekturę w czasach naszej, niekończącej się jednak, ale przecież lżejszej zarazy? Są dwie szkoły. Jedna to lektury cięższe na ten sam temat, jak powyższe, druga to lektury lżejsze, odwracające uwagę od samej sprawy, bardziej rozrywkowe, lub też lektury dłuższe, zabierające więcej czasu i uwagi. Z jednej strony to, powiedzmy, „Kariera Nikodema Dyzmy” czy „Profesor Wilczur” Dołęgi-Mostowicza i podobne, z drugiej „W poszukiwaniu utraconego czasu” Prousta w 7 tomach, „Józef i jego bracia” w 3, „Czarodziejska góra” w 2 tomach Tomasza Manna, bądź też powieści Orzeszkowej, Reymonta, Dąbrowskiej. Nie poleca się natomiast czteroczęściowej powieści „Między wojnami” Kazimierza Brandysa, klasyki socrealizmu.
Pojedynek między Gombrowiczem a Słowackim jest już nieaktualny, co powinno też wpłynąć na kanon lektur szkolnych. Kto wie, czy Słowacki nie jest łatwiejszy, przynajmniej w części, od Gombrowicza, pisarza tzw. krytycznego, który wymaga większego przygotowania intelektualnego i literackiego niż się wydaje, pisarza skomplikowanego i często niezrozumiałego (na poziomie szkoły), tak właśnie jak o Słowackim wypowiadają uczniowie z „Ferdydurke”. Trzeba po prostu wiele czytać, by więcej wiedzieć i rozumieć literaturę i pisarzy. O Słowackim można akurat więcej dowiedzieć się z jego dziennika, a po części pamiętnika, w którym szkicowo i wyrywkowo zapisywał co ciekawsze i charakterystyczne wydarzenia ze swego życia. Wbrew późniejszym legendom i swego rodzaju mitologii, która otaczała romantycznych wieszczów, nie było ono wcale łatwe. Po początkowych sukcesach na emigracji po Powstaniu Listopadowym popadł w swego rodzaju niełaskę w jej kręgach, zwłaszcza w kręgu Mickiewicza. Tak, tu była też swego rodzaju konkurencja. Słowacki wycofał się, pozostał poetą samotnikiem, jak później Norwid, ale pozostawił dzieło imponujące swą wielkością i wszechstronnością.
W obecnym wydaniu jego dziennika, wzbogaconego reportażowymi rysunkami samego poety, również, jak się okazuje, świetnego rysownika, podobnie jak Norwid, wydawca Marek Troszyński napisał:
„Nie bez wzruszenia czyta się ten ‘Dziennik’ Słowackiego, który w ogromnym skrócie pokazuje, jak młody entuzjasta, młodzieniec czasem może naiwny, ale inteligentny, w ciągu niewielu lat zmienia się w pochłoniętego losem Polski i świata proroka. W nieregularnych zbliżeniach, w dziennikowych notatkach pisanych wtedy, kiedy ich autor miał na to ochotę, dostajemy syntetyczny wgląd w jego ducha. Obok szczytowych osiągnięć literackich, monstrualnie rozrośniętego „Króla Ducha”, pism filozoficznych czy korespondencji, niniejszy ‘Dziennik niektórych dni życia’ stwarza okazję poznania wielkiego twórcy z innej strony – jako człowieka i obywatela Juliusza S.”
Juliusz Słowacki, Dziennik niektórych dni mego życia. Antologia zapisów diariuszowych, opracowanie Marek Troszyński, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2019
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/508897-exlibris-ze-slowackim-kompleks-slowackiego-u-gombrowicza