Gdy Kanye West ogłosił, że zamierza ubiegać się o prezydenturę 2020, Twitter oszalał. Nic dziwnego. Kanye West to nie tylko ikona rapu i miliarder, ale też jeden z najbardziej kontrowersyjnych celebrytów ostatniej dekady.
Nie wiadomo czy partner Kim Kardashian rzeczywiście chce kandydować, czy robi sobie znów darmową reklamę. West opatrzył wpis hasztagiem #2020VISION, co może znaczyć, że ma polityczną wizję, ale też jest to określenie idealnego wzroku (20/20 Vision). Może więc podpisał umowę z firmą produkującą słoneczne okulary? West jest mistrzem autopromocji, choć jego zaskakujące pomysły okazują się mieć czasami głębsze znaczenie. Po wydaniu ostatniej płyty „Jesus is King” ogłosił, że zamierza do końca życia rymować o Bogu. Płyta rzeczywiście jest chrześcijańska.
Wcześniej w czapeczce MAGA West pojawiał się na spotkaniu z Donaldem Trumpem i wsparł, wbrew całemu środowisku, znienawidzonego w Hollywood prezydenta kilkoma miłymi wypowiedziami. Są więc podstawy by wierzyć, że król kontrowersji ma polityczne ambicje. Nikt poważny nie wierzy, że zdołałby wejść do wyścigu jako niezależny kandydat w tak krótkim czasie. Zwraca się też uwagę, że Kanye West potrzebuje reklamy po tym jak podpisał kontrakt z siecią GAP, a jego żona Kim Kardashian zarobiła 200 mln dolarów na sprzedaży 20% akcji swojej kosmetycznej firmy. Darmowa uwaga zawsze im się przyda.
W ogłoszeniu kandydowania na prezydenta przez Kanye Westa zabawne jest coś innego. Otóż okazało się, że kandydatura Westa może wpisać się w debatę o rasiźmie. Nie chodzi wcale o to, że Kanye West bywał nazywany wujem Tomem za sojusz z Trumpem. Tym razem Kanye został, pokrętnie, ale jednak, wzięty w obronę przez lewicę.
Aktorka Debra Messing napisała, że Kanye West startuje w wyborach by zabrać głosy czarnoskórym, którzy głosowaliby na Joe Bidena. Pogląd typowy dla lewicy, czyli pełen wiary w spiskowe teorie dziejów, ale jednocześnie mający ręce i nogi. Faktycznie głosy Bidena mogłyby przejść na Westa i zapewnić tym samym reelekcje Trumpa. Bliski Trumpowi ekscentryk mógłby przecież zdecydować się na akcje w stylu Rogera Stone’a. Robił w karierze o wiele bardziej bezczelne rzeczy.
Tyle, że takiego poglądu głosić nie można bo to…rasizm. Tak uważa Nina Turner, była senator z Vermont (stan Bernie Sandersa) i polityczka Partii Demokratycznej. Czarnoskóra współpracowniczka Sandersa napisała na Twitterze, że pogląd, iż czarnym można zabrać głos jest rasizmem. „Czarni wyborcy nie są niczyją własnością. (…) Mamy swój rozum i nie potrzebujemy twojej pomocy”- napisała.
Nie żałuję specjalnie gwiazdy „Will i Grace”, która jest znana z sączenia wyjątkowo mało wyszukanego hejtu przeciwko Trumpowi. Jednak trudno nie odnotować faktu, że to co ją spotkało, pokazuje, że rewolucja rzeczywiście pożera własne dzieci. Jeżeli pogląd, że ktoś zabiera głosy elektoratu czarnoskórych jest rasizmem, to może być nim w zasadzie wszystko.
Może dlatego w Rochester w stanie Nowy Jork usunięto ( nie wiadomo kto to zrobił i dlaczego) pomnik Fredericka Douglassa? Douglass urodził się jako niewolnik, który uciekł potem na północ. Został słynnym abolicjonistą i przyjacielem Abrahama Lincolna. Możliwe, że to był główny grzech Douglassa. W końcu obalenia pomników Lincolna też się radykałowie domagają. Za rasizm rzecz jasna.
Może więc przy tym szaleństwie prezydent Kanye West i pierwsza dama Kim Kardashian rzeczywiście będą się jawić jako ostoja normalności?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/508028-kanye-west-prezydentem-a-w-tle-oskarzenia-orasizm